5. meditation, 1870-71

907 157 74
                                    

monet kochał malować swoją żonę

była dla niego wszystkim

nawet gdy umierała, była dla niego piękna - uwiecznił jej portret

_________

— Chcesz kawy? — Namjoon zapytał cichym głosem, ostrożnie, jakby połowa świata spała właśnie w ich mieszkaniu, a on nie chciał jej zbudzić.

Wyszedł z kuchni, trzymając w prawej ręce zielony termos ze swoją kawą, dopiero zaparzoną.

— Słyszysz mnie?

Yoongi nie zareagował. Czuł, że jeśli tylko by się ruszył, rozpadłby się na kawałki.
Nie rozumiał, czemu tak cierpiał. Kiedyś fizycznie nie wytrzymywał myśli o ojcu, a teraz... teraz nie mógł odepchnąć od siebie wspomnień i, co gorsza, łaknął ich.

Więc myślał - o nim, o swoim ojcu, o kimś, kto przecież zrujnował mu życie, ale dla niego to się nie liczyło, bo jakaś miłość, schowana gdzieś głęboko w nim, nagle zaczęła się wyłaniać.

Była brzydka, obdrapana, śmierdząca i kompletnie nieproszona.

Ale także cudownie odrętawiająca... gdy tylko myślał o tym, jak ojciec uczył go chwytać poprawnie pędzel przez tydzień, jak kiedyś na jego siódme urodziny kupił mu aż trzy torty i pozwolił je jeść na śniadanie, obiad i kolację, prawie miał wrażenie, że nic złego nigdy się nie wydarzyło.

Że kochał ojca, a ojciec kochał jego.

I już nie nienawidził siebie za swój gniew na kogoś, kto stracił najpierw ukochaną, a potem i syna.

— Do cholery jasnej, czy się, kurwa, kiedyś odezwiesz!? — krzyknął nagle Namjoon, a Yoongi odwrócił się w jego stronę i... czuł, że się rozpada.

Namjoon płakał.

— Ja pierdolę, przepraszam, Boże, nie chciałem krzyczeć... nie powinienem, stary, Yoongi, Jezu... Kurwa... - mamrotał, a łzy ściekały po jego twarzy jak z rynny.

— Namjoon... — wychrypiał w końcu Yoongi. Jego głowa stała się ciężka, umysł przeciążony, nie wiedział, co robić.

Sam nie umiał sobie poradzić, a co dopiero pomóc Namjoonowi?

Jak mógł sprawić, że najsilniejszy człowiek, jakiego znał, płakał?

Namjoon schował twarz w dłoniach, jakby chcąc ukryć swoje łzy. Ciało drżało mu z każdym rozdygotanym szlochem.

— Tak mi przykro... — Namjoon odezwał się, a jego głos krajał Yoongiemu serce na coraz to mniejsze kawałki. —Yoongi, ja chcę ci pomóc, naprawdę, ale...

— Przestań! Namjoon, cicho, proszę...

— Nie mam pojęcia jak.

— Pomagasz mi, Namjoon, pomagasz, rozumiesz?! Ale proszę, zamknij się, nie płacz, proszę, proszę...

Yoongi skulił się na kanapie, a niepożądane łzy kręciły mu się w oczach. Zakrył głowę ramionami i próbował zniknąć.
Słyszał jak Namjoon pociąga nosem, oddycha głęboko i próbuje wydusić z siebie jakieś słowa, ale na marne.
Kręcił się po pokoju, jak zwykle, gdy intensywnie myślał. Przystanął i...

Nagle Yoongi poczuł jak Namjoon go obejmuje.

Ogarnęło go ciepło i miłość, jakiej dawno nie czuł. Rodzinnej, braterskiej. Takiej miłości nie złamie żadna kłótnia, bieda czy tragedia... dlaczego Yoongi tego nie doceniał?

work of art;;yoonseokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz