11

588 46 61
                                    

Hejka! Powracam, niespodzianka- dzień wcześniej! Jeju, nie mogłam się powstrzymać żeby dotrzymać terminu^^ (to przez Ciebie  @luvmyherondale )Polecam na szybko cofnąć się do 10 rozdziału, żeby odświeżyć sobie, co tak właściwie się dzieje;p I kolejna niespodzianka.. Następny rozdział już jutro!!♥♥♥

Wyszłam z Martijnem z domu dwie minuty po Lucasie, a w moim umyśle poziom ciekawości i ekscytacji drastycznie wzrastał. Czy ja na prawdę właśnie idę z nim na randkę? O jezu. Nie wiem, czy to będzie randka, spacer, czy po prostu sobie gdzieś pójdziemy i będziemy robić coś, co on wymyślił i nie chciał mi tego zdradzić.

Ah, mniejsza. Mogę dzisiaj robić cokolwiek, byle z nim.

W każdym bądź razie, szliśmy po chodniku, a Martijn był z przodu. Moje tempo było nieco wolniejsze, przez co zostałam w tyle, pozwalając na prowadzenie siebie.

-Lauren..- brunet nagle się odwrócił, a ja byłam o włos od zderzenia się o jego ciało, lecz w porę się zatrzymałam. W sumie szkoda, chciałabym takiej sytuacji.

-Hmmm?- mruknęłam, unosząc na niego swój wzrok.

-Nie nadążasz za mną?- zaśmiał się.

-Coo? Ja, yy.. N-nie..- zająknęłam się, gdyż jego uśmiech jak zwykle wywołał u mnie lekkie onieśmielenie.

Chłopak skrzyżował ręce na poziomie klatki piersiowej, po czym przygryzł wargę. Odwrócił głowę, a jego wzrok powędrował na zakończenie uliczki, po której szliśmy.

-Widzisz ten biały płotek?- spytał, wskazując ręką na oddalone o dwieście metrów ogrodzenie, za którym stał jednorodzinny domek z czerwonej cegły.

-Widzę- przytaknęłam.

-Tam mieszkam- odparł, biorąc następny wdech, by coś powiedzieć, jednak niechcący mu przerwałam.

-Serio? Nie wiedziałam, że mieszkasz tak blisko.

Martijn westchnął lekko i skinął głową.

-Racja. Kilka minut spaceru i jestem u ciebie- odparł, na co ja jedynie uśmiechnęłam się nie wiedząc, co odpowiedzieć. -Chyba zacznę się częściej wybierać na przechadzki.

-Co?- wyrwałam się z drobnego osłupienia, gdy po jego chwili dotarł do mnie łagodny głos bruneta.

-Nieważne, Lauren. Kto pierwszy dobiegnie pod mój dom?- zaśmiał się cicho, zwracając głowę w stronę obranego przez siebie celu.

Uniosłam brwi i posłałam Martijnowi spojrzenie mówiące Chyba sobie żartujesz, chcąc tym samym przekazać mu stanowczą odmowę ze swojej strony. Odpowiedział mi dokładnie takim samym spojrzeniem, pod którego wpływem totalnie zmiękłam od środka, a moje serce przyspieszyło nieco rytmu. Boże, od kiedy takie coś zaczyna na mnie działać? To nie jest kompletnie w moim stylu.

-Bardziej chciałabym się po prostu przejść. Piękna pogoda- uśmiechnęłam się, ciągle jednak zachowując upór.

Nie chcę biegnąć, bo znając życie, wypierdolę się o swoje własne nogi na równym terenie. To by była kompromitacja roku przed Martijnem, do której w życiu nie chciałabym dopuścić.

Chłopak westchnął, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Otworzył usta chcąc coś powiedzieć, lecz ostatecznie się wycofał, zaczerpując jedynie powietrze.

-Więc?- uniosłam brew.

-Nie to miałem w planach, ale zgoda- nagle jakby się ożywił, gdyż momentalnie rozpromieniał. -W porządku, przejdźmy się. Jest w miarę dobra pogoda, fakt. Taka sprzyja rozmowom.

Music lesson || Martin GarrixWhere stories live. Discover now