Rozdział 20

6.5K 290 71
                                    

- Musisz przestać to robić. - Odezwał się za nią głos. Spięła plecy, nie mogąc uwierzyć, że ją tu znalazł. - Chyba, że robisz to specjalnie, aby zwrócić na siebie moją uwagę.

- Co? Nie! - Zaprzeczyła, odwracając się za siebie. W odległości dwóch metrów stał, nie kto inny, jak Draco. Czarne okulary zdobiły jego twarz, zasłaniając oczy.

- A może tak źle całuje, że postanowiłaś uciec? - Zaśmiał się, siadając obok niej.

- Oczywiście. - Zakpiła.

- I tak wiem, że kłamiesz. - Wzruszył ramionami. - A na poważnie, nie możesz tak po prostu uciekać ze szkoły. - Skarcił ją niczym rodzic nieposłuszne dziecko.

- Pewnie nie. - Przyznała mu rację, milknąc.

- Blaise, mówił, że się pytałaś o moją matkę. - Jego usta złączyły się w prostą linię.

- Tak. Chcę poznać prawdę. - Spuściła spojrzenie na wodę poniżej jej stóp, nie miała odwagi na niego spojrzeć.

Przez dłuższa chwilę milczał, wzrok miał utkwiony gdzieś daleko.

- Jak wiesz, moja matka pochodziła z rodu Blacków. Wielu ludzi o tym nie wie, ale czarodzieje pochodzący z tej rodziny rodzili się z różnymi darami. Moja matka potrafiła zobaczyć przyszłość. Nie działało to tak jak ona chciała, tylko wizje pokazywały się same, zawsze podczas snu. Mój ojciec nie wiedział o jej darze, ukrywała to przez wszystkie lata, kiedy razem byli. Mi samemu powiedziała zaledwie tydzień przed śmiercią. - Zamilkł, zastanawiając się, czy czasem nie powiedział za dużo.

- Co przewidziała twoja matka? - Zapytała cicho. Bo, że zobaczyła coś, nie było wątpliwości. Kto bez powodu chciałby uratować życie obcej osoby, zwłaszcza kiedy dana osoba jest mugolskiego pochodzenia? Jaki czarodziej czystej krwi poświęciłby się dla szlamy? No właśnie, tym dla czarodziejskiej arystokracji była, brudną nic nie znaczącą szlamą.

Miejsce, gdzie niegdyś widniał napis, zapiekło, przywołując cały czas te same pytanie. Co spowodowało, że pani Malfoy poświęciła swoje życie?

Poczucie winy ponownie ją zalało, zgarbiła plecy, zapadając się w sobie.

- Nie wiem. - Jego wyraz twarzy stał się poważny. - To znaczy, zobaczyła coś, to jest pewne, ale dokładnie co, to nie wiem.

Miała wrażenie, że czegoś nie powiedział, coś co sprawiło, że zastanawiała się, czy to miało coś wspólnego z nią.

Jak do tego doszło? - pomyślała.

Złapał jej spojrzenie, trafnie odczytując nieme pytanie.

- Zdarzyło się to w pierwszej części bitwy, na błoniach. Nie pamiętam za dobrze, z kim walczyła. - Zamilkł, zagłębiając się w myśli. - Może z Rowle'm, kiedy za twoimi plecami pojawił się Avery. Rzucił klątwę wymierzoną w twoje plecy...

2 Maj 1998

Miał wrażenie, że ogląda mugolski film w zwolnionym tempie. Nawet jakby pobiegł naszybciej jak może, nie da rady uchronić jej przed zderzeniem z klątwą.

Z rosnącym strachem patrzył, jak jego matka wbiega pomiędzy Granger a zaklęcie dla niej przeznaczone. Kiedy ugodziło ją w pierś, czas wrócił na swoje miejsce.

Podbiegł szybko do leżącej na ziemi matki, nachylając się nad nią.

- Co ty najlepszego zrobiłaś? - Zapytał z wyrzutem.

- To co powinnam, może kiedyś mi za to podziękujesz. - Odpowiedziała. Głos miała mocny, ale oczy mętne.

Podniósł głowę do góry, łapiąc spojrzenie Hermiony. Ich wzrok może spotkał się na sekundę, może dwie.

Truth Seeker || DRAMIONEWhere stories live. Discover now