#7

50.5K 2.8K 455
                                    

Te cztery dni szybko mijają. Z wybranymi dziewczynami mamy cały dzień wolny, więc mogłyśmy spać trochę dłużej. Wzięłyśmy swoje specjalne mundurki, potem wzięłyśmy prysznic.
Dzisiaj moje włosy były lekko niesforne, więc upięłam je w dobieranego warkocza, a jego koniec sięgał mi do łopatek. Poprawiłam beżową sukienkę i zawiązałam brązowy fartuszek. Podwinęłam rękawy, aby sięgały lekko za łokcie. Na nogi założyłam znoszone granatowe baleriny. O wyznaczonej godzinie stawiłyśmy się u Szelmy.

-Dziewczyno, popraw ten mundurek i upnij włosy, bo obydwie oberwiemy- dostała ochrzan Lauren.

Dziewczyna jest od niedawna tutaj, ale lubi zadzierać nosa. Z niechęcią wypisaną na twarzy wiąże włosy w wysokiego kucyka i poprawia rękawy.

-Ty.- pokazała palcem prosto na mnie- obsługujesz główny stół.

Cholera..., nie tylko nie to. Widziałam współczucie na twarzach dziewczyn, żadna nie chce trafić głównego stołu.
Przy głównym stole zasiadają tylko najważniejsze osoby, reszta siada razem przy innych stołach.

Po kwadransie i kilku uwagach od Szelmy kierujemy się do głównej sali. Na korytarzu widzimy wychodzące dziewczyny z kuchni, które na wózkach mają poukładane półmiski z jedzeniem i dzbanki z napojami.

Wchodzimy na salę, która jest jeszcze pusta. Dziewczyny zostawiają wózki i wracają do kuchni. My rozkładamy jedzenie na odpowiednich stołach.
Przy stole głównym jest tylko osiem miejsc Dębowy wilk i jego dwóch zaufanych ludzi. Czyli będzie pięciu gości. Poprawiam sztućce przy stole.

Do sali wchodzi Justa i rozpala ogień w kominku, w koszu zostawia drewno, aby za chwile dołożyć kolejną partię drewna.

Gdy wszystko jest gotowe, z dziewczynami ustawiamy się pod ścianą i czekamy, aż wejdą wilkołaki. Po pięciu minutach wchodzą do sali. Na samym przodzie z betą idzie alfa.
Jest on wyższy niż pozostali na moje oko jakieś metr osiemdziesiąt parę lub nawet dziewięćdziesiąt. Czarne włosy ma zaczesane do tyłu, na twarzy kilkudniowy zarost. Po jego chodzie widać od razu, że jest alfą albo bardzo pewny siebie. Ubrany w brązową koszulkę z krótkim rękawem i ciemnozielone bojówki wygląda, jakby wrócił z terenu.
Dębowy wilk cały czas mówi, a główny gość ma minę, jakby uważnie słuchał każdego słowa.

Zasiadają do stołu, nawet na nas nie patrząc. Nakładają sobie jedzenie na talerz i w ciszy konsumują. Dalej stojąc pod ścianą, z dala od dziewczyn rozglądam się po sali. Wszyscy są wpatrzeni w talerze i pochłaniają ogromne ilości jedzenia. Ogień w kominku leniwie pożera drewno. Dzięki kominkowi na sali jest znacznie cieplej. Tutaj nigdy nie było upalnego lata ani mroźnej zimy zawsze coś pomiędzy wiosną a jesienią.

-Porozmawiam z ojcem, żeby wysłać więcej jednostek na granice.-odzywa się nagle alfa, a ja wracam spojrzeniem na główny stół.

W tym momencie główny beta podnosi szklane, a ja nalewam do niej soku pomarańczowego. Zawsze na kolacje pije to samo tak jak jego ludzie siedzący przy stole. Alfa także podnosi szklankę.

-Szanowny alfo, co nalać?-pytam się, a on nawet na mnie nie patrzy.

-Wodę.-i w tym momencie wkłada kolejny kęs jedzenia do ust.

Nalewam wody do szklanki i z powrotem stoję pod ścianą na swoim miejscu. Nikt z głównego stołu na mnie nie patrzy, bo stoję za ich plecami. Z tego miejsca mają doskonały widok na resztę sali.
Część osób skończyła jeść i prowadzili w miarę ciche rozmowy.
Dębowy wilk znowu podniósł szklankę, a ja ruszyłam z dzbankiem. Niestety niedane mi było dojść do stołu, bo nadepnęłam brzeg sukni, co skutkowało, tym że połowa zawartości dzbanka wylądowała na plecach alfy.
O kurwa... na momencie zrobiło mi się gorąco. Szybko upadlam na kolana i pochyliłam się tak, że czołem dotykałam podłogi. Wszystkie rozmowy ucichły.

-Wybacz alfo...proszę.-głos mi się łamał.

-Ty głupia idiotko.-syknął.- Ja Cię nauczę jak powinnaś się zachowywać.

Usłyszałam szuranie krzeseł.

-Zabrać ją do ciężarówki. Beto, daj mi coś na przebranie. Nie będę wracał cały mokry tyle godzin.-Po jego głosie słyszałam, że jest bardzo wkurzony.

Ktoś mocno podciągnął mnie za ramiona do góry, byli to ludzie alfy. Widziałam tylko plecy alfy, który właśnie wyszedł z dębowym wilkiem z sali. Wilkołaki ciągnęły mnie w stronę wyjścia. Spojrzałam na wszystkich w sali i dostrzegłam przejętą Meg. Dłonią zasłoniła usta, a w oczach zauważyłam łzy, kręciła głową na boki, jakby chciała zaprzeczyć temu co widzi.

Zostałam wrzucona do srebrnej ciężarówki, choć stawiałam opór, oni jakby w ogóle go nie zauważyli. Trzasnęli drzwiami.
Nie wiem, jak długo siedzę w ciemności. Zdaje się to być długo i zarazem krótko.

Dziękuję za wyświetlenia i gwiazdki, jak i za miłe komentarze :)
Następny rozdział już w środę i to z perspektywy alfy.

Płomień LunyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz