~19~

18.5K 696 379
                                    

Punkt siedemnasta w mieszkaniu rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Otworzyłam drzwi i ujrzałam wesołą twarz Louis'a.

– Hej Skarbie – usłyszałam jego cudowny, męski głos, a następnie poczułam miękkie wargi na moich. Były takie ciepłe.

– Cześć – uśmiechnęłam się i pogładziłam jego policzek.

– Gotowi?

– Oczywiście – uśmiechnęłam się szeroko i przyglądnęłam się mu. Louis ubrany był w białą koszulę, czarny garnitur, beżowy płaszcz oraz czarne buty, które uzupełniały stylizację. Jedynym słowem, wyglądał bosko. Ale on zawsze wygląda bosko!

– Ślicznie wyglądasz – skomentował z wiecznym uśmiechem, a na moje policzki wstąpił rumieniec. W odróżnieniu od chłopaka nie wyglądałam tak dobrze. Miałam czarne spodnie, o założenie których poprosił Louis, białą koszulę, której odpięłam dwa guziki od góry, a także czarną ramoneskę. Do tego przed wyjściem miałam założyć czarne buty na grubym obcasie oraz zabrać torebkę.

– Może ja się pójdę przebrać. Nie pasuję do ciebie – zaczęłam skrępowana wskazując to na niego to na siebie.

– Lily wyglądasz ślicznie. – założył kosmyk moich włosów za ucho i przytulił mnie. Szybko się od niego odsunęłam, a on spojrzał na mnie niezrozumiale.

– Pomnę ci garnitur – zaśmiałam się i strzepnęłam niewidzialny pyłek z jego torsu. Chłopak zaśmiał się dźwięcznie.

– Pójdę po dzieci do pokoju i muszę jeszcze nałożyć szminkę. Starłeś mi ją – zaśmiałam się wskazując słaby kolor na ustach.

– Twoje usta są tak piękne, że jej nie potrzebujesz – zaśmiał się. Jak on to robi, że bez względu na to co zrobi jest taki słodki i kochany? 

Razem z chłopakiem udałam się do pokoju dzieciaków. Maluchy przebrane i gotowe do drugi leżały w łóżeczkach. Gdy tylko zobaczyły Tomlinson'a ich uśmiechy się powiększyły i zaczęły piszczeć. Chłopak stwierdził, że sobie poradzi i żebym zajęła się sobą. Z uśmiechem pobiegłam do łazienki i poprawiłam makijaż oraz włosy. Sprawdziłam czy mam wszystko w torebce i zeszłam na parter. Chłopak kucał przed dwoma nosidełkami i robił głupie miny. Podeszłam cicho i założyłam buty. Od razu jestem wyższa.

– Gotowa? – chłopak uśmiechnął się i wstał. Potwierdziłam głową i chwyciłam jedno nosidełko. Louis szybko wyciągnął dłoń i przejął przedmiot.

– Nie będziesz nosiła Skarbie.

– Niech ci będzie – uśmiechnęłam się i po zamknięciu mieszkania wyszliśmy na dwór. 

Ułożyliśmy bezpiecznie Maluchy w samochodzie i zajęliśmy swoje miejsca. Po piętnastu minutach byliśmy pod blokiem, w którym mieszkał chłopak. Prezentował się zdecydowanie lepiej jak ten mój. Wyszliśmy z samochodu i wyjęliśmy nosidełka. Tym razem również nie było mi dane jego noszenie. Weszliśmy do jednego z bloków i windą wjechaliśmy na czwarte piętro. Następnie mieszkanie numer czternaście. 

– Lottie! – chłopak krzyknął, a z pomieszczenia po prawej wyszła wysoka i bardzo ładna dziewczyna o białych włosach. – To Lily moja dziewczyna, Lily to Lottie moja siostra.

– Tak właściwie to Charlotte. – dziewczyna z szerokim uśmiechem podeszła do mnie i uścisnęła. Kolejna pozytywna energia. – To są te słynne Maluchy? – wskazała na nosidełka, a ja przytaknęłam. Podbiegła do swojego brata i kucnęła przy nosidełkach. Szybko udało jej się rozbawić Darcy i Lou, co świadczyło o tym, że idealnie się dogadają.

Wyjaśniłam dziewczynie co i jak oraz pokazałam zawartość torby, w której przywiozłam rzeczy dla dzieci. Lottie z uwagą wszystkiego wysłuchała, a następnie prawie wypchnęła nas z mieszkania. Wywołana przez chłopaka winda szybko przyjechała i mogliśmy wejść. Zaśmiałam się na wspomnienie Lottie. Po chwili zauważyłam, że Louis wpatruje się we mnie.

Our Twins // h.s. ✔Where stories live. Discover now