Rozdział 45

6.4K 250 57
                                    

Z gabinetu przenieśli się do sypialni, z sypialni, pod prysznic, z pod prysznica do jadalni.

Draco w milczeniu obserwował jak Hermiona je śniadanie. Patrzyła w okno, przeżuwając staranie tosta. W ogóle się nie spieszyła. Mimo tego, że od czasu do czasu na niego zerkała, nie odezwała się.

- Roxana została skazana. - Przerwał panującą ciszę.

- Wiem.

- Wiem, że wiesz, ale wiem, że chcesz o nią spytać.

- Dlaczego nie zostałam wezwana na sprawę? - Nie chodziło o to, że koniecznie chciała być na tej sprawie, po prostu była ciekawa.

- Nie chciałem, aby ktokolwiek dowiedział się, że przeżyłaś zaklęcie uśmiercające. - Powiedział. - Jako jedyna na świecie. No dobra jesteś jeszcze Potter, ale on, wiesz... - Wzruszył ramionami. - Nie bardzo się liczy.

- Ty... - Zamilkła, spojrzała na niego uważnie. - Zataiłeś to przed Ministrem?

- Tak.

- Często tak robisz?

- Co robię?

- Zatajasz istotne fakty. - Nie oskarżała go o nic, ale też nie mogła zrozumieć.

- Pierwszy raz. - Ton głosu nie zmienił mu się nawet o oktawę.

- Dlaczego?

- Czy to nie proste? Nie chciałem, aby moja dziewczyna została zamknięta pod obserwacją i badana jak jakieś zwierze. - Położył łokcie na stole, pochylając się w jej stronę. - Możesz mi wierzyć, lub nie, ale tak by się właśnie stało.

Wstrzymała oddech. Z całego zdania jakie wypowiedział, najbardziej skupiła się na fragmencie, moja dziewczyna. Serce zaczęło bić jej szybciej, łomoczą o żebra. Czasami w dalszym ciągu nie mogła uwierzyć, że są razem. To było takie nie realne.

- W takim razie powinnam ci podziękować. - Odpowiedziała po chwili milczenia, wzruszył ramionami na jej słowa. - Ale nie o to chciałam zapytać.

- Tak? - Wygiął brew pytająco.

- Jak się czujesz? - Odłożyła niedojedzonego tosta, wstając. Podeszła do niego, pragnąc poczuć go bliżej. Odsunął się od stołu, robiąc jej miejsce. Stanęła między jego nogami, kładąc dłonie na jego ramionach. Odchylił się na krześle, patrząc na nią. Dłonie same odnalazły jej biodra.

- A jak mam się czuć? - Zbiła go z tropu tym pytaniem.

- Twój ojciec nie żyje, a ty wydajesz się w ogóle tym nie przejmować. - Powiedziała najdelikatniejszym tonem jakim umiała z siebie wydusić.

- Bo się nie przejmuje. - Ponownie wzruszył ramionami. - Jeśli mam być z tobą szczery, to nawet mi ulżyło.

- Naprawdę?

- Naprawdę.

- Jakoś mi cieżko w to uwierzyć. Przecież to twój rodzic. Dzięki niemu znalazłeś się na tym świecie. - Patrzyła na niego niedowierzając.

- Skłamałbym, mówiąc, że jest mi przykro z jego powodu. Zniszczył życie mojej matce i mnie. Nigdy dla niego się nie liczyliśmy. Ważna była władza i pieniądze. Dążył do tego po trupach, a teraz sam jest trupem i mnie to w ogóle nie obchodzi. Zasłużył dokładnie na to co dostał.

- No dobrze. - Jedną dłonią odgarnęła mu włosy z czoła, a drugą pogłaskała policzek. Kciukiem obrysowywała zaciśnięte wargi, chcąc, aby je rozluźnił. Nie odsunął się, ani nie skrzywił. Patrzył jej w oczy, zaciskając dłonie na jej biodrach. Nachyliła się nad nim, przyciskając wargi do jego. Tak cholernie za nim tęskniła. Przyciągnął ją do siebie, pogłębiając pocałunek.

Truth Seeker || DRAMIONENơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