Rozdział 54 Siostra Paita

3.7K 395 45
                                    

Shakugan no Shana ending 1

– Vivian –

Opuściliśmy wioskę Lmies kolejnego dnia o świcie. Przełożyłam torbę od Kelpiego przez ramię i ruszyłam za nastolatkiem. Cisza pomiędzy nami trwała już od dawna, lecz nie przeszkadzało mi to. Nie ufałam mu, a wspólną podróż wybrałam ze względu na korzyści. On natomiast wydawał się być szczęśliwy. Zupełnie jakby moja niechęć do jego osoby go nie obchodziła. Jest bardzo dobrym aktorem albo niezbyt orientuje się w uczuciach innych osób.

Idąc przez las podziwiałam zwierzęta i dziwne rośliny, które mijaliśmy. Bór wydawał się być magiczny, zupełnie jak polana, na której niegdyś przebywałam. Mijały godziny, a zmęczenie dawało mi się coraz to bardziej we znaki. Słońce chyliło się ku zachodowi, rozlewając na niebie przepiękny szarłat. Całe to miejsce zachwycało mnie, co nie uszło uwadze Paita.

– Podoba ci się tu? – spytał, przerywając panującą ciszę.

Zatrzymałam się, on zrobił to samo, odwracając się w moją stronę.

– Tak, – przyznałam cicho – to miejsce jest niezwykłe. Zresztą to pierwszy raz od dawna, kiedy mogę przebywać gdzieś gdzie nie ma żadnej służby – wyznałam cicho.

W oczach Paita pokazało się coś na kształt zrozumienia, po czym rzucił swój bagaż na bok i zaczął zbierać patyki z ziemi. Nie odzywał się do mnie, lecz postanowiłam mu pomóc. W momencie, kiedy się schyliłam po gałązkę, chłopak spojrzał na mnie jak na chorą psychicznie.

– Pomagasz mi? Szlachta zazwyczaj tego nie robi – przypomniał złośliwe.

Wzruszyłam ramionami, kontynuując. Wiedziałam, że wiele osób mojego pochodzenia, nigdy nie zniżyłoby się do tego poziomu, lecz mi było to obojętne. Jestem królową, a w moich żyłach płynie szlachecka krew, lecz mimo to, nie różnię się niczym od zwykłych mieszkańców wiosek. Po prostu moja rodzina ma więcej pieniędzy.

– Nie jestem zwykłą szlachcianką – przypomniałam, a on pokręcił zrezygnowany głową. – Nie chodzi mi wcale o to, że poślubiłam króla Edgerii, a o fakt, że mój brat jest zdrajcą, który zabił własnych rodziców – syknęłam, wpychając mu do dłoni zebrane gałązki.

Opadłam na ziemię, przyglądając się jak lekko skołowany chłopak, stara się rozpalić ognisko. Westchnęłam. Może za ostro zareagowałam? Przecież to nie jego wina, że tak pomyślał. Ja na jego miejscu zapewne też, bym tak uznała. Nie rozumiem ludzi. Wszyscy, których do tej pory znałam, szanowali mnie ze względu na to kim jestem i jaka krew we mnie płynie. Nic się dla nich innego nie liczyły – no może wyjątkiem jest Askalon. Ukryłam twarz pomiędzy kolanami. Cieszyłam się z tego, że Kelpie nie komentuje moich myśli, było mi ich wstyd.

– Wiesz... Nie chciałem cię urazić, po prostu z mojego doświadczenia wiem, że bogacze są dość aroganccy i myślą o innych, jak o pionkach na szachownicy.

Zaskoczyło mnie to, co powiedział. Jego słowa były całkowitą odwrotnością tego, co czynił. Pomagał Yinerowi, a ten przecież pochodzi z rodziny szlacheckiej. Spojrzałam na niego, kręcąc głowa.

– Nie rozumiem cię – oznajmiłam, widząc jak nastolatek dokłada chrustu do ognia. – Jesteś buntownikiem, a przywódca Białego Lotosu jest arystokratą, więc dlaczego do niego dołączyłeś? – spytałam, a Pait usiadł po drugiej stronie ogniska.

Przez chwilę milczał, wpatrując się w płomienie, jednak po chwili wyciągnął z kieszeni spodni stary, zardzewiały naszyjnik.

– Należał do mojej starszej siostry – zaczął, patrząc na biżuterie z utęsknieniem. – Ona była piękna i bardzo dobra. Nikogo więc nie zdziwiło, że pewnego dnia do wioski przyjechał ktoś nią zainteresowany. Był to szlachcic. Pragnął poślubić siostrę, a rodzice z zachwytem przystali na to.

Zmarszczyłam brwi. Dlaczego wydaję mi się, że ta historia ma o wiele dramatyczniejszy koniec niż ślub i dzieci.

– Dzień przed ślubem... Ach! Minęło już osiem lat, a ja wciąż nie mogę zapomnieć jej krzyków i błagań o pomoc. Ten mężczyzna zabił ją w stodole za domem. Gdybym tylko miał więcej siły, dałbym radę wyrwać się jego strażnikowi. Niestety, ale co dziesięcioletnie dziecko może zrobić dorosłemu mężczyźnie? Nic... Widziałem jak ją zabił i odmówił modlitwę. – Pait zacisnął dłonie w pięści, po czym rzucił patykiem w pobliskie drzewo. – Nie mogłem jej uratować, rozumiesz?! Pozwoliłem na to, by jakiś kretyn poświęcił mą siostrę bogu! – krzyknął z wyrzutem.

Nie mógł kłamać, jego oczy pokazywały, że mówienie o tym sprawia mu niewyobrażalny ból. Widzieć śmierć kogoś ci bliskiego... To straszne, jednak sama kilka miesięcy temu miałam z tym styczność. Byłam przerażona, ale nie miałam dziesięciu lat. A więc prawdą jest, że Nerfers to królestwo barbarzyńców. Położyłam dłoń na ramieniu czarnowłosego. Chciałam go pocieszyć.

– Wiem, co czujesz. Sama widziałam śmierć ojca. To boli, ale możesz mi wierzyć bądź nie, że nie raz jeszcze zobaczysz śmierć bliskich ci osób. Taki jest ten świat... – mruknęłam, potrząsając głową. Cholera! Chyba nie powinnam mówić czegoś takiego... – Ale... Dalej nie rozumiem, co to ma do faktu, iż pomagasz memu bratu! – zawołałam, chcąc zmienić temat.

Pait pochylił głowę. Wydawać by się mogło, że o czymś myśli. Postanowiłam zostawić go samego i pozwolić rozmyślać. Czasami coś takiego może bardzo pomóc człowiekowi.

~ Pamiętaj, że jest on naszym wrogiem ~ przypomniał Kelpie.

~ Wiem, jednak patrząc na niego, widzę osobę, która dalej nie może pogodzić się z śmiercią kogoś jej bliskiego. Nie rozumiesz tego bólu, Kelpie. Twoje rodzeństwo żyje i choć jesteście rozdzieleni, wiecie, że macie siebie.

Nefis nie odpowiedział. Najwyraźniej się obraził albo zrozumiał jak wielkie szczęście ma. Jego wolność jest ograniczona. To także wielkie brzemię, lecz gdybym miałam wybierać to... Sama nie wiem, co bym zrobiła. Każda z tych sytuacji ma wiele pozytywów jak i negatywów.

– Na samym początku, sam nie znałem odpowiedzi na to pytanie, jednak z czasem zauważyłem, że... Twój brat... przypomina mi mnie. Choć on dał radę ocalić własną siostrę – rzekł, śmiejąc się nerwowo. – Nawet nie wiesz, jak wiele trudu włożył w to, by odbić cię z zamku. Dla ciebie to coś złego, ale on był wstanie zaryzykować wszystkim, byle znów cię zobaczyć. Choć mogłaś go nienawidzić, a jego ludzie burzyli się na fakt, że mają cię sprowadzić całą i zdrową, on i tak walczył. Yiner pragnie cię chronić i udowodnił to już, oddając to, co człowiek ma najcenniejsze. W imię twojego szczęścia i dalszego życia, oddał część duszy samemu zdrajcy – wyznał szybko. Co...? Jakie oddawanie dusz? O czym on mówi?! Przecież coś takiego... To niemożliwe...

– O czym ty...

Zatkał mi usta dłonią.

– Nie powinienem ci tego mówić... – wyznał.

CDN

Czy to rozświetliło wam trochę sytuację Paita i Yinera? O co chodzi z tą duszą? Czyżby było to kolejne kłamstwo? Kto wie... Na pewno nie ja! XD Kolejny już w czwartek! 

(Data opublikowania tego rozdziału: 03.10.17r)

AskalonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz