8. the japanese footbridge and the water lily pool, 1899

471 55 20
                                    

japoński mostek mógł być symbolem metafizyczności
Bycia,
wolności,
ale również zgody z naturą i pojednaniem subiektywnego i obiektywnego świata
skupiając się na centrum mostka, jesteśmy połączeniem tych dwóch światów,
choć te dwa światy są przeciwieństwami; niebo i woda;
oto jednak jesteśmy, dryfując między nimi, ani tu, ani tam

dokładnie tam, gdzie monet chciał, abyśmy byli

—————————

Dzień składał się głównie z ust zaciśniętych w cienkie linie, wszechobecnej czerni i okazjonalnych łez.

Yoongi niecierpliwie odliczał czas i gdyby nie Namjoon, zapewne wyszedłby po pierwszym sztywnym ukłonie w stronę urny z prochami.
Nie chciał dłużej widzieć zaokrąglonych linii nosa – bardzo podobnych do tych, które widział w lustrze, miał dość patrzenia na oczy w kształcie migdałów – złudnie wyglądających tak jak te jego.

— Dziękuję za przyjście — ukłonił się mechanicznie do losowej osoby, która wychodziła z sali.
Namjoon przez całą ceremonię był obok niego. Od ścian przestały odbijać się szepty, pojedyncze szlochy i stukot szpilek. Została tylko jedna osoba, skulona przed wielkim portretem zmarłego.

Yoongi zacisnął drżące usta, wpatrując się w plecy swojej babci. Poczuł na ramieniu dłoń Namjoona i nawet nie musiał odwracać głowy, aby zrozumieć.

Problem w tym, że nie chciał i wiedział, że ona też tego nie chciała. Ale jakaś jego część, gdzieś głęboko, marzyła, aby zamienić z nią chociaż dwa słowa, spojrzeć w jej migdałowe oczy, dostrzec jednakowo zaokrąglony nos i... gdyby się uśmiechnęła, dostrzec w niej swoje własne odbicie.

Taka tęsknota tkwiła w nim od zawsze, ale nigdy wcześniej nie nauczył się, co znaczy. Właściwie, nawet teraz, stojąc tak blisko, wolał się odwrócić i zignorować ciśnięcie w klatce piersiowej. Tak było łatwiej.

Ale nie mógłby znieść rozczarowania Namjoona. Chciał być nie tylko lepszym człowiekiem, ale i przyjacielem. Był mu to winien.
Mimo tego że każda komórka w jego ciele próbowała go powstrzymać, stanął obok starszej kobiety. Czuł na sobie ciężar spojrzenia swojego ojca.

— Przepraszam, że nie dzwoniłem — powiedział jedynie. Bo co mógł innego powiedzieć?

Milczenie.

Po chwili usłyszał kroki Namjoona, powoli oddalające się. Yoongi został sam na sam z kobietą, o której nie wiedział nic, ale w której domu spędzał każde wakacje do szesnastego roku życia. Na palcach jednej dłoni mógł wyliczyć, ile razy się do niego uśmiechnęła... ale to samo mógł powiedzieć o sobie.

— Ja też przepraszam — powiedziała tak niespodziewanie, że Yoongi prawie podskoczył. Myślał, że to jedyne, co dziś (albo już kiedykolwiek) od niej usłyszy, ale wciągnęła powietrze i... — Wiesz, chciałam wierzyć, że to twoja wina... Ale nie udało mi się i teraz nie wiem, co... — urwała i powoli wypuściła oddech.

Jej głos był kruchy, jakby mówienie sprawiało jej dużo wysiłku. Zapewne tak było.
Czy powinien odpowiedzieć? Słowa utkwiły w jego gardle, głowę miał wypełnioną niezrozumiałym szumem.

Niespodziewanie poczuł na palcach szorstki materiał. Drgnął, jakby ukłuty szpilką, nim zerknął na swoją dłoń. Trzymał kopertę.
Była w kolorze piany z mleka, cienka. Nie miał pojęcia, czego się spodziewać, ale przed oczami błysnęło mu wspomnienie; powietrze pachnące słońcem, dłoń z kremowym papier, ubrudzonym ciemnym tuszem. Niechcący (albo nie do końca) przewrócił kałamarz.

work of art;;yoonseokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz