Księga VII

873 98 17
                                    

   Wieszczowie byli w parku; umówili się z Elizą, by omówić kwestię tajemniczego, sennego proroctwa.
  — Myślę, że zwyczajnie bredził wyraziła swoje zdanie.
Ja tam mu wierzę.Adam był bardzo poważny.
   Kobieta prychnęła:
— Bo z wami, romantykami, to tak zawsze. Nazmyśla jakieś głupoty, później coś się sprawdzi i będą na niego patrzeć jak na profetę spojrzała na Juliusza — lub nie, ale innym się sprawdzało, to to też musi. I zaczną szukać, kopać, drążyć, przestawiać litery, aż się jakieś wyjaśnienie znajdzie skierowała wzrok na Mickiewicza nawet jeśli będzie ono niezwykle głupie i dotyczące  jakiegoś kraju za morzem.
— Racja. Zachowajmy to dla siebie. Nie będziemy wysławiać Norwida zdecydował Juliusz.
— Świat stanął na głowie, pierwszy raz zgadzam się ze Słowackim powiedziała Ela.
— Przynajmniej coś już mamy ustalone — dodał Adam.
— A teraz rzecz najważniejsza. Czego dotyczyły te przepowiednie?Eliza wstała i zaczęła chodzić w kółko niczym najprawdziwszy detektyw.Dzieciątko w żłobie, tragedie, oszustwa. Okna, krety, orzechy. Spisek Włochów i Niby-Czechów... Jaki spisek? Nad tym się zastanówmy! O cóż może chodzić?
Adam podniósł rękę do góry i krzyknął:
— Ja wszystko wiem, domyśliłem się! Popatrz Elu, jaki jestem mądry!
  Słowacki palnął się ręką w czoło.
—  Jak on się domyślił, to mi kaktus na oku wyrośnie — rzucił rozbawiony Julek.
— Prędzej mi pociąg przejedzie po powiece, niż się wybijesz odgryzł się Mickiewicz.
— Chłopaki! wrzasnęła Orzeszkowa Możecie się teraz nie droczyć?
— Nie! krzyknęli jednocześnie, a Eliza patrzyła na nich zdegustowana.
Wtedy do Adama podbiegła jakaś dziewczyna i poprosiła o autograf. Towarzysze popatrzyli ze zdziwieniem na poetę. Ten tylko wzruszył ramionami i wrócił do rozmowy.
— Sława skomentował krótko Mickiewicz.
— A gdzie moje wielbicielki? zapytał Juliusz.
— Później! wściekła się Orzeszkowa.
Dobra, dobra... Adamie, oświeć nas swym pomysłem zasugerował Słowacki.
Kiedy Mickiewicz miał zamiar zacząć mówić, podbiegł do niego tłum piszczących fanek.
— No nie..! Julek nie wierzył.
— Ja mam tego dosyć. Jeżeli zaraz nie zaczniemy poważnych rozmów, wracam do domu! krzyknęła Orzeszkowa, na co wszystkie dziewczynki rozpierzchły się, nie żądając już żadnego autografu.
— Ty byś się tylko obrażała, bo ciebie tak nie obskakują fani. Ah, ta kobieca zazdrość... Razem z Juliuszem na nią cierpicie skomentował Adam.
— Jaka zazdrość?! krzyknął Juliusz. Ja zazdroszczę tylko jednego i tylko jednej osobie. —  Spojrzał na Orzeszkową. — Tego zaproszenia na bal maskowy u Norwida. W dodatku Homer na pewno się tam nie zjawi! Nic tylko pójść... Może weźmiesz mnie jako osobę towarzyszącą?
Poetka spiorunowała go wzrokiem i odeszła oburzona. Kiedy Słowacki zaczął się zastanawiać, dlaczego Eliza sobie poszła, ta niespodziewanie wróciła, rzuciła w niego zaproszeniem i rzekła:
— Proszę cię bardzo! I tak nie miałam ochoty tam pójść. Poza tym krążą plotki, jakoby Norwid trudził się paserstwem. Idźcie, sprawdźcie, czy to przypadkiem nie on podwędził rękopis. To zaproszenie dla mnie wraz z osobą towarzyszącą. Imienne. Eliza spojrzała na Juliusza. — Ale nie martwcie się. Juliuszu, z przyjemnością pożyczę ci jedną z moich SPECJALNYCH sukni. Pójdziesz z Mickiewiczem. Nie rozpoznają was jak założycie maski.
Wieszcze przez długi czas wpatrywali się w zaproszenie, a ich odczucia były co najmniej ambiwalentne - Słowacki miał ochotę płakać ze szczęścia (od zawsze marzył o pójściu na bal maskowy), a Mickiewicz zastanawiał się, czy jest w stanie poświęcić swoją niewinność i spędzić z Juliuszem pół nocy po to, by odzyskać swój cenny rękopis.

***

— Do twarzy ci —Adam nie potrafił darować sobie złośliwego uśmiechu.
Juliusz ubrany był przepięknie, bowiem kreacja składała się z kilku elementów: części właściwej - bordowej sukni u góry zakończonej koronką, oplatającą smukłe ramiona wieszcza; pończoch kończących się dopiero za kolanem; czarnych szpilek i rękawiczek tego samego koloru. Oczywiście nie mogło zabraknąć wypchanych piersi i peruki.
Juliusz obrócił się kilka razy, przeszedł z jednego kąta pokoju do drugiego i zrobił pełen zażenowania uśmiech.
— Wspaniale! - Adam zaklaskał. To teraz jeszcze załóż maskę, trzeba ukryć ten wąs. W zasadzie całą twarz. Choć nadal się zastanawiam, dlaczego Eliza zrobiła ci makijaż.
— Wąsy trzeba zgolić — rzuciła Ela. Wyciągnęła z szuflady nożyczki i brzytwę. Pokaż no się...
— Nie! Jedna rzecz się może nie zgadzać zaoponował Słowacki.
— No dooobrze. Poczekaj, poprawię ci brwi! Eliza kazała Juliuszowi usiąść, co sprawiło mu niemałą trudność. Zwykle siedział jak facet, a teraz musiał naśladować ją. - I gotowe! Idealnie! Gdyby jakiś niepoprawny romantyk próbował się do ciebie dobierać, nie spostrzegłby, że jesteś mężczyzną. Potęga kosmetyków!
— Po prostu wygląda jak brzydka kobieta skomentował nieuprzejmie Mickiewicz, ale później wpadł na to, że przecież ma udawać Orzeszkową. Całkiem ładna kobieta poprawił się, a pod warstwą jasnego pudru na twarzy Słowackiego wykwitł dorodny rumieniec.
Ela przewróciła oczami:
— Może wyglądać jak najbrzydsza kobieta pod słońcem. I tak będzie miał maskę. Loki załatwił szczelną.
— No to może teraz zajmiemy się Adasiem? zapytał Juliusz naśladując głos Eli. Wychodziło mu to fenomenalnie.
— Adaś jest pięknie ubrany. Tylko brak mu czegoś... Ela nagle wyczarowała muchę w szufladzie. Adam był cały czerwony, kiedy stała tak blisko niego i zawiązywała mu ją pod szyją. Panowie, czeka was bardzo ważne zadanie. Musicie odzyskać rękopis lub dowiedzieć się czy i gdzie Norwid go ukrył. Liczę na to, że jeszcze się spotkamy. Słowo i poezja!
Słowo i poezja! odpowiedzieli, wychodząc z jej domu.

Przygody Julka i AdasiaWhere stories live. Discover now