54#

31.5K 1.9K 179
                                    

Elizabeth

Obudziłam się, gdy promienie słońca przedzierały się przez niezasłoniętą zasłonę. Nadal czułam się osłabiona, ale ból głowy ustąpił i jakoś wstałam z łóżka. Idąc do łazienki, zauważyłam tace ze śniadaniem leżącą na stoliku.
Po wyjściu z łazienki usiadłam by zjeść choć trochę śniadania. Nie za bardzo miałam apetyt, ale wiem, że Tegan nie darowałby mi, gdybym zostawiła nieruszony posiłek.

Wczoraj całe popołudnie Tegan spędził ze mną w pokoju. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz spędziliśmy tyle czasu razem. Zawsze wychodził wcześnie i wracał dopiero wieczorem. Całe szczęście, że wtedy mogłam spędzać ten czas z dziewczynami.

To, co wydarzyło się na balu, na zawsze pozostanie w mojej pamięci.  To wydarzenie sprawiło, że jeszcze bardziej nienawidzę wampirów, to rządne krwi bestie, zasługujące tylko na śmierć.

Eva przyszła do mnie koło południa i razem wybrałyśmy się do Tess. Jej brzuszek był już dość mocno zaokrąglony, a chłopiec rozwijał się prawidłowo. Zapukałyśmy do jej pokoju, a słysząc zaproszenie, weszłyśmy. Tess siedziała na fotelu i piła herbatę.

-Jak się czuje przyszła mamusia?- zapytała słodko Eva.

-Dobrze, tylko plecy zaczynają mnie boleć.

-To chyba nici z małego spacerku.

-Spaceru nigdy nie odmówię.- powiedziała Tess i odstawiła kubek.

Dni robiły się chłodniejsze, ale ja nie odczuwałam tego, jak inni. Ostatnio cały czas było mi ciepło, pomijając wczorajszy dzień.
Z dziewczynami poszłyśmy zobaczyć, jak idzie praca przy głównym domu. Budynek był o wiele większy niż poprzedni i jest murowany. Robotnicy zaczynali już wykańczać środek budynku, więc tak jak ostatnio mówił Tegan, powinni skończyć za jakieś trzy tygodnie.
Po przyjrzeniu się nowemu domowi poszłyśmy do ogródka, gdzie usiadłyśmy na niewielkiej drewnianej ławce. Promienie słońca przyjemnie grzały skórę, a zapach wilgotnej trawy roznosił się w powietrzu. To wszystko sprawiało, że można było zatracić się w chwili i zapomnieć o wszystkich zmartwieniach.

Spojrzałyśmy w kierunku skrzypiącej furtki, która otworzył Dante. Podszedł do nas z wielkim uśmiechem i ucałował swoją mate, a dopiero potem odezwał się do nas.

-Tegan czeka na Ciebie, przy budynku numer sześć.

-Dobra, już idę.

-Pójdę z Tobą.- odezwała się Eva, zerkając znacząco na zakochaną parę.

Po drodze Eva stwierdziła, że pójdzie na stołówkę może tam znajdzie Rico. Widziałam kilka osób, które stały przy umówionym budynku. Był tam Tegan, parę innych wilkołaków, które kojarzyłam tylko z wyglądu i para z około pięcioletnim chłopcem, który kurczowo trzymał się nogi matki.

Tegan wyciągnął do mnie rękę, abym podeszła bliżej. Przytulił mnie silnym ramieniem.

-Od dzisiaj to jest twój nauczyciel od żywiołu.

-Thomas.- mężczyzna wyciągnął przed siebie rękę.

Tegan spojrzał na ten gest, z gniewną miną, a mężczyzna szybko się wycofał. Kobieta z dzieckiem zrobiła krok do tyłu. Mężczyzna był na pewno starszy ode mnie, miał lekko kręcone brązowe włosy i tego samego koloru oczy. Najbardziej jednak skupiłam się na bliźnie, którą miał nad lewym okiem, a częściowo zasłaniała ją grzywka. Nie zważając na wcześniejszą reakcje Tegana, podeszłam do mężczyzny i wyciągniętą ręką odgarnęłam włosy, i upewniłam się kształtu blizny. Miała kształt pół księżyca lub jak kto woli pół koła. Mężczyzna zaskoczony moim zachowaniem cofnął się lekko do tyłu i ja także wykonałam ten sam ruch. Wszystko przez mojego partnera, który przygarnął mnie do siebie.

Płomień LunyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz