Wspomnienie mroźnej zimy

44 8 5
                                    

Każdy z nas kiedyś z pewnością miał tak, że powracały do niego jakieś wspomnienia. Radosne, smutne, przerażające, a często te najgłębiej ukryte, o których przypadkowo mogliśmy zapomnieć. To nic złego, jesteśmy tylko ludźmi. A ludzki umysł ma to do siebie, że czasami gubi fragmenty naszej pamięci tylko po to, by przywrócić je w odpowiednim czasie i odpowiednim miejscu. Czy możemy go za to winić? Troszeczkę tak, a troszeczkę nie. Wszystko zależy, czy dane wspomnienie chcemy widzieć, czy niekoniecznie.
Jednak najważniejsze to pamiętać, że wszystko, co nagle nam się przypomni, nie jest przypadkowe. Bowiem nic nie dzieje się przypadkiem.

~

Zapach świerku i gorącej czekolady na świeżym mleku. Ujmujące ciepło, które ogarnia ciało i duszę. Wesoła melodia tworząca bezkresne tło. Czego można chcieć więcej?
Zwłaszcza gdy ma się niespełna osiem lat.

- Dobre... - cichutki głosik rozległ się szybko po dużym, przestronnym salonie i tak samo prędko zniknął zagłuszony trzaskającym drewnem w kominku.

Ogień. Ogień zapewniał bezpieczeństwo i rozgrzewał nawet najtwardsze lodowe serca. Ale nie potrafił rozgrzać jednego, malutkiego chłopięcego noska, który wręcz zamarzał. Na nic zdały się grube kurtki czy koce z futer zwierząt. Było zimno. Okropnie zimno. Ale w tamtym momencie chłopiec nie za bardzo się tym przejmował. Jego głowa była pusta, lekka.
Wiedział, że nie może nic zrobić.
Siedział na fotelu, ostrożnie trzymając kubek w dłoniach odzianych puszystymi rękawiczkami. Gorąca para powodowała, że jego policzki nabierały kolor wisienek. Ale oczy zdawały się nie mieć w sobie życia.

Był zamyślony, patrzył się w jeden punkt, który odbijał się jarzącym światłem w jego ciemnych tęczówkach

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Był zamyślony, patrzył się w jeden punkt, który odbijał się jarzącym światłem w jego ciemnych tęczówkach. Przytwierdził spierzchnięte usteczka do kubka i wziął jeszcze jeden łyk, który zapiekł go w gardle.
Nie był do tego aż tak przyzwyczajony.
W końcu jakby powrócił z powrotem do rzeczywistości. Rozejrzał się po pomieszczeniu spowitym w półmroku. Światło nie zawsze tutaj dobrze działało, więc trzeba było wspomagać się świecami. I ośmiolatek musiał przyznać, że nigdy w życiu nie widział większych i dziwniejszych świec. Przykuły jego uwagę. Dzieci są zawsze tak ciekawe wszystkiego, co ich otacza. Postanowił więc wstać z bordowej kanapy i podejść do parapetu.
Tam natomiast znów zainteresował się czym innym. Tym razem czymś o wiele ważniejszym dla niego w tamtej chwili. Wyjrzał przez okno. Śnieg. Wszędzie leżał biały, mięciutki puch. Pokrywał dosłownie wszystko tak, że nie było widać końca. Nie było widać dali. To dla niego zupełnie nowy widok. Zupełnie inny od zimy, którą można było podziwiać w jego mieście. Jeden kraj, ale dwa odmienne światy.
Wtem przeszyła go dziwna fala melancholii i nostalgii. Poczuł... tęsknotę. Tęsknotę, która ściskała jego serce, odbierając mu dech. Przed jego oczami pojawił się obraz dwóch postaci. Kobiety i mężczyzny. Dwie osoby, które były dla niego najważniejsze. Teraz ich nie było, znajdowali się daleko stąd. Chłopiec o tym wiedział, ale nie potrafił jeszcze przyjąć tej wiadomości do siebie. Brakowało mu... właściwie wszystkiego.
I chociaż czuł się sam jak palec, wprawdzie nie był tak do końca sam.
Ale nawet w tłumie osób można czuć samotność, prawda?

- Ivan... - niski, nieco skrzeczący głos wyrwał go z tego przygnębiającego stanu. Ośmiolatek obrócił się w stronę przejścia do salonu i otarł powieki od małych, zawiniętych na rzęsach łezek - Dlaczego płaczesz?

Blondynek nie wiedział, co ma zrobić, jak ma zareagować. Tylko jedna osoba w jego życiu widziała, jak płacze. I tylko ona potrafiła go pocieszyć.
Ale teraz jej nie było.

- Nie płaczę... - Ivan zacisnął zęby. Zawsze tak robił, gdy go bolało. Ale tym razem ten ból... był inny. Ból w sercu, a nie na zewnątrz. Poczuł, czym tak naprawdę jest żal i gorycz. To wszystko wypełniało teraz jedno, niewielkie ciałko, chociaż w zasadzie większe od przeciętnego ośmiolatka.

Starszy mężczyzna westchnął głośno i podrapał się po głowie. Wolnym, kulawym krokiem podszedł do kanapy i usiadłszy na nią, poklepał miejsce obok siebie.

- Usiądź tu - zachęcił go, wypowiadając swoje słowa tak ciepłym i przyjemnym głosem, że nie sposób było odmówić. Ivan pokiwał główką, posłusznie wykonując prośbę. Spuścił głowę i skierował wzrok na swoje nogi. Czuł się nieswojo, ale to jak najbardziej normalne uczucie w jego sytuacji - Tęsknisz za rodzicami, prawda...?

Chłopiec milczał. Wargi mu zadrżały, a gula ugrzęzła w gardle. Co miał niby odpowiedzieć?

- Posłuchaj... - zaczął siwy jegomość - Czasami tak jest, Ivan. Czasami tak jest, że ludzie wyjeżdżają w poszukiwaniu lepszego życia, lepszej pracy. I tak samo zdecydowali twoi rodzice, ale to nie oznacza, że przestali cię kochać, rozumiesz?

- Jak to nie?! - krzyknął Ivan, czując, jak trzymane w środku emocje nagle wypływają na zewnątrz. Czuł się źle. Chciał wrzeszczeć i uciekać. Nie rozumiał wielu rzeczy - W takim razie dlaczego nie zabrali mnie ze sobą?! Dlaczego mnie oddali?!

- Nie oddali cię - oznajmił - Nikt cię nie oddał. Miałem się tobą opiekować i zapewnić ci wszystko to, co powinien mieć każdy chłopiec. Nie mogli cię zabrać ze sobą. Chcieli, byś miał normalne dzieciństwo. Byś chodził do szkoły, zdał ją i zaprzyjaźnił się z innymi.

Mężczyzna starał się wytłumaczyć wszystko swojemu małemu podopiecznemu, ale to nie było proste. Widział, że bardzo przeżywa rozłąkę, że jest mu po prostu ciężko. Strata rodziców na czas nieokreślony jest wielkim ciosem dla ośmiolatka, który strasznie cenił sobie tę więzi. I ze względu na jego wrażliwość, nie można było mu wszystkiego zbyt dosadnie powiedzieć.

- Zrobili to, by cię chronić.

- Chronić...? Niby jak?

Starzec wstał i powędrował do niewielkiej gablotki, a stamtąd szybko i zręcznie wyciągnął cienką książeczkę z kolorową okładką. Można by wywnioskować, że to kolejna głupiutka bajeczka dla dzieci, ale tym razem było to coś bardzo ważnego. Coś, co zawierało w sobie wiele prawdy dla tych, którzy umiejętnie potrafili odczytać treść.

- Co to jest, dziadku? - zapytał blondyn, otrzymawszy ów książkę.

- Chciałbym, żebyś to przeczytał - rzekł - Wtedy zrozumiesz, że chronić można na różne sposoby, mój drogi. Że każdy może być Aniołem. Bo Anioły są wśród nas.

Ivan nie pamiętał tytułu tej książki. Nie pamiętał także autora. Nawet sama treść mu gdzieś uciekła. Ale to, co najważniejsze, już na zawsze w nim pozostało, chociaż on sam tak naprawdę o tym nie wiedział. Od tamtej pory jego patrzenie na świat zupełnie się zmieniło. Patrzenie na różne rzeczy. Na ludzi. Na ich zachowania.
A także on sam się zmienił. Całkowicie nieświadomie. Lecz zrozumiał, że pragnie ratować ludzi. Pragnie im pomagać.

Chciał być dla kogoś Aniołem.

Ostatnie brzmienie AniołaWhere stories live. Discover now