XV: Azkaban

14.1K 425 668
                                    

    Tekst - myśli lub rozmowa w myślach. 


  Lord Voldemort dawał o sobie znaki, jak na przykład zabijanie jakiegoś mugola lub porywanie go, ale ten głupiec Knot nie reagował, gdyż "Wszystko jest w jak najlepszym porządku. To tylko jakieś dziwne zbiegi okoliczności", jak to komentował w prasie. Oczywiście, te napady nie dawały Lordowi jakiejś satysfakcji czy radości. Nie przy tej ilości śmierciożerców. Co Czarny Pan musi zrobić, aby jego dawni ludzie powrócili? Ma napaść na Azkaban?

  Tak. To jedyne wyjście.

  Tylko jak to zrobić? Przecież Voldemort nie ma planu na taką akcję.

  Nie, ale jeśli wezwie odpowiednią osobę, to może i taki plan zdobędzie. 

  Czarny Pan uśmiechnął się do siebie triumfalnie, bo już wiedział z kim się skontaktuje. 

  =============

  Chole Potter jak zwykle siedziała w bibliotece i czytała rozmaite ciekawostki i informacje o Świecie Czarodziei.

  -Ej, Potter, sprawa jest. -powiedział jakiś głos w jej głowie. 

  Dziewczyna rozejrzała się zdziwiona po pokoju, a głos znów przemówił:

  -Merlinie, to ja, Tom, gadam do ciebie w twojej głowie. 

  -Serio? Myślałam, że już coś ćpałam. -odpowiedziała mu.- To czego chcesz? 

  -Radzę ci przybyć do mnie, bo sprawa nie jest na takiego typu rozmowy.

  -Ok, czyli rozumiem, że to coś większego, jak nie chcesz gadać telepatycznie, że tak to określę.

  -Dokładnie tak, a teraz ruszaj swoje dupsko i chodź do mnie. -powiedział z nutką zirytowania. 

  -Ej! Tylko nie takie odzywki do mnie, bo ci ten twój nos odetnę lub od razu wykastruję. Albo może nawet to i to, co? Nosa i tak przez pewien czas nie miałeś, więc się pogodzisz, a z utratą czegoś, czego w ogóle nie miałeś i nadal nie masz, to też sobie poradzisz.   

  -Zachowujesz się jak jakaś pyskata dziewucha wiesz? 

  -Bo jestem pyskatą dziewuchą, a ty natomiast to arystokrata-idiota. 

  -Ponieważ jestem arystokratą, ale w porównaniu do ciebie nie idiotą, a teraz ruszaj się szybciej, bo czekać mi się nie chce. -pogonił ją.

  -O, no jak mi przykro. Będziesz sobie czekał na moją idiotyczną i pyskatą dupę tak długo, aż uznam, że dostatecznie się zanudziłeś. A teraz, wypadaj mi z głowy! Nie mam czasu na takich ludzi. 

  Tom więcej się nie odezwał tylko zaczął na nią 'cierpliwie' czekać, a przy okazji przeklinać ją w głowie. 

  Chole, natomiast, czytała książkę jeszcze jakieś dziesięć minut, później poszła się ogarniać do wyjścia, co zajęło jej dwadzieścia minut, chociaż i tak specjalnie i szykownie się nie ubrała. Gdy zeszła już na dół (kolejne pięć minut, bo jakoś nie chciało jej się śpieszyć) pani Weasley potrzebowała pomocy w przygotowaniu do obiadu. Oczywiście, dobroduszna Chole (czyt. Oczywiście, Chole chciała jeszcze bardziej wkurzyć Toma) pomogła kobiecie, co zajęło jej trzydzieści minut. Potem dopiero ubrała buty (kolejne pięć minut, bo sznurówki były jakieś krzywe) i wyszła. Po dobrych dwudziestu minutach uznała, że jest już odpowiednio daleko, aby się teleportować. Tom czekał na nią...

  -Półtora godziny! -oburzył się Riddle.- Dłużej się nie dało?! 

  -Oczywiście, że dało, ale za wolna też być nie mogę. -odpowiedziała Chole.

Napraw mnieWhere stories live. Discover now