36. Czy to już koniec?

304 25 7
                                    

Mijały dni, a ja ciagle ani nie umierałam, ani nie wybudziłam się, a może ja rzeczywiście umarłam?

Jake mnie nie odwiedzał od czasu rozmowy z Marią, Mari przychodziła do mnie codziennie, rodzice to samo.

Siedząc przy swoim ciele nagle zaczęłam wspominać stare czasy, to jak dobrze się dogadywaliśmy z Christianem, nasze przygody i momentalnie sobie uświadomiłam, że ja to pamietam!

To było niesamowite, pamiętałam wszystko to co miało miejsce jak byłam w związku z Chrisem, moje zaniki pamięci znikły, niewiarygodne, pomyślałam.

Może ja rzeczywiście umarłam, podobno jak człowiek odejdzie z tego świata, znikają wszystkie jego choroby, smutki.

Ale uświadomiłam sobie, że przecież, gdybym całkowicie odeszła no to nie było by mnie na ziemi przez tak dlugi czas, choć może to moja kara, tak jak w przypadku Chrisa.

Niespodziewanie ujrzałam światło przy szpitalnych drzwiach i jakaś osobę.
Tą osobą był Chris, podszedł do mnie i wyciągnął w moją stronę dłoń.

Nie przeraziłam się, wręcz przeciwnie nie czułam ani strachu, ani smutku, nie czułam nic.

Zastanowiłam się przez chwile, ale zbliżyłam się do niego

-Chodź ze mną- rzekł ciepłym głosem.

Gdy ujrzałam jego piękne oczy, jego
niesamowicie nieskazitelną cerę i lekki uśmiech, który był tak dla niego charakterystyczny, bez wachania podałam mu rękę i razem wkroczyliśmy w promień światła? tunel? nie wiem co to było, ale to niesamowite uczucie.

Szliśmy w blasku promieni, ciepła, zapomniałam w tamtej chwili o wszystkim, czułam jakbym się unosiła, widziałam tylko Chrisa i niesamowicie złociste światło, krainę, której nie chce się opuszczać.

Gdy przeszliśmy przez światło trzymając się za ręce, ujrzałam piękny świat, pięknych ludzi, trawa była niesamowicie zielona, pełno kwiatów.

Podeszłam do nich i zaczęłam im się przyglądać, Chris uklęknął obok mnie i czynił to samo.

Chciałam zerwać czerwoną roślinę, ale gdy tylko się nachyliłam by to uczynić Chris krzyknął

-Nie!, kochana to są zaklęte dusze, nie możemy ich zrywać.

Przerażona odskoczyłam

-Spokojnie- zaśmiał się chłopak.

Chodziliśmy z Christianem za rękę po łące i bez słowa podziwiałam piękno tej krainy.

Gdy tylko minęliśmy jakąś osobę, ta ciepło się do nas uśmiechała.

Podeszliśmy do pięknego drzewa o różowych liściach, wyglądało mi na jabłoń, ale nie chciałam w to wnikać.

Usiedliśmy z Chrisem pod nim i przytuliliśmy się do siebie, słuchając pięknej melodii, która rozchodziła się w każdy zakątek tego miejsca.

Spojrzałam w oczy chłopaka i poczułam niesamowitą radość, uczucie, którego nie doświadczyłam nigdy.

Było mi tu tak cudownie, ale tylko jedna myśl mnie nawiedzała.

-Czy ja umarłam Chris? - powiedziałam spokojnym głosem.

Chłopak pocałował mnie w czoło, mocno przytulił, wziął moją dłoń w swoją i ciepłym głosem odpowiedział

-Tak, ale to jeszcze nie do końca jest twój czas, patrz tam!

Nagle odwróciłam się i ujrzałam jakby na obłoku niczym na ekranie szpital, sale, moje ciało i zapłakanych rodziców oraz Jake'a i Marie.

Ujrzałam rownież lekarza, który mnie reanimował, niespodziewanie przestał i wyprosił z sali moją rodzine.

-To moment twojej śmierci, ale nie bój się, ty w głębi serca chcesz żyć, prawda? - zapytał Chris.

Nie wiedziałam co odpowiedzieć, ten świat gdzie byłam teraz jest piękny, bez problemowy, nie ma tu poczucia czasu, pośpiechu, ciągłego wyścigu szczurów.

-Sama nie wiem- odpowiedziałam po namyśle.

Chris ponownie przytulił mnie i szepnął

-Juli to jeszcze nie twój czas, uwierz.

Podeszłam do obłoku i pomyślałam w tej chwili o mojej rodzinie, jak oni to muszą przezywać, co oni teraz czują.

Spojrzałam się ukradkiem na Christiana, a ten rzekł

-Od ciebie w tej chwili zależy co uczynisz, chcesz już odejść na zawsze, czy wrócić.

Nie wiedziałam co czynić, tu było inaczej, tu chciałam być, nie chciałam wracać.

Kim jestem?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz