Rozdział 15

169 6 3
                                    

Trasa po Argentynie przebiegała spokojnie i bez żadnych większych wpadek. Kilka razy mieliśmy problemy techniczne, raz ze światłami i dwa razy z mikrofonami, jednak poza tym wszystko było dobrze dopracowane. Fani za nami szaleli, dawali nam tyle miłości, że znowu poczułam, że żyję, poczułam się doceniana i kochana, poczułam się gwiazdą. Podczas trasy musieliśmy zatrudnić profesjonalnego choreografa oraz nauczyciela śpiewu, aby dbali o nasz głos i dopracowywali nasze ruchy, bo to nie był tylko zwykły koncert, to była poważna trasa.

Przez większość czasu podróżowaliśmy busem (tak zwany sleeper), dwa razy tylko musieliśmy lecieć do innego miasta, które było daleko, a przedstawienie było następnego dnia. Dziś przyjechaliśmy do ostatniego miasta przed Buenos Aires, po którym mieliśmy wylecieć do Brazylii, czyli do Rosario w prowincji Santa Fe. Mieliśmy dać dwa przedstawienia jutro i jedno pojutrze w jednym z popularnych teatrów. Za dwie godziny mamy próbę z choreografem, a potem mamy wolny wieczór dla siebie. Postanowiłam nie tracić czasu i od razu po znalezieniu się w hotelu pobiegłam do łazienki. Musiałam dzielić pokój z Viki, ale to mi akurat nie przeszkadzało, zawsze jakoś dzieliłyśmy się przestrzenią.

Wzięłam odświeżający prysznic, zmyłam z siebie pot i zmęczenie po długiej podróży. Umyłam także włosy, potem nasmarowałam je olejkiem i wysuszyłam, pozostawiając je proste. Ubrałam białą bieliznę i różową koszulkę na ramiączka, a także szare wygodne spodnie. Zrobiłam lekki makijaż, tylko podkład, puder i tusz do rzęs. Wyszłam z łazienki i zaczęłam rozpakowywanie. Po godzinie skończyłam i postanowiłam odpocząć. Rzuciłam się na łóżko i chciałam pospać chociaż chwilę, ale obudził mnie dźwięk pochodzący z laptopa, informujący o tym, że ktoś chciał ze mną rozmawiać na Skype. Niechętnie sięgnęłam po sprzęt i odebrałam połączenie od Violetty.

- Hej! - pomachała mi z radością, na co ja uśmiechnęłam się.

- Cześć - odpowiedziałam i pomachałam do osób, które siedziały obok niej, a więc do Camili i Angie. Domyślałam się, że reszta znajomych wyjechała z Argentyny albo... albo są na próbie z Federico.

- Co robicie? Czemu was tak mało? - zapytałam chcąc potwierdzić swoje przypuszczenia.

- Wszyscy są zajęci - wydukała Violetta.

- Są na próbie - odparła Camila bez skrępowania. - No co? Po co to przed nią ukrywać? - prychnęła do Violetty po tym, jak dostała od niej kuksańca w żebro. Uśmiechnęłam się i machnęłam ręką.

- Dobra, nieważne. Mówcie, co tam u was.

- Przyjechałam do Violetty, żeby napisać razem piosenkę - odparła Camila i opowiedziała mi o ich planie na wydanie płyty. Uśmiechnęłam się zadowolona, że tak fajnie sobie radzą. Potem rozmawiałam chwilę z Angie i pytałam co słychać w Studio i w domu. Kobieta jest już w szesnastym tygodniu ciąży, czyli w czwartym miesiącu, a to oznacza, że niedługo będzie mogła poznać płeć dziecka. Jak na razie nic się nie zmieniła, jej brzuch przez kamerę nie wydawał się większy.

- A co ty porabiasz? - zapytała urocza blondynka, głaszcząc się po brzuchu.

- Akurat odpoczywam, potem idziemy na trening. Za tydzień lądujemy w Buenos Aires - oznajmiłam zadowolona, a przyjaciółki natychmiast zaczęły piszczeć i chciały szukać wolnych biletów na musical.

- Spokojnie - roześmiałam się. - Załatwię wam wstęp za kulisy. Tylko wy trzy przyjdziecie? - zapytałam z lekką nadzieją w głosie. Violetta pomyślała chwilę, a potem odpowiedziała:

- Nie. Przyjdą z nami mój tata, Leon i Broadway, to na pewno. I też nie wiem, co z twoją mamą.

- Spokojnie, zadzwonię do niej po treningu. A teraz muszę się zbierać.

Z pamiętnika LudmiłyKde žijí příběhy. Začni objevovat