~44~

13.5K 691 198
                                    

– O jedenastej dasz mu to lekarstwo, a pół godziny później to. Kiedy będzie miał ciepłą główkę zmierz mu temperaturę. Jeśli będzie miał gorączkę to daj pół miarki tego. Pamiętaj żeby nie otwierać na oścież okna, kiedy dzieci są w pokoju. – Lily mówiła szybko, lecz Louis nie miał problemu ze zrozumieniem. Kiwał twierdząco głową na słowa przyjaciółki z szerokim uśmiechem. – Ufam ci Lou i wiem, że sobie poradzisz.

– Damy sobie radę – uśmiechnął się, spoglądając w stronę łóżeczka, gdzie leżał jego mały imiennik. Lily zbliżyła się do mebelka i ucałowała czółko synka, a następnie córeczki leżącej we wózku obok.

– Dobrze. Będę się już zbierać. Po pracy zrobię jeszcze zakupy, Harry będzie u nas nocował przez kilka dni. Chce pomóc mi przy dzieciakach – odparła brunetka, zakładając buty i kurtkę. Przeczesała przed lustrem włosy i pożegnała się z Louis'em krótkim buziakiem w policzek. Zabrała torebkę i wyszła szybko z mieszkania chcąc zdążyć na autobus.

*****

Około południa w mieszkaniu rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Szatyn z dziewczynką na ramieniu udał się do holu, w celu otworzenia drzwi. Pociągnął za klamkę i ujrzał swoją ukochaną. Dzisiaj nie było śladu po jasnych odrostach, czerń pokrywała każdy najkrótszy kosmyk jej włosów. Louis przyglądnął się Cynthii i najwyraźniej jej strój a'la pani lekkich obyczajów mu nie przeszkadzał. Krótka, czerwona spódniczka ledwo zakrywająca pośladki, czarna, mocno prześwitująca koszula, spod której dało się zobaczyć czerwony, skąpy biustonosz. Nie mogła zapomnieć o niebotycznych szpilkach.

– Loui! –pisnęła i nie zwracając uwagi na małą istotkę na ramieniu szatyna, rzuciła się na niego. Wpiła się w jego usta i przyległa ciałem do jego. Chyba ciut za mocno, gdyż do uszu chłopaka doszło ciche łkanie. Odsunął od siebie partnerkę czy spojrzał na malutką Darcy. Ucałował jej czoło i gładził po pleckach chcąc uspokoić dziewczynkę. – O jejciu. Przepraszam – odezwała się przesłodzonym głosem Cynthia i doskoczyła do szatyna. Palcami pogładziła rączkę dziecka, lecz Małej się to nie spodobało i ukryła buzię w szyi swojego opiekuna.

– Musisz troszkę uważać Kochanie – zwrócił się do czarnowłosej posyłając jej czarujący uśmiech.

– Oczywiście – pisnęła.

– Pięknie wyglądasz – Louis skomplementował dziewczynę, lecz ta wydawała się nie być tym zainteresowana. Jej wzrok skanował pomieszczenie, jakby chciała zapamiętać każdy najmniejszy szczegół.

– Yyy, dziękuję – odpowiedziała po chwili. 

Szatyn uśmiechnął się i po zamknięciu drzwi zaprowadził ukochaną do salonu. Posadził dziewczynę na sofie i odłożył Darcy do kojca. Podał jej kilka zabawek wiedząc, że i tak nie będzie się za bardzo nimi bawić. Przynajmniej ma w swoim otoczeniu coś kolorowego. Zbliżył się do łóżeczka, w którym wesoło rączkami machał jego mały imiennik. Lekarstwa wyraźnie pomogły. Po upewnieniu się, że chłopiec nie ma gorączki wziął go w ramiona i przytulił. Chłopiec ułożył rączki na jego ramieniu i wpatrywał się w nową osobę w salonie.

– Kochanie, poznaj mojego małego imiennika Louis'a. – Cynthia wydała z siebie głośny pisk i wstała z kanapy.

Doskoczyła do chłopaka i przyglądnęła się chłopcu. Jego widok powodował u niej mdłości, lecz musiała sprawiać wrażenie zauroczonej. Palcami ozdobionymi długimi paznokciami przesunęła po policzku chłopca. ,,Przypadkowo" zahaczyła tipsem o ciało i delikatnie rozcięła policzek małego Louis'a. Chłopiec czując ból od razu zaczął płakać. Szatyn spojrzał z lekkim przerażeniem na dziecko i przytulił do piersi. Kołysał nim i szeptał coś w jego stronę, jednocześnie starając się znaleźć chusteczki. Ze zdenerwowania nie zauważył, że pudełko miał pod nosem. Białą tkaniną przetarł policzek chłopca i przytrzymał, aby zatamować cienkie stróżki krwi. Automatycznie jego wzrok spoczął na Cynthii. Siedziała na sofie i zaczęła wyciągać różne lakiery do paznokci oraz magazyny o modzie. Nie przejęła się tym, że zadała dziecku ból. Przecież o to jej chodziło.

