Rozdział 40 [OSTATNI]

296 8 3
                                    

- Ludmiło Ferro, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?

Usłyszawszy to pytanie dosłownie zamarłam. Zupełnie mnie zamurowało. Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu, ale nie mogłam tego kontrolować, tak samo jak nie mogłam kontrolować drżenia moich rąk. Spojrzałam na ludzi wokół nas, na moich przyjaciół, rodzinę i znajomych - wszyscy wpatrywali się we mnie z wyczekiwaniem. I w tym momencie zrozumiałam, że oni wszyscy wiedzieli. Od początku wiedzieli, że Federico planował mi się oświadczyć... Cholera, on to planował od dawna! Zaangażował w to wszystkich! Specjalnie ściągnął moją rodzinę do Argentyny... Rzeczywiście, miał rację - ta rocznica jest dla mnie wyjątkowa.

Spojrzałam znowu w dół prosto w oczy mojego ukochanego - człowieka, który jako pierwszy poznał mnie i pokochał taką, jaka jestem naprawdę, a później pomógł mi pokazać to światu. Patrzyłam w oczy najdroższej osoby na świecie i widziałam w nich szczęście, przeplatane z nerwowym napięciem i wyczekiwaniem. Jego usta lekko drżały, a jego klatka piersiowa szybko unosiła się i opadała. Ręka, którą trzymał moją dłoń była lekko mokra od potu - nie wiedziałam, że to dla niego aż tak emocjonujące.

Te wszystkie obserwacje zajęły mi dosłownie kilka sekund, choć mogłoby się to wydawać wiecznością. Przełknęłam ślinę i zamrugałam kilka razy, przez co jedna łza spłynęła po moim policzku. Odchrząknęłam, bo miałam taką chrypkę, że nie byłam wstanie wydusić słowa. Położyłam rękę na sercu i spojrzałam głęboko w oczy mojemu ukochanemu.

- Tak - powiedziałam głośno. - Jasne, że tak - dodałam ciszej, kiwając szybko głową. Federico natychmiast głośno odetchnął i obdarzył mnie najpiękniejszym uśmiechem na świecie. Potem wstał, wyjął pierścionek z pudełeczka, i, zakładając mi go na palec, powiedział:

- Mam nadzieję, że ci się podoba.

Popatrzyłam na biało-złoty pierścionek z wielkim szafirem i uśmiechnęłam się, po czym kilka łez ponownie spłynęło po moich policzkach. Federico starł je swoimi palcami, po czym pocałował mnie delikatnie w czoło, a zaraz potem w usta. Wokół nas momentalnie rozległy się okrzyki i oklaski. Uśmiechnęłam się przez pocałunek i wplątałam palce w jego cudowne włosy. Federico zacisnął dłonie na mojej talii i pochylił mnie nad podłogą, nie przerywając pocałunku. Dopiero po kilku długich chwilach oderwaliśmy się od siebie i wróciliśmy do pozycji stojącej.

Podeszli do nas przyjaciele i zaczęli nam gratulować, przytulać nas i całować. Chłopcy klepali Federico po ramieniu. Po chwili podeszła do mnie Violetta, która trzymała w rękach swój piękny, długi welon. Z ogromnym uśmiechem na ustach przypięła go do moich włosów. Zauważyłam, że Leon oddał Federico swoją ślubną muszkę.

- Zdrowie przyszłych nowożeńców! - usłyszałam, jak lider zespołu krzyknął do mikrofonu. Wszyscy krzyknęli "zdrowie" i unieśli swoje kieliszki z szampanem. Ja i Fede wzięliśmy swoje i także się napiliśmy. Orkiestra zaczęła grać "sto lat" i wszyscy zaczęli nam śpiewać. Oddychałam ciężko i szybko, bo nadal trudno mi było dojść do siebie po tym, co się właśnie stało. Popatrzyłam na swój pierścionek i ponownie z oczu poleciały mi łzy, których nie potrafiłam zatrzymać.

Spojrzałam na swojego narzeczonego, który szeroko się uśmiechał i obejmował mnie w pasie. Zerknął na mnie, a gdy zobaczył moje łzy, zaczął je wszystkie ścierać i całować moją twarz. Roześmiałam się i przestałam już się wzruszać. Orkiestra zagrała nam wolny kawałek, i tym razem to my zatańczyliśmy w środku wielkiego koła utworzonego przez gości. Czułam się niemalże jak na własnym weselu. To wszystko było takie piękne. Federico wymyślił taki romantyczny sposób na oświadczyny! Naprawdę nie spodziewałam się czegoś takiego.

Z pamiętnika LudmiłyWhere stories live. Discover now