Obiłam boleśnie plecami o drewnianą budkę, z której wciąż dolatywał słodko-mdły zapach karmelu. Pisnęłam cicho, wciągając do płuc ten zapach zmieszany z ostrymi perfumami Archera i ulotnym dymem papierosowym. Jego ciało naparło na moje, chroniąc przed kulami i dalszym atakiem. Jak w zwolnionym tempie widziałam moment w którym podbiega do mnie i usuwa nas z linii ostrzału.
-Co tu się dzieje!?- Krzyknęłam, chociaż wiedziałam, że usłyszałby mnie nawet wtedy, kiedy powiedziałabym to normalnie.
Wystraszeni ludzie podnieśli krzyk, pędząc i uciekając we wszystkie strony. Kałuża krwi obok białego misia, rozrosła się a mężczyzna, który dostał kulą w nogę, przyciskał dłonie do rany, wykrzywiając twarz w grymasie bólu. Widziałam każdą setną sekundę tego, jak oberwał i jak bardzo cierpiał.
-Nie mam pojęcia- odpowiada chłopak, zerkając przez ramię na rannego.- Spadamy stąd, Reed.
Padły kolejne strzały, tym razem gdzieś bliżej. Wręcz tak, jakby bandyta stał nad naszymi głowami. Zerknęłam w górę, ale nie widziałam nic poza jasnymi punktami gwiazd.
Archer pociągnął mnie za sobą, ciągnąc w stronę innych budynków.
-Schyl się!-Rozkazał, kiedy odwróciłam się w stronę rannego.
-Nie możemy go tak zostawić!- Zaprotestowałam ignorując włosy, które wpadały do moich ust, rozwiane letnim wiatrem.-Nic mu nie będzie!- Odkrzykuje chłopak, ponieważ zrobił się taki harmider, że ledwo słyszałam swój głos.- Nie pomożesz mu, jeśli będziesz ranna!
-Ale...-zaczynam, jednak nie kończę, bo kolejny wystrzał przeszywa mrok.
Z przeciwległego końca wesołego miasteczka padają strzały na które odpowiada ktoś za nami, jednak nikogo nie widzę.
-Kurwa mać!- Archer klnie pod nosem, łapiąc moją dłoń.- Musimy stąd uciekać!Nie czekając na moją reakcję zaczyna biec. Mocno ściska mój nadgarstek a ja staram się dotrzymać mu kroku.
Upadam na kolana, kiedy zatrzymujemy się i zielonooki zmusza mnie do pochylenia się. Kolejny raz zasłania mnie swoim ciałem a strzały padają coraz częściej. To jak w okropnym filmie w którym znajdujesz się w nieodpowiednim miejscu i czasie.
Chwytam materiał czarnej bluzy chłopaka i opieram czoło o jego ramię, trzęsąc się ze strachu. Zatykam uszy rękoma a kiedy Hale odchyla się lekko, jego dłonie chwytają moje policzki. Patrzy na mnie uważnie, lustrując wzrokiem twarz, do której przylepiły się ciemne kosmyki moich krótkich włosów.
-Nie wiem co się tu dzieje, ale wyjdziemy z tego, okay?- Jego usta drgają w lekkim, pokrzepiającym uśmiechu.- Będzie dobrze.
Kiwam głową na znak, że rozumiem i bardzo chcę wierzyć w jego słowa.
Ale widzę, że nawet on jest zdezorientowany. Strzały padają regularnie, nawet wtedy kiedy z oddali słychać wycie syren. Biegniemy przed siebie, w stronę parkingu gdzie stoi samochód. Przed nami, zupełnie nagle wyrasta postawny mężczyzna z bronią palną w ręku. Mruży oczy, obserwując najpierw mnie a potem Archera u mego boku. Wciągam gwałtownie powietrze, kiedy chłopak zasłania mnie własnym ciałem i rozciągając lekko ręce sprawia, że nie jestem aż tak widoczna. Nie wygląda na to, żeby się znali ale już widzę, że za sobą nie przepadają.-Archer Hale?- Głos mężczyzny przepełnia moje uszy.
Zielonooki spina się na jego słowa i przechyla lekko głowę. Katem oka dostrzegam, jak jego lewa dłoń porusza się powoli do tyłu. Obserwuję jak zgrabnie wyciąga pistolet i układając się w odpowiedniej pozycji, celuje do faceta tak samo jak on do nas.
Serce podchodzi mi do gardła, dudniąc jak opętane a krew szumi w uszach tak wyraźnie, jakbym przyłożyła do niej muszlę.
-A-Archer?- Zaczynam słabo, zniżając głos do szeptu.
CZYTASZ
(Nie) Chcę Cię Zranić [JUŻ W SPRZEDAŻY]
Teen FictionArcher Hale wrócił i dostrzega ogrom zniszczeń, jakie wyrządził podczas swojej nieobecności. Reed DiLaurentis nie jest już tą samą dziewczyną, którą zostawił dwa lata temu i chociaż ta, przyjęła go z otwartymi ramionami, bagaż jej doświadczeń, przy...