*****

W salonie dało się czuć mocny zapach lakierów i zmywacza do paznokci. Drażniący zapach mógł zaszkodzić dzieciom, więc Louis otworzył na oścież okno zapominając o prośbie Lily. Upewniając się, że Maluchy leżą w swoich łóżeczkach i niczego nie potrzebują usiadł na sofie. Oparł głowę o zagłówek i westchnął przeciągle. Nagle poczuł ciężar na udach. Uchylił powieki i ujrzał czarnowłosą dziewczynę. Jej dłonie odpięły dwa guziczki koszuli, przez co dało się zobaczyć jej obfity biust. Pomińmy fakt, że obfity dzięki świetnemu chirurgowi plastycznemu. Szatyn uniósł głowę do pionu i przyglądnął się twarzy Cynthii. Jej dłonie powędrowały na jego policzki. Kciukiem gładziła jego policzek, by następnie dotknąć palcami jego miękkich ust. Nim Louis zdążył cokolwiek zrobić czerwone usta czarnowłosej spoczęły na jej. Po chwili oszołomienia chłopak oddał pocałunek, a jego dłonie spoczęły na biodrach partnerki. Dziewczyna przysnęła się jak najbliżej ciała Louis'a i naparła swoim kroczem na jego. Zaczęła delikatnie poruszać biodrami, czym wprawiła chłopaka w niesamowite uczucia. Jej dłonie powędrowały na biodra szatyna.Wsunęła palce pod jego koszulkę jakby chciała ją zdjąć. Zsunęła dłonie chłopaka na swoje pośladki i wsunęła pod spódnicę. Ewidentnie chciała się zabawić, ignorując obecność dzieci w pokoju. Cynthia zaczęła podciągać do góry koszulę chłopaka. Na szczęście Tomlinson oprzytomniał i odsunął od siebie Cynthię. Czarnowłosa spojrzała na niego zaskoczona i lekko zdenerwowana. Czyżby jakaś część planu właśnie nie wypaliła?

– Nie możemy tutaj Kochanie – wyszeptał szatyn, zakładając jej kosmyk czarnych włosów za ucho. Cynthia jęknęła niezadowolona i przytuliła się mocno do chłopaka. Jego dłoń zaczęła gładzić jej plecy, a usta złożyły pocałunek na głowie.

– Jesteś z pewnością zmęczony. – dziewczyna posłała mu lekki uśmiech i poczochrała przydługawe włosy Louis'a. – Prześpij się trochę, ja wezmę dzieciaki na górę i się nimi zajmę – posłała mu szeroki uśmiech.

– Naprawdę mogłabyś to zrobić? – spytał z niedowierzaniem.

– Yhm – przytaknęła całując go lekko w usta.

– Jesteś kochana. – ucałował jej policzek. Cynthia zeszła z ud chłopaka i po zabraniu bliźniaków wyszła na piętro. Louis ułożył się na sofie i okrył kocem. Był dumny, że ma tak cudowną dziewczynę. Przymknął oczy i już po chwili odpłynął do krainy Morfeusza.

****

– Myślałem, że padnę ze śmiechu na tym zebraniu, kiedy zamiast projektów na ekranie wyświetliły się filmy dla dorosłych. – Harry i Lily wybuchnęli śmiechem. Nic nie zapowiadało nagłej zmiany humoru. Po wejściu po schodach brunetka zauważyła, że drzwi do jej mieszkania są otwarte. Louis zawsze je zamykał. Rzuciła Harry'emu przerażone spojrzenie i wbiegła do mieszkania. Torbę z zakupami położyła na ziemi i wpadła do salonu. Na sofie w najlepsze spał Louis. Zbliżyła się do łóżeczek. Były puste.

– Może zaniósł je na górę – usłyszała równie przerażony głos swojego chłopaka. – Sprawdzę piętro. – posłał jej lekki uśmiech i zniknął z pola widzenia dziewczyny. Lily nie wiedziała co zrobić. Może to głupie, ale pobiegła sprawdzić kuchnię i łazienkę. Puste. Wróciła do salonu i teraz zwróciła uwagę na lekko wyczuwalny zapach zmywacza do paznokci. Była tu kobieta? Louis nie wspominał, że ktoś miałby tutaj przyjść. Przecież on z pewnością nie malował paznokci.

Po chwili usłyszała kroki na korytarzu. Odwróciła się w jego stronę i ujrzała Harry'ego. Był sam.

– Kochanie, weź głęboki wdech – zaczął, zbliżając się do niej. Lily wyczuwała co chłopak chce jej powiedzieć. Oczy zaszły jej łzami, a warga zadrżała.

– Lily? Harry? – usłyszeli za sobą. Odwrócili się w stronę sofy. Louis siedział na niej przecierając oczy. – Co się stało? – spytał zaspanym głosem.

– Dzieci...zniknęły – wyszeptał z trudem Harry. 

W jednej chwili Lily zrobiła się blada, jej oddech zwolnił. Poczuła jak jej ciało robi się lekkie i wiotkie. 

Our Twins // h.s. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz