#39

41.1K 2.3K 209
                                    

W nocy z nadmiaru wrażeń nie mogłam spać, gdy już mi się to udało, zostałam wybudzona z cudownego snu. Tegan wcale nie żartował, że rano wyjeżdżamy.
Poszłam pożegnać się z dziewczynami, tym razem towarzyszył mi Tegan. Nie był on tak wspaniałomyślny, jak Kade i wszedł ze mną do kuchni. Dziewczyny już były w pod koniec przygotowywania śniadania, gdy weszliśmy, pokłoniły się nisko alfie.

Pożegnałam się z nimi, miałam dziwne wrażenie, że to jest nasze ostatnie spotkanie. Starałam się nie uronić już żadnej łzy, wczoraj było ich, aż nadto. Po ostatnich mocnych uściskach od dziewczyn opuściliśmy
kuchnie. Udaliśmy się do głównej sali na śniadanie. Gustaw był dziwnie milczący zazwyczaj, gdy miał gości, to ciągle coś mówił. Dante z Kadem cicho rozmawiali między sobą, zbyt cicho by mój ludzki słuch mógł to usłyszeć.

Po chwili na sali były już obecne wszystkie wilkołaki. Widziałam nawet Jeffa, siedział w dość odległym kącie sali. Chyba starał się nie rzucać w oczy alfie po wczorajszym.

Wszyscy jedli ogromne ilości jedzenia, więc moje dwa naleśniki wyglądały bardzo skromnie. Tegan już chciał mi nakładać jajecznice, ale powiedziałam mu, że nic więcej nie zjem. Dość szybko dał za wygraną, było to lekko dziwne.
Po wyjściu ze stołówki udaliśmy się prosto na plac główny, gdzie czekał nasz samochód. Kade i Dante już zapakowali bagaże i czekali przy samochodzie. Tegan tak samo, jak w drodze tutaj usiadł ze mną z tylu. Dante kierował, a Kade zamyślony patrzył przez boczne okno.
Ja także nacieszyłam oczy, szybko zmieniającym się widokiem. Czułam jednak, że moje powieki są ciężkie ze zmęczenia. Po pewnym czasie poddałam się, nasilającemu się zmęczeniu.

Położyłam się na tylnym siedzeniu, a głowę położyłam na kolanach Tegana. Poczułam, jak jego ręka opada delikatnie na moje ramie. Drugą ręką bawił się moimi włosami. Zamknęłam oczy, było to przyjemne uczucie.
Po chwili dotknął moje ramię i powiedział.

-Już jesteśmy na miejscu.

-Co?- zdziwiłam się, przecież dopiero co się położyłam.

-Chyba komuś się przysnęło.- powiedział z rozbawieniem i otworzył drzwi.

Jeszcze nie za bardzo rozbudzona wysiadłam z samochodu, potykając się o własne nogi. Nie upadłam, złapałam się ręką brzegu samochodu, mimo to poczułam silne ręce Tegana łapiące mnie w pasie.

-Poradziłabym sobie.- powiedziałam, obracając się w jego ramionach.

-Wiem.-nachylił się do mojego ucha i po chwili poczułam ciepły oddech.-Ale lubię Cię dotykać.

Uśmiechnęłam się do niego. Potrafił być bardzo miły i ... uroczy, chyba tak bym go określiła. Mój zasób słownictwa w takich sytuacjach jest trochę ubogi.

Szliśmy w stronę domu, na progu widziałam Dantego, jak obejmował Tess. Blondynka była szczęśliwa, bo na jej twarzy widniał wielki uśmiech. Mijając ich, pomachała do mnie, a ja odwzajemniłam jej gest.
Tegan poszedł ze mną na samą górę i jak to zawsze on, otworzył przede mną drzwi.

Nagle przypomniało mi się coś, co miałam zrobić już w warowni.

-Zapomniałam Ci powiedzieć, że dziewczyny bardzo Ci dziękują za to, że mają normalne posiłki. Za bardzo się stresowały, aby zrobić to osobiście.

-Już to wiem. Słyszałem, jak ta dziewczyna w czarnych włosach szeptała to do Twojego ucha.- powiedział, uśmiechając się cwaniacko.

-Kade miał trochę więcej przyzwoitości i nie podsłuchiwał.- powiedziałam lekko oburzona.

-Jesteś pewna?

Wiem, że się ze mną droczył. Inaczej wiedziałby o tym, że spotkałam Jeffa już na wizycie w pokoju dziewczyn.

Płomień LunyWhere stories live. Discover now