II - 2

5.5K 493 85
                                    

Flor wstała nieprzytomna. Spała zaledwie pięć godzin, a to było zbyt mało po dobowym dyżurze. Jednak perspektywa wolnego sobotniego wieczoru i całej niedzieli rekompensowała jej zmęczenie. Poza tym jej córka kończyła dzisiaj pięć lat i przez ten kilka lat nie wyjawiła nikomu, kto jest ojcem dziecka. Nawet jej rodzice nie wiedzieli. Kiedyś chciała im powiedzieć, ale dowiedziała się, że Rider ułożył sobie życie, więc nie chciała burzyć mu tej idylli. Znając państwo Regan na pewno wyjawiliby jej tajemnicę, a tego nie chciała. Zwlekła się z łóżka i poczłapał pod prysznic, a po dziesięciu minutach czuła się jak nowo narodzona. Okręcona ręcznikiem stanęła przed szafa i przeglądała jej zawartość.

- Mam coś dla ciebie - Lea Regan weszła do córki z ozdobnym pudłem.

- Mamo - Flor zaprotestowała, kiedy zobaczyła pudełko.

- Nie marudź, tylko ubierze się ładnie dla tego swojego doktorka.

- Mamo!- Fuknęła szatynka.

- Nie mamo, tylko masz - Lea wcisnęła karton córce i wyszła z jej sypialni.

Pani Regan bardzo chciała, żeby córka w końcu się z kimś związała. A Aron wydawał się idealnym kandydatem. Był zabawny, przystojny i widziała jak patrzył na jej córkę. Ta kolacja była w głównej mierze dla Flor, żeby w końcu przełamała się i umówiła na randkę. Owszem podziwiała ją. W wieku dwudziestu lat urodziła i sama dała sobie radę, no może z ich niewielką pomocą. Ale została lekarze, miała córkę i mieszkała sama. Tylko nie wiedziała, czy była tak naprawdę szczęśliwa. Posiadanie dziecka dawało szczęście, ale specyficznie. A ona była młoda i zasługiwała na kogoś innego, kto da jej inny rodzaj szczęścia. Kiedyś przypadkiem wspomniała o Riderze i jego narzeczonej. Później żałowała każdego wypowiedzianego słowa, gdyż widok udręczonej Flor, złamał jej serce. Ale być może teraz jej córka znajdzie szczęście.

- Gotowa? - Zapukała do sypialni Flor.

- Chwileczkę - odpowiedziała szatynka i przyglądała się w lustrze. Dawno nie miała na sobie czegoś tak eleganckiego. Zwyczajnie nie miała czasu na noszeni niczego poza szpitalnym wdziankiem. Bycie samotną matką wymagało od niej poświęcenia, ale Carmela była jej szczęściem. 

Państwo Regan wraz z wnuczką patrzyli z wielkim uśmiechem na ustach, kiedy ich oczom ukazała się ich córka. Czerwona dopasowana sukienka z głębszym dekoltem ładnie podkreślała atuty Flor, a czarne szpilki idealnie pasowały do jej ciemnych rajstop.

- Mamusi ślicznie wyglądasz - Carmela klasnęła w dłonie i podbiegła do matki.

- Ty też króliczku - cmoknęła córkę w policzek. - Chyba możemy iść.

W tym momencie po mieszkaniu rozniosło się pukanie. Flor wiedziała, kto przyszedł. Poszła otworzyć i uśmiechnęła się na widok wielkiego pluszowego misia z dużą fioletową kokardą, czyli ulubionym kolorze Carmeli.

- Carmel, ktoś do ciebie! - krzyknęła Flor.

- Aaa, to jest miś! - Zapiszczała pięciolatka, na co wszyscy wybuchnęli śmiechem. 

Aron wszedł do środka i złożyła życzenia solenizantce, która od razu pociągnęła pluszaka do swojego pokoju. Brunet przywitał się z rodzicami Flor, po czym przywitał się z nią samą. Cholernie mu się podobała w sukience i czuł się jak napalony nastolatek, który miał iść na swoją pierwszą randkę z dziewczyną, której pragnął. Pomógł szatynce włożyć burgundowy płaszcz i zawiązał z troską szalik. Flor poczuła się trochę niezręcznie i nieswojo, ale Aron wyglądał jakby zrobił to machinalnie.

Kilkanaście minut później, cała piąta siedziała w restauracji w zacisznym kącie. Flor z trudem oderwała oczy od bruneta i przełknęła ciężko ślinę. Aron wyglądał zabójczo przystojnie. Jego krótko obcięte, ciemne włosy ładnie kontrastowały z bielą koszuli oraz szarymi oczami. A jednodniowy zarost na mocno zarysowanej, kwadratowej szczęce dodawał mu lekkiego wyglądu jaskiniowca. Boże, co się z nią działo? 

Skrywane uczuciaWhere stories live. Discover now