II - 11

4.9K 475 60
                                    

Flor wsunęła się pod kołdrę i przytuliła do poduszki, ale jej wzrok wylądował na brunecie wychodzącym z łazienki. Bezczelnie zeskanowała sylwetkę Arona, który właśnie wyszedł spod prysznica. Z mokrych kosmyków kapała jeszcze woda, a jej kropelki widniejące na ramionach błyszczały w przydymionym świetle lampek nocnych. Dobry Boże, prawi uciekł jej język i chyba zaczęła się ślinić. Czy ktoś mógł wyglądać tak idealnie? Tak mógł. 

Aron nieświadomy leżącej w łóżku szatynki, zrzucił ręcznik z bioder i nagi przeszedł do szafy po parę bokserek. Flor o mało nie spłonęła widząc ten idealnie seksowny, jędrny tyłeczek jej faceta. Wyśliznęła się prędko z pościeli i na palcach podbiegał do Arona, oplatając ramionami w pasie i całując w plecy. Aron zamarł z bielizną w ręku.

- Nie ładnie tak atakować bezbronnego mężczyznę - mruknął i obrócił się przodem do szatynki.

- Oj, nie wydaje mi się, żeby pan, panie doktorze był taki bezbronny - zjechała dłonią na jego podbrzusze, trącając już nabrzmiałą męskość.

- To moja tajna broń pani doktor - wyszeptał.

- Kochaj się ze mną, jestem napalona - wypaliła Flor.

- Skoro jesteś napalona, to będę się z tobą pieprzył, skarbie.

Aron jednym szybkim ruchem uniósł szatynkę i zaniósł do łóżka, sadzając na brzegu łóżka. Rozsunął jej uda i klęknął przed tymi wspaniałościami, które na niego czekały. Flor zadrżała, kiedy poczuła usta i język Arona na swojej kobiecości. Jęknęła z przyjemności i opadła na plecy, bo to było dla nie za dużo. Aron smakował swoją kobietę powoli, doprowadzając ją do szału. Wiedział, co lubiła i jak sprawić, żeby płonęła z pożądania. Ale już dłużej nie mógł czekać, bo to on płonął. Ustawił się tak miedzy słodkimi udami Flor, że jednym płynnym pchnięciem wszedł w nią i zapomniał jak się oddycha. Chciał ją naznaczyć. Chciał, żeby była jego teraz i na zawsze. 

Zmęczeni i nasyceni leżeli obok siebie. Flor wtuliła się w w bok Arona i gładziła sennie jego brzuch oraz upajała się jego ciepłem.

- Co kupujemy Carmeli pod choinkę? - Zapytał, bo za tydzień było Boże Narodzenie.

 - Nie wiem, chociaż nie. Wiem, co by chciała dostać.

- Jakiegoś żywego zwierzaka .

- Aha. Rozmawiałeś z nią?

- Mhy. Powiedziała, że chce futrzaka - przyznał Aron.

- Mi mówiła o śwince morskiej - powiedziała Flor.

- A mi o kocie. Trochę to rozbieżne - stwierdził z rozbawieniem Aron.

- W sumie ma pięć lat, a ja chyba nie mam sumienia jej odmawiać zwierzątka. Ale... - zawahała się.

- Ale? 

- To twoje mieszkanie, więc to powinna być twoja decyzja.

- Kochanie - powiedział miękko - to jest nasze mieszkanie. Mieszkamy tutaj całą trójką, a kto wie, czy nie czwórką - ostatnie słowa mruknął niewyraźnie.

- Jak to czwórką? Masz na myśli jakiegoś szczura grasującego w mieszkaniu? 

- Nie - zaprzeczył. - Mam na myśli to - ułożył dłoń na jej brzuchu.

Flor wypuściła powietrze i  westchnęła. Wątpiła, czy zaszła w ciążę, była na pigułkach, ale właśnie tak dorobiła cię Carmeli.

- Zapomniałam.  Tyle się działo...

- Taa, twój były - najeżył się Aron. - Był dzisiaj u mnie.

- Co? A po co? - Flor usiadła, a pościel spłynęła jej do pasa, ukazując nagie piersi.

- Chciał z tobą pogadać, a że nie mógł cię znaleźć, to znalazł mnie - wyznał i trącił palcem sutek swojej kobiety.

- Ciekawe niby o czym. Nie mam nic wspólnego - jęknęła. Nie chciała rozmawiać z Riderem. 

- Dał mi wizytówkę - Aron sięgnął po kartonik leżący na szafce i podał go Flor.

Szatynka wzięła go do ręki z oporem. Spojrzała na nadruk i zdziwiła się. Pamiętała, że był na całkiem innym kierunku. Ale architekt?  Musiała przyznać, że już nie znała Ridera. To nie był nastolatek, tylko dorosły facet. Flor wcale nie interesował szatyn, ale Arona owszem i był ciekawy, jak rozegra tę grę. W każdym razie, nieważne co przyniesie życie, wszystko weźmie na klatę. Był dorosły, przeżył rozwód, więc jeszcze jedno rozczarowanie więcej go nie zabije, chyba...

- Nie zadzwonię do niego. Nie chcę go znać i nie ważne, że jesteśmy rodziną. Nie wybaczam zdrady. To jest sprawa bez przedawnienia. 

- Jak uważasz, kochanie - powiedział trochę mniej spięty brunet. - Jednak, jeżeli będziesz chciała, to możesz. Ja nie będę robił problemów.

- Nie, nie chcę. Jedyna rzecz jakiej chcę, to ciebie we mnie. Teraz. - Zrobiła szelmowski uśmiech.

- Wykończysz mnie kobieto.

- Czyżby pan doktor bał się wyzwania? - Zakpiła z niego.

- Już ja ci dam wyzwanie - szybko przygwoździł ją i pokazał jakim była dla niego wyzwaniem.

Skrywane uczuciaHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin