11 Hit me, ok?

306 16 0
                                    

-Jiwon? 

Lisa była zmieszana, w negatywny sposób. Widząc Jiwona zmienionego w wilkołaka.
Co z tego, że był w chuj zajebisty. Okłamał ją.

-Nie walcz z tym, Lisa. To zaraz minie.

Wtedy Lisa uświadomiła sobie, że tak naprawdę chciała zmienić się z powrotem w człowieka. To jej drugie "ja" chciało zaatakować tamtego człowieka.

Zmieniła się w człowieka. Zrzuciła z siebie Jiwona i stanęła na przeciwko niego.

-Masz mi coś do powiedzenia? -spytała.

-A ty? -zza jej pleców było słychać głos alfy.

-Zamknij japę, nie Ciebie pytam.

-Ok.

-Lisa, to wszystko po to, by....

-By mnie chronić? Bym była bezpieczna? -Lisa patrzyła na niego z kpiną.

-Tak, Lisa..

-Nie wierzę Ci.

-Wróciłaś Park Bom -wysoki, przystojny mężczyzna pojawił się znikąd -Wróciłaś jako Alfa.

-Ji yong. Witaj, przyjacielu -odrzekła ze spokojem kobieta.

-Przyjacielu -prychnął -Nie jesteśmy przyjaciółmi, Park.

Kobieta zagwizdała, a za jej plecami pojawiło się całe stado wilków.

-Hehe, dobry żart. Chłopaki! 

I tak oto Lisa i Jiwon stali się granicą między dwoma stadami, do których należeli. Wśród stada Ji yonga, LaLisa rozpoznała Jinhwana, Hanbina oraz Jennie uśmiechającą się do niej.

-LaLisa! -i zjawiła się Chae-young, automatycznie się zatrzymała, gdy zobaczyła ogromną liczbę wilków -spotkanko wilczków jak widzę.

-No a jak -Jennie puściła jej oczko.

-Uważaj, na kogo mówisz wilczek, szmato -ciemnowłosy chłopak podszedł do Chae i złapał ją za włosy. Dziewczyna pisnęła.

Lisa podbiegła do nich i wykręciła chłopakowi rękę. Puścił rudowłosą, jednak miałswoje ostatnie słowo. Kopnął rudowłosą w brzuch, przez co przewróciła się i skuliła z bólu. Hanbin od razu do niej podbiegł.

-Jeszcze raz coś jej zrobisz, lub odezwiesz się do niej w ten sposób, twoje pokruszone kości wylądują na głowie mojej babki od matmy, szmaciarzu - warknęła dziewczyna i rzuciła z ogromną siłą chłopaka o drzewo. 

Wszyscy patrzyli się z opadniętymi szczękami na tą sytuacje.
Lisa ukucnęła przy Chae. Złapała ją rękę. Poczuła, jak przejmuje, po chwili ustający ból dziewczyny. 

-To było zajebiste, stara -Jennie podeszła i przybiła piątkę z blondynką.

-No, dojebałaś -Chae przytuliła przyjaciółkę.

Hanbin nic nie odpowiedział, ponieważ cały czas słuchał rozmowy Ji yonga z alfą wrogiego stada. Podjęli się walki. Hanbin i Jennie pobiegli walczyć, a Lisa razem z Chae odeszły na bok.

Nagle w powietrzu rozległ się świst strzały. 

-Ja pieprze Hanbina, Lisa! -Chae wydarła mordę na cały park.

Lisa opadła na ziemię. Strzała trafiła w brzuch.

-Co jest kurde? -Lisa spojrzała na strzałę i na krwotok.

Chae złapała dziewczynę w pasie, co uchroniło ją od wypadku.

-Dokończymy to, spierdalamy!! -krzyknął Ji yong.

Zanim wszyscy dotarli do budynku stada, wiele osób ucierpiało. Bobby podbiegł do Lisy i razem z Chae pobiegli do budynku trzymając Lisę na rękach.

Lisa była jedną z osób, które zostały zaprowadzone na piętro szpitalne. 
Strzały były pokryte jedną z groźniejszych odmian wilczego ziela, dlatego w szybkim tempie rozprzestrzeniało się po ciele.

-Podamy Ci coś mocnego. Będzie bolało, a nie chcemy tego -powiedziała pielęgniarka i wbiła dziewczynie igłę w żyłę.

Dziewczyna już chciała krzyczeć coś w stylu Pojebało Cię?, ale byłą zbyt zmęczona i odurzona tojadem.

*

Lisa znajdowała się w przytulnym pokoju. Podniosła się i usiadła na krańcu łóżka.

-O, wstałaś -Chae przytuliła dziewczynę.

-Gdzie jesteśmy? -zapytała.

-Teraz w pokoju Jinhwana. On spał z Jiwonem i Hanbinem, bo Hanbina pokój też ktoś zajął.

-Ma wygodne łóżko -Lisa znów opadła na poduszkę i wtuliła się w nią.

-Ten przystojny mężczyzna, chciał byś do niego przyszła, jak się obudzisz. I w ogóle weź, oni Ci wczoraj takie rzeczy robili. To wilcze ziele to serio... ja nie wiem.

-Nie pójdę do Jiwona. Okłamał mnie... -wymamrotała Lisa.

-Ale nie Bobby. Chodzi o alfę. Dużo się dowiedziałam przez ten czas.

-OMG... -po chwili Lisa uświadomiła sobie coś.

Złapała Lisę za głowę i spojrzała w jej oczy.

-Miałam Cię pilnować...

-Dobra, zaraz też mi dasz -Lisa nie przejmowała się tym, że Chae wzięła amfetaminę bez niej.

-To gdzie ten alfa?

-Nie wiem. 

Dziewczyny wyszły z pokoju i udały się do pokoju obok. Jiwon, Hanbin i Jinhwan siedzieli na łóżku i robili coś w telefonach.

-Gdzie jest alfa? -spytała Lisa.

-Zaprowadzę was -Jiwon wstał.

-Powiedz, gdzie jest -ton Lisy był poważny.

Czuła się z tym źle, że okłamywała Jiwona, ale on wiedział. Wiedział i nie powiedział.

-Na końcu korytarza na pierwszym piętrze. Ale Lisa, przepraszam, ja.. -nie wiedział jak powiedzieć, to co czuł.

-Wiedziałeś, prawda? Wiedziałeś od początku. Eh, no. Po prostu, mogłeś mi powiedzieć.

-Uderz mnie, ok? Jebnij mi w twarz mocno w chuj, ale wybacz mi.

-Mhm...

Dziewczyny wyszły i udały się do Ji yonga.

-Dzień Dobry -ukłoniły się.

-A witam, witam.

-Chciał się pan ze mną widzieć?

-Owszem. Ja wiesz, nie jesteś z naszego stada, ale postanowiliśmy Ci pomóc. Jesteś nowa. Przydzieliłem Ci Jennie, tą śmieszkę, by pomagała Ci w naszym budynku. Park Bom nie należy do alf, które pomagają młodym betom.

-Zauważyłam.

-Pomożemy Ci. Zwłaszcza, że jesteś związana z Jiwonem.

-Z Jiwonem..

-Jesteście ze sobą bliżej, niż myślisz. Wracając do tematu wiedzieć, że to nie będzie niosło problemów. Chcę abyś przyrzekła, że nie przyniesiesz szkód poprzez swoje stado. Przyrzeknij, na coś życie.

-Przyrzekam -Lisa podniosła rękę, a drugą położyła na sercu -na swoje życie. Nie przyniosę wam szkód.

-Dziękuję. Tak w ogóle jestem Kwon Ji yong.

-LaLisa Manoban.

-Park Chae young.

Dziewczyny pożegnały się i wyszły.

-Ciekawe życie.

Young WolvesWhere stories live. Discover now