01

957 62 12
                                    

Plac przed szkołą jak każdego ranka był zapełniony wieloma grupkami uczniów, którzy zajęci sobą nawet mnie nie widzieli. Klasyka. Przywykłam do tego, że nie jestem tak lubiana jak moi rówieśnicy, nawet nie mam pojęcia dlaczego. Nie mam przecież aż tak nieznośnego charakteru, by unikać ze mną konfrontacji, a mimo to i tak nie mam zbyt wielu przyjaciół.

Mam tylko szczerą nadzieję, że Zoe będzie dziś w szkole. Jest to jedyna dziewczyna w całej szkole dotrzymująca mi towarzystwa, więc zawsze liczę na jej obecność podczas zajęć. Chociaż mocno irytuje mnie jej charakter staram się z nią wytrzymać, bo lepsza jest już obecność przy mnie kogokolwiek niż samotne tkwienie w czterech ścianach klasy.

Zoe ma nadzwyczajnie irytujące usposobienie, które nieraz potrafiłoby doprowadzić opanowanego człowieka do furii. Nienawidzi, gdy ktoś jest lepszy w czymś od niej lub potrafi dobrze coś, czego ona zaś nie ogarnia. Krótko rzecz ujmując- jest lekko zarozumiała i nie potrafi znosić porażek.

Uśmiechnęłam się jednak widząc tą blondynkę siedzącą na ławce w szatni, do której aktualnie wchodziłam bo oznaczało to, że przynajmniej będę mieć towarzystwo na te sześć godzin spędzone w szkole.

  -Lau!- podbiegła do mnie, po czym rzuciła mi się w ramiona. -Nareszcie jesteś!

  -Cześć, cześć- odpowiedziałam spokojnie, chcąc ostudzić entuzjazm przyjaciółki. -Co u Ciebie?

  -Masakra, ostatnio tyle było roboty, weź..- westchnęła, siadając na ławce.

  -Myślę, że dam radę nadrobić. W tym tygodniu nic nie piszemy, prawda?- spytałam, odwieszając moją bomberkę na uchwyt.

  -Jak to nie? W czwartek z matmy, sprawdzian z trygonometrii- zaśmiała się. -Błagam, podglądnij jakie twoja mama tym razem wymyśli zadania, bo znów cała klasa dostanie jedynki i zacznie się gadanie, że nic nie potrafimy.

  -Dobrze wiesz, że nie da rady..- wzruszyłam ramionami. -Ona pilnuje tych testów jak oka w głowie, inaczej mielibyście całą sesję zdjęciową z tymi zadaniami.

  -Trudno- machnęła ręką. -Miejmy tylko nadzieję, że na poprawie da łatwiejsze zadania.

  -Jest dopiero poniedziałek- zaśmiałam się. -Do czwartku jeszcze trochę czasu, może dasz radę ogarnąć cokolwiek.

  -Możliwe, jednak wątpię w to..- uśmiechnęła się, ukazując swoje śnieżno białe ząbki.

  -Cuda się zdarzają, więcej optymizmu!

  -Tak w ogóle, to nie spiesz się. Nie mamy przecież pierwszej lekcji- powiedziała Zoe ze spokojem widząc, jak podnoszę z podłogi szkolną torbę chcąc ją zarzucić na ramię.

  -Jak to?- zdziwiłam się. -Dlaczego nie mamy muzyki?

  -L-lauren..- zająknęła się. -Nie mów, że ty o niczym nie wiesz.

  -Nie bardzo, a coś się dzieje?- pokręciłam przecząco głową.

Napotkałam się z zakłopotaniem wymalowanym na twarzy przyjaciółki, który wprowadził mnie w zdezorientowanie. O czym mam nie wiedzieć?

  -Profesor Jansen zachorował i jest w szpitalu, nie będzie go już w szkole do końca roku..

Zastygłam w bezruchu, trzymając ręce w kieszeni bomberki, w których wówczas szukałam jakichś drobniaków. Wyczuwałam jak moja twarz momentalnie pobladła pod wpływem podenerwowania.

Profesora nie będzie do końca roku, a co za tym idzie..

  -Zoe, to jak z piosenkami zaliczeniowymi?- spytałam, biorąc głębszy wdech. 

Music lesson || Martin GarrixWhere stories live. Discover now