Rozdział 3: Lisi oszust.

33 1 1
                                    


Co byś zrobił, gdybyś posiadł moc?


  Rzut. Ulicą szedł trzynastoletni chłopiec i podrzucał piłeczkę. Skręcił w uliczkę i szedł dalej. Chwilę później stanęło przed i za nim grupka młodych chuliganów. Jeden z nich wyszedł naprzeciwko grupy i spojrzał na niego. Zastępca przywódcy.

-Ej ty oddawaj wszystko co masz!- krzyknął do niego.

Trzynastolatek obrócił się za siebie. Później znowu spojrzał na tego chłopaka. Jeszcze raz się obejrzał. W końcu zszedł trochę na bok i stał do nich bokiem. Patrzył się na grupkę, która wcześniej była za nim.

-Ej powiedziałem ci coś!- Krzyknął zdenerwowany chłopak.

Pokazał na trzynastolatka palcem. Chłopiec spojrzał na niego, a później na siebie. Przez chwilę myślał i też wskazał na siebie palcem. W końcu podniósł głowę i spojrzał na „zastępcę".

-O mnie chodzi?- Zapytał.

-A na kogo ty idioto jeden!

-Ale ja nic nie mam.

-Chcesz nas okłamać?!

-Hmmm..... sam się zastanawiam.

-Osz ty!

-O! Właśnie-uderzył zamkniętą dłonią w otwartą.-Może zagramy?

-Ty chyba nie za bardzo wiesz w jakiej jesteś sytuacji.

-Wiem wiem. Zaprowadź mnie do szefa co?

-Oszalałeś?

-Możliwe-odpowiedział z uśmiechem.- Wiele osób mi to mówi. Jeśli twój szef wygra ze mną w grę oddam wszystko co posiadam. Zanim zaczniesz mówić daj mi dokończyć- podniósł rękę w geście stopu- Jeśli wygra oddam wszystko co mam.

-Równie dobrze możemy zabrać to siłą.

-A możecie możecie, ale... znam pewne miejsce, gdzie jest ukryto dużo skarbów.

- Po prostu cię zmusimy do gadania- zaczął podchodzić.

-Boisz się, że szef przegra? Jeśli nie to czemu nie urozmaicić naszego spotkania? Mnie i tak na tym nie zależy.

Zastępca szedł z ognistowłosym trzynastolatkiem do swojego szefa. Zaprowadził go do zabitego deskami budynku. Zeszli do piwnicy, gdzie jego szef był otoczony przez dziewczyny. Zastępca wytłumaczył szefowi sytuację. Ognistowłosy patrzył się z zafascynowaniem wokół.

-Jak się nazywasz?- zapytał szef.

-Jestem Kirk.

-Zagrajmy w karty.

-Karty? A może w..

-Nie. Karty.

-Dobrze.

Kirk usiadł na wskazanym miejscu. Szefa nadal otaczały dziewczęta. Patrzyły się na jego rzadką urodę. Zastępca przetasował karty i rozdał. Grali. Kirk zamknął na oczy. Kiedy otworzył zabłysnęły czerwienią, ale nikt tego nie zauważył. Skończyli w kwadrans. Kirk zakończył to ostatecznym atakiem, wygrywając.

-Ty oszuście!

-W takim razie ja już pójdę.

-Chyba nie sądzisz, że cię puścimy oszuście! Brać go!

Wszyscy się na niego rzucili z bronią. Kirk odskoczył. W jego ręce ukazała się kusarigama. Przeciął kilku zbliżających się do niego ludzi. Opadli martwi na podłogę. Kirk zaczął kierować się ku wyjścia.

-Kim... ttt... ty.... Jesteś?- Wydusił przestraszony szef.

Kirk obrócił się na schodach do nich. Spojrzał na nich swoimi krwistymi oczyma. Byli przerażeni. Wszyscy. Uśmiechnął się do nich. Krew ofiar zalała podłogę. Pustymi oczyma patrzyli się w sufit. Przeniósł wzrok na szefa. Spojrzał mu prosto w oczy.

-Możesz spokojnie mnie uznać za Demona.

Po tych słowach otworzył drzwi i wyszedł. Słońce chyliło się już ku końcowi. Szedł już powoli ciemnymi uliczkami zostawiając po sobie brud, który zostawił. Jego oczy były znowu zielone. Kap. Kap. Kap. Deszcz? Dawno go nie było. Zmyje ze mnie krew.

Chłopak poszedł na uliczkę przy jednym z bardziej znanych barów dla ubogich. Przykucnął w cieniu latarni i poluzował jedną cegłę. Ze środka wyciągnął deskę na czterech kółkach. Dwa z przodu i dwa z tyłu. Broń owinął w materiał i zarzucił na ramię. Położył jedną nogę na desce, a drugą zaczął się odpychać. Był w tym dobry. Bardzo dobry. Ta deska na kółkach była jego drugimi „stopami".

Szef. Zastępca. Zaraz się przekonacie, że wasi towarzysze żyją. Nie zabiłem ich. Moja magia nie na tym polega głupcy. Kirk zatrzymał się i obrócił głowę w bok. Jego wzrok powędrował ku drzewom z oddali. Chwilę później zawiał potężny wiatr. No tak. Nadchodzi ten czas. Muszę się zbierać bo nie zdążę. Kirk wyciągnął z kieszeni kurtki maskę i ją założył. Maska była w kształcie lisa. Mrocznego lisa. Chłopak naciągnął kaptur na głowę. Moje przeznaczenie już zostało złączone co? Uśmiechnął się pod nosem i zaczął jechać ciemnymi uliczkami. Zmierzał ku bramie miasta.

SkrytobójcyWhere stories live. Discover now