Pamięć łzy

5K 299 62
                                    


— Och, Ginny, wyglądasz olśniewająco — stwierdziła Molly Weasley, kiedy rude, poskręcane loki zafalowały wokół nagich ramion Ginny, a rozłożysta biała suknia zawirowała pod wpływem jej ruchów.

— Mówiłam, że to suknia do której się urodziłaś — dodała Jean Granger, zerkając z ukosa na swoją córkę. Hermiona siedziała po turecku na łóżku w sypialni przyjaciółki i podziwiała jej urodę, podkreśloną delikatnym, dziewczęcym makijażem i piękną, subtelnie ozdobioną suknię ślubną.

— Jean, nadal nie wiem jak ci dziękować za tak wspaniały gest — powiedziała wzruszona Molly i objęła matkę Hermiony, która zaśmiała się rozbrajająco.

— Uznajcie to za prezent ślubny. Po wszystkim, co zrobiłyście dla Hermiony, chociaż w ten sposób możemy wam się odwdzięczyć.

— Och, drobiazg, kochana. Poradzicie sobie, dziewczynki? Muszę jeszcze sprawdzić jak wygląda namiot — stwierdziła rudowłosa gospodyni z wypiekami na policzkach, na odchodnym przytulając swoją córkę. — Jestem taka dumna, córeczko!

— Mamo! — jęknęła cicho Ginny. — Udusisz mnie!

— Wybacz. Jestem taka podekscytowana! — szepnęła Molly. Jean wsunęła swoje szczupłe ramię pod rękę Molly i powiedziała:

— Chodź, pomożemy panom. Niech dziewczyny zaczerpną oddechu przed ceremonią.

Kiedy drzwi się zamknęły, Ginny jeszcze raz okręciła się wokół własnej osi, a świst materiału przerwał ciszę.

— A ty? Jeszcze nie gotowa? — spytała zatrzymując się gwałtownie. Spojrzała na Hermionę, która opierała się o ścianę i w ciszy przeglądała Proroka.

— Ginny, to twój wielki dzień — odparła rozbawiona Granger. — Nikt nie będzie zwracał uwagi na mnie, tylko na ciebie.

— Co nie znaczy, że nie masz ładnie wyglądać — mruknęła Ginny i położyła dłonie wojowniczo na talii. Hermiona zdążyła poznać ją na tyle, że wiedziała, co znaczy ten gest. Mały uparciuch, który teraz przypominał bardziej dorosłą kobietę niż dziecko, był gotowy, aby spełnić swe groźby. — Chodź, zrobimy coś z tymi włosami.

— Naprawdę... — zaczęła sceptycznie Hermiona, ale przyjaciółka przerwała jej machnięciem ręki. Zrezygnowana dziewczyna wstała i podeszła do okna, siadając na małym krzesełku twarzą do światła.

— Cóż. Myślę, że możemy jeszcze zrobić z ciebie człowieka — mruknęła do siebie Ginny, uśmiechając się łagodnie, kiedy dostrzegła spojrzenie Hermiony. — Nie marszcz brwi. Zmarszczki to najgorsza rzecz, jakiej możesz nabawić się w tak młodym wieku.

— Czuję się w pełni usatysfakcjonowana...

— ... z tego jak wyglądam, mimo że wyglądam jak bezdomna — dokończyła za nią Ginewra. — Wiem. Słyszałam ten tekst wiele razy.

— Twój upór nie zna granic? — spytała zadziornie Hermiona, a przyjaciółka posłała jej rozbawione spojrzenie. Westchnęła i pozwoliła, aby dziewczyna wyprostowała jej włosy zaklęciem i ułożyła je na plecach, lekko podkręcając końce. — Hermiona... Wiem, że nie chcesz o tym rozmawiać...

— Więc nie zaczynaj tematu — przerwała jej szybko Granger, natychmiast się reflektując. Odwróciła się i spojrzała na Ginny, w której oczach widziała niepokój i troskę, której tak bardzo teraz nie chciała. — Nie dzisiaj, proszę. Nie psuj sobie własnego ślubu.

— Nie mogę patrzeć, jak cierpisz — szepnęła Ginny, dotykając lekko ramienia przyjaciółki.

— Cierpię, Ginny, bo próbujesz zrobić ze mnie pajaca, którym nie jestem.

Niekończące się opowieściWhere stories live. Discover now