| 52 |

2K 208 46
                                    

Budzik dzwoniący o siódmej wyrwał mnie ze snu, chociaż tak bardzo tego nienawidziłem. Długo nie mogłem usnąć i czułem potworne zmęczenie.

– Kawa, panienki – usłyszałem Mikołaja. – Dziś jest piękny dzień na sukces, więc wstajemy.

– Zamknij pysk – mruknąłem.

– Grzeczniej, kolego. Bo wrzucę na fanpage zdjęcie jak śpisz.

– Spierdalaj.

– Masz tu kawusię i nie bądź mrukiem. – Podsunął mi styropianowy kubek pod nos.

– Spierdalaj z tym – rzuciłem, odwracając się na drugi bok.

– Nie możesz spać? – zapytał Paweł.

– Nie wiedziałem, że poranne bieganie w Nowym Jorku jest takie cudowne. Spotkałem kilka fajnych osób i...

– Zamknij mordę – ryknąłem. Potrzebowałem jeszcze chwilę snu, a jego głos działał mi na nerwy.

– Oh, Alanek się nie wyspał? Dobra, nieważne, zajmuję łazienkę. Radzę wam wstawać, bo się spóźnimy. Korki, panowie, korki.

Miałem jeszcze kwadrans lenistwa i musiałem wreszcie się ruszyć. Podczas śniadania czułem, jak mój żołądek się ściska i nie mogłem nic w siebie wepchnąć. Mikołaj już nie był tak rozmowny i widziałem przerażenie w jego oczach. Pakując gitary do taksówki, czułem, jakbym zaraz miał zwymiotować. Pod odpowiedni adres jechaliśmy w ciszy, a przed budynkiem zatrzymaliśmy się za chwilę.

– To nasz dzień, chłopaki – powiedział Paweł i to on ruszył przed siebie, otwierając szklane drzwi.

Nie spodziewałem się aż tylu osób. Było ich kilkanaście albo nawet kilkadziesiąt. Języki mieszały się i wyłapałem hiszpański czy czeski, ale z Polski byliśmy jako jedyni. Nim się spostrzegłem, Mikołaj zaczął nawiązywać znajomości. Ludzie byli naprawdę mili i ze wzajemnością opowiadaliśmy o sobie. Zaniemówiłem, widząc dziewczynę, której covery kiedyś podziwiałem. Wiedziałem, że jesteśmy już pozamiatani, bo jej głos był czymś cudownym i nikt nie mógł się z nią równać. Przyłapała mnie na zerkaniu na nią i dosiadła się. Czułem jak mój język plącze się, a ona uważała wszystko za zabawne.

– Twoje dziecko? – zapytała, widząc moją tapetę, gdy podświetliłem ekran, by sprawdzić godzinę.

– Moja córeczka.

– Śliczna.

– Dziękuję.

Zapytała skąd jesteśmy i życzyła nam powodzenia. Zaproponowała wspólne zdjęcie, a ja czułem jak trzęsą mi się ręce. Wiedziałem, że zaraz zobaczę siebie na jej Instagramie i już nie mogłem się doczekać aż odejdzie, by je zobaczyć, bo nie chciałem wyjść na szaleńca. Wywołali nazwę jej zespołu, więc pożegnała się. Odeszła, a ja prędko wszedłem w odpowiednią aplikację. Miałem ochotę piszczeć jak mała dziewczynka, widząc jej "Powodzenia Alibi!" w opisie.

Czekanie ciągnęło się w nieskończoność, gdy kolejne zespoły wchodziły do sali przesłuchań i wychodziły z minami, które tak naprawdę nie mówiły nic.

– Alibi? Polska? - usłyszałem w pewnej chwili, co wyrwało mnie z zamyślenia o Marcie.

Zerwałem się z krzesła i spojrzałem na Pawła i Mikołaja. Moje serce waliło, a nogi były ciężkie jak nigdy dotąd. Kobieta poprowadziła nas ciemnym korytarzem i w końcu znaleźliśmy się na scenie. Spojrzałem na jury i czułem jak opuszcza mnie ostatni procent pewności siebie. Wiedziałem, że zawalę grę przed Jasonem Cubbinsem, którego tak uwielbiałem. Poza nim był jeszcze właściciel wytwórni muzycznej oraz gwiazda popu, którą uwielbiała moja mama z Amandą oraz basista z zespołu, który wygrał konkurs rok temu.

KołysankaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz