Rozdział 81 Brzeg

2.4K 265 15
                                    

Jeszcze 4 :) Widzicie jak ja was rozpieszczam? ^^

- Vivian -

Przez dwa dni nie wychodziłam z łóżka. Nudziło mi się niemiłosiernie, a nogi wręcz pulsowały od ciągłego leżenia bądź siedzenia. Niestety, ale nic nie docierało do Nisarii i Kelpiego. W dalszym ciągu byłam zła, że dziewczyna przysięgła wierność Yinerowie. Nie rozumiałam jej pobudek. Zawsze, kiedy ją o to pytałam odpowiadała, że chce się mi odwdzięczyć za dobroć, którą jej okazałam. Ale przecież ja nic takiego nie zrobiłam! Wiele razy jej to tłumaczyłam, lecz Nisaria twierdziła, że nie obchodzi ją komu ma służyć, byle być blisko mnie. W jakiś sposób rozumiałam jej wdzięczność, ale to co robiła, było już przesadą! Poświęcać życie dla kogoś kogo zna się zaledwie kilkanaście minut? Nie potrafiłabym, dla bliskiej mi osoby tak, ale nie dla kogoś obecnego. Jednak Nisaria nigdy nie miała osoby, która mogłaby nazwać sobie bliską. Przez te kilkadziesiąt godzin opowiedziała mi o swojej matce, kobiecie, która ją urodziła. Już wcześniej nie uważałam jej za godną miana matki, lecz wraz z opowieściami dziewczyny zaczęłam jeszcze bardziej myśleć w ten sposób. Nie mogłam w prawdzie określić, co ją nakłoniło do tego wszystkiego, lecz mimo to nic nie usprawiedliwiało jak traktowała własne dziecko.

Nisaria na samym początku mało się uśmiechała, lecz po jakimś czasie otworzyła się na mnie i Kelpiego. Zaczęła się nawet śmiać. Byłam szczęśliwa, że przynajmniej ona odnajduje powód do śmiechu w sytuacji takiej jak ta. Ech... Jednak jestem pewna, że za parę lat dostrzeże, jaki błąd popełniła. Chociaż wtedy powinna być już wolna od Yinera, ale przysięga już na zawsze zostawi znamię na jej ciele. Piętno, które co jakiś czas będzie o sobie przypominać.

- Muszę na chwilę wyjść! - zawołała rudowłosa, wyrywając mnie z zamyślenia. - Wydaję mi się, że dobiliśmy już do brzegu. Chciałabym zobaczyć kraj, z którego pochodzisz - oznajmiła, po czym z uśmiechem na ustach, zatrzasnęła za sobą drzwi.

Pokręciłam głową, kaszląc. Nefis zbliżył się do mnie, poddając mi jaką miskę z dziwnie pachnącą cieczą. Skrzywiłam się. Mam dość tych ich śmierdzących lekarstw. Nie jest ze mną aż tak źle, by musieli przy mnie siedzieć!

- Kelpie... Nie wypiję tego - rzekłam, odkrywając się. - Musimy znaleźć sposób na ucieczkę.

Wiedziałam, że Nisaria zapłaci za to, ale nie mogłam porzucić wszystkiego dla tej dziewczynki. Polubiłam ją, lecz to czy dotrę do Askalona, czy też nie, może mieć ogromny wpływ na całe królestwo.

Chciałam zejść z ciepłego materaca, lecz coś zmusiło mnie do ponownego położenia się, po czym pierzyna samoistnie mnie nakryła. Zacisnęłam usta, zaczynając się szarpać.

- Co ty wyprawiasz? - syknęłam zirytowana. Dlaczego mnie powstrzymuje?

Kelpie westchnął, a ciecz uniosła się do góry, po czym podfrunęła do moich ust. Moc Nefisa zmusiła mnie do wypicia lekarstwa. Od razu, kiedy całość trunku została przeze mnie połknięta, podniosłam się odruchowo, zaczynając głośno kaszleć. On planuje mnie zabić, czy co?

- Nigdzie nie pójdziesz, nie w takim stanie - oznajmił, widząc, że nie odpuszczę. - Wiem, że chcesz uciec, ale dla mnie najważniejsze jest to, byś była zdrowa. Twój obecny stan zawdzięczasz mojej mocy i Nisarii, która mimo swojego irytującego upodobania, ma dużą wiedzę leczniczą - burknął, krzyżując dłonie na ramionach. - Nawet nie wiesz, jak wiele wysiłku włożyła ta dziewczyna, by odnaleźć potrzebne ci morskie rośliny.

Spuściłam głowę. Wiem, że Pait i Amater także robili wszystko, bylebym wyzdrowiała, ale nie mogę tu zostać. Nie mogę spotkać się z Yinerem.

- Jestem wdzięczna za waszą troskę, lecz nie mogę tu zostać. Mój brat nie może mnie zobaczyć. Muszę odejść nim się z nim spotkam - powtórzyłam, mając nadzieję, że tym razem Kelpie zrozumie przekaz.

Niestety, ale Nefis nie zareagował w sposób w jaki tego bym chciała. Zmusił mnie do położenia się, po czym okrył moje ciało kocem. Był bardzo delikatny. Zaczęłam kaszleć.

- Kelpie, proszę. Nie odbierak mi tej szansy - błagałam. Chłopiec był nieugięty.

- Twoje zdrowie jest najważniejsze - powtórzył po raz kolejny.

Zazgrzytałam zębami wściekła. Cały ten wypadek na morzu odebrał mi to, czego uktraty najbardziej się bałam. Nie wiem, czy w obecnym momencie nie wolała bym umrzeć. Jednak wraz z moją śmiercią zabiłabym męża i smoka. Co mam zrobić? Jak uciec, jeśli pilnuje mnie ktoś taki jak Kelpie?

- Nie złość się, Nefis ma rację.

Moje ciało się spięło, a źrenice rozszerzyły. Ten głos... Czas zdawał się zwolnić. Powoli zaczęłam obracać się w stronę wejście do pokoju. Miałam wrażenie, że moje serce stanęło, kiedy moje obawy się potwierdziły. W progu pokoju stała osoba, którą za żadne skarby nie chciałam dzisiaj spotkać.

- Yiner... - wyszeptałam odruchowo.

Mężczyzna uśmiechnął się, stawiając w moją stronę dwa kroki. Chciałam usiąść, lecz w dalszym ciągu coś mnie przed tym powstrzymywało. Yiner był już tak blisko mnie, gdy nagle Kelpie zagrodził mu głowę. Co on robi?! Nie chciał mi pomóc uciec, lecz teraz zamierza z nim walczyć? Czy Kelpie do końca oszalał?

- Zostaw ją w spokoju! - huknął wzburzony. - Twoja siostra potrzebuje odpoczynku, a z tego co wiem, jesteś ostatnią osobą, którą chciałaby obecnie widzieć - stwierdził cierpko.

Brązowowłosy posłał mu uśmiech, wkładając ręce do kieszeni spodobni. Mimo, iż wyglądał bardzo przyjaźnie, w jego oczach jarzył się gniew.

- Rozumiem, ale odkładanie tej rozmowy, może wpłynąć na nią o wiele gorzej - odpowiedział. - Mam nadzieję, że uszanujesz naszą prywatność i nie będziesz się mieszać - rzekł, a otoczyła go płomienna tarcza.

Zamknęłam oczy, bojąc się, że płomienie zranią Kelpiego bądź mnie - może nawet martwiłam się o brata?

Niespodziewanie poczułam na policzku ciepłą dłoń. Czy należy ona do Kelpiego? Nie, jego ręce są o wiele mniejsze, więc... Otworzyłam oczy, a wtedy zauważyłam zielone tęczówki swojego brata. Hipnotyzowały mnie. Powoli usiadłam, a jego dłoń nie zniknęła.

- Nie bój się, mój mały przyjaciel nie zrobi ci krzywdy - oznajmił, gładząc kciukiem mój policzek. Był taki delikatny, zupełnie jak kiedyś... Poczułam łzy płynące z moich oczu.

- Dlaczego zmieniłeś się aż tak? - spytałam cicho.

Nie hamowałam łez, nie potrafiłam. W czasie naszego pierwszego spotkania byłam na niego zła, nienawidziłam go, lecz teraz? Dalej nie toleruję tego, co robi, jednak... Nie mogę zapomnieć o tym, co dla mnie zrobił. Ten czyn odmienił go, więc to wszystko jest jakby moją winą. To ja jestem odpowiedzialna za śmierć naszych rodziców.

Nagle zostałam przyciągnięta do piersi obejmującego mnie mężczyzny. Ciepło jego ciała otuliło mnie niczym koc.

- Musimy porozmawiać - stwierdził nagle poważniejąc. - Twój mały towarzysz ma na razie zajęcie. Mam nadzieję, że jego spotkanie z bratem będzie równie udane jak i nasza rozmowa.

CDN

(Data opublikowania tego rozdziału: 26.11.17r)

AskalonWhere stories live. Discover now