~9~

18.6K 689 150
                                    

Do: Louis 

Cześć. Jeśli propozycja na jutro aktualna to z chęcią z niej skorzystam :)

Od: Louis 

Nawet nie wiesz jak się cieszę. Co powiesz na 18? Przyjadę po Ciebie, tylko podaj adres :)

Do: Louis

Godzina jak najbardziej mi odpowiada. A może spotkalibyśmy się pod kawiarnią?

Od: Louis

W takim razie wszystko ustalone. Do jutra :) :*


Raz się żyje. 


– Jestem z ciebie dumny Lily. – Landon przycisnął mnie do swojego ciała, gdy tylko odłożyłam śpiącą Darcy do łóżeczka. 

– Zgniatasz mnie. – na moje słowa chłopak szybko odsunął się ode mnie i potarł moje ramiona.

– Przepraszam, ale jestem taki podekscytowany. Wreszcie poznałaś kogoś wartego uwagi. Nie to co ten Harry.– mruknął ostatnie zdanie pod nosem i przeczesał gęste włosy. 

– Harry to już przeszłość, nie rozmawiajmy o nim– powiedziałam ostro i stanowczo i podeszłam do łóżeczka Louis'a. Pogładziłam jego główkę pokrytą brązowymi włoskami i spojrzałam na Darcy. Jej główka również była pokryta brązowymi włosami, jednak dłuższymi od tych jej brata. 

– Dla dzieci Harry cały czas będzie obecny. W końcu jest ich ojcem. Nie zmienisz tego.

– Harry wyrzekł się ich w dniu, gdy zerwał i wyrzucił mnie ciężarną z domu– odwarknęłam nie zwracając uwagi na łzy powoli wypływające spod moich powiek. Zsunęłam się po ścianie łóżeczka na ziemię i zakryłam twarz w dłonie łkając. Po chwili poczułam silne ramiona obejmujące mnie. 

– Lily nie płacz. Nie chciałem, przepraszam– wyszeptał i pocałował mnie w głowę. 

– Nie chcę rozmawiać o Harry'm. Zostawił nas. On nas po prostu nie potrzebuje. Przecież nam w trójkę będzie dobrze. Jesteś jeszcze ty. Anne, Gemma...

– Teraz Louis – przerwał mi.

– Teraz jeszcze Louis– dodałam spokojnie. – Damy sobie radę– powiedziałam próbując przekonać Landona. A może samą siebie? 

– Musisz być silna Lily– wyszeptał i ponownie pocałował mnie w głowę.


*****************************


– Witaj Lily. Jak u ciebie i dzieci? – zapytała radośnie Anne. 

– Dobry wieczór. Dzieci już śpią. Zasnęły zmęczone po dniu zabawy z Landonem. – uśmiechnęłam się na myśl o przyjacielu - A co u mnie? Dostałam pracę. 

– Naprawdę? Gratuluję ci. To gdzie pracujesz?

– W kawiarni. Poznałam miłych ludzi, mam dogodny czas pracy i zarobki, także szczęście mi sprzyjało. – przynajmniej w tej sprawie. – A co u ciebie Anne? Jak Gemma i Robin?

– Wszyscy nie możemy się doczekać kiedy odwiedzisz nas z dziećmi. Albo to my odwiedzimy was – mówiła radośnie. – Dzwoniłam dzisiaj do Harry'ego. – nagle zmieniła temat, a wraz z tym zmienił się ton jej  głosu. Był smutny. Bardzo. – Rozłączył się po kilku minutach mówiąc, że ma dużo pracy. W tle słyszałam kobiecy głos. To ta cała Cynthia. Już ja widzę jak on ciężko pracuje– westchnęła. Żebyś tylko wiedziała.   – Ja już nie wiem co robić. Nie mogę się z nim dogadać. Nie chce rozmawiać nawet z własną siostrą. To wszystko przez tą kobietę. Nie lubię jej. - ja też. - Tak bardzo chciałabym żebyście byli razem. Żeby dzieci miały ojca – kontynuowała smutno, a ja byłam pewna, że uroniła łzę. 

– Niestety, nie chcę mówić źle na Harry'ego, szczególnie tobie. Ale Harry wybrał inną drogę porzucając swoje dzieci. Nic na to nie poradzę. Boli, bardzo, ale to jego wybór– odpowiedziałam smutno. Kończmy tę rozmowę, błagam. 

– Przepraszam cię bardzo Lily, ale Robin wrócił z pracy i muszę mu odgrzać kolację. Zadzwonię jeszcze w tym tygodniu. Trzymaj się kochana. 

– Miłego tygodnia Anne. – właśnie zakończyłam kolejną rozmowę z niedoszłą teściową.


  *****************************  


– Jak ty pięknie wyglądasz Lily– powiedział Landon gdy stanęłam przed nim. Nie wiedziałam w co się ubrać. Ubrania sprzed ciąży były jeszcze za małe, a ciążowe zdecydowanie za duże. Znalazłam jednak na dnie szafy jakieś większe czarne rurki, które musiałam kupić ze względu na atrakcyjną cenę. Do tego wybrałam jeansową koszulę, która przed ciążą była za duża na mnie. Teraz pasowała idealnie . Do tego założyłam czarne szpilki i ramoneskę. Delikatny makijaż i podkręcone włosy dopełniły cały efekt. 

– Daj spokój. Wyglądam normalnie– powiedziałam całując w nosek Darcy, na co szeroko się uśmiechnęła. 

– Wyglądasz cudownie. Ten Louis to ma szczęście– powiedział, na co zgromiłam go wzrokiem. – No co?– wzruszył ramionami śmiejąc się. Idiota. 

– Mamusia szybko wróci. Zobaczycie. – podeszłam do wózka gdzie spał Lou i pocałowałam go w policzki. Uśmiechnął się przez sen. - Góra dwie godziny i jestem w domu. - rzuciłam do Landona sprawdzając czy mam wszystko w kopertówce. 

– Nie chcę cię tu widzieć przed dziewiątą wieczorem. A teraz sio na randkę. Twój chłopak nie będzie czekał   – mówił radośnie popychając mnie w stronę drzwi.

– Louis to nie jest mój chłopak– odpowiedziałam stanowczo.

– Dobra, ja wiem swoje. Miłej randki– zaśmiał się i zatrzasnął mi drzwi przed nosem. 

No idiota.

Czyli to jest ten moment kiedy mam iść prosto na spotkanie z Louis'em?

Tak szybko?

W co ty się wpakowałaś Lily?


********************************************

Witam, witam. 

Mamy kolejną część w ramach naszego maratonu. Za jakiś czas pojawi się kolejna i ostatnia w dzisiejszym maratonie. Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie :D


Alien xx

Our Twins // h.s. ✔Where stories live. Discover now