Rozdział 4: Elfka

39 2 0
                                    


Melancholia. Czasami, gdy słucham znaną muzykę mam uczucie melancholii. Zatracam się we wspomnieniach i w tym uczuciu. To uczucie jest ludzkie. Więc chyba nie jestem Bestią. Prawda?


Wiatr. Wiał nieprzyjemnie. Coś się zbliżało. Coś groźnego. Kobieta o blond włosach spojrzała w kierunku północy, skąd przybywał wiatr. Podniosła się i wzięła do rąk łuk. Kołczan zarzuciła na zieloną pelerynę. Ruszyła w tamtym kierunku. Zwierzęta uciekały. Przeczuwały zbliżające się niebezpieczeństwo. Wezwała rośliny, aby były tuż przy niej. Pnącza podążały za nią po ziemi. Kismatu. Tak nazywały się. Rośliny niesamowicie trujące. Ponoć od samego zapachu można dostać paraliżu. Lisa, bo tak nazywała się owa kobieta stworzyła z tych roślin pnącza. Dotknięcie ich grozi śmiercią.

Weszła na wzgórze i ukryła się w śród krzewów. Szła grupa ludzi uzbrojonych. To pewnie przez nich natura się tak niepokoiła. Łowcy Nagród. Zapewne przybyli po mnie. Ehhh... jakie to wszystko kłopotliwe. Najpierw jednak muszę upewnić. Lisa zeszła po cichy ze zbocza i podkradła się do nich. Przyzwała pnącza, które chwyciły list gończy. Szedł ostatni i najmłodszy z całej grupy. Trzymał ogłoszenie przy pasie, aby móc je w każdej chwili wyciągnąć. Lisa uciekła. Młodzik obrócił się, a kiedy zobaczył, że nikogo tam nie ma poszedł dalej.

Kiedy odeszła na bezpieczna odległość rozłożyła list gończy. Nie myliła się. List dotyczył jej. Przez chwilę kobieta siedziała na skale i myślała. W końcu podniosła się i zaczęła poszukiwać Łowców Nagród. Znalazła ich na polanie jak się naradzali. Wyszła na promienie światła, które oblewało polanę. Mężczyźni słysząc szelest deptanych liści obrócili się w jej kierunku. Wyciągnęli broń z zamiarem zaatakowania. Kobieta uniosła dłonie.

-Proszę. Nie atakujcie. Chciałam z wami tylko porozmawiać.

-To ta kobieta!- krzyknął młody chłopak, który miał ogłoszenie.

-Tak to ja chcia...

Mężczyźni zaczęli biec na Lisę z zamiarem zabicia. Próbowała jeszcze kilka razy coś powiedzieć. Oni jednak opętani jaką dostaną za nią nagrodę zamachnęli się broniami. Kobieta uskoczył do tyłu. Łowcy atakowali bez opamiętania. Ledwo udawało jej się robić uniki.

Nie mogę pozwolić, aby to się dalej ciągło. Nie chcę z nimi walczyć, ale nie mogę też robić uników w wieczność. W końcu mnie trafią. Co robić?

Kolejny raz odskoczyła na bezpieczną odległość. Poruszyła ręką spuszczoną wzdłuż ciała. Powoli ku niej z lasu zaczęły pełznąć kwiaty. Były białe i zamknięte. Raz jeszcze uchyliła się przed ciosem. Kiedy kwiaty były blisko ludzi otworzyła naglę pięść. Kwiaty o białej barwie rozkwitły, a ich kolor zmienił się na niesamowicie niebieski. Jakby były z innej krainy. Kiedy się otworzyły wyleciał z nich różowy, błyszczący proszek. Ludzie upuścili broń by chwilę później pójść w ich ślady i paść na ziemię.

Lisa przyciągnęła mężczyzn i oparła o jedno z drzew. Broń ułożyła obok nich. Poprawiła łuk i kołczan. Odwróciła się tyłem do śpiących mężczyzn i zaczęła iść w kierunku granicy lasu. Minęło kilka godzin za nim wyszła z lasu. Słońce chyliło się ku zachodowi. Za cztery godziny powinnam dojść do pomniejszego miasta Krediks.

Kiedy już doszła do miasta było zupełnie ciemno. Mimo spowijającego mroku widziała doskonale. Doszła do gospody. Micheal właściciel znał ja bardzo dobrze. Dał jej klucz do pokoju tego co zawsze. Przygotował dla niej posiłek mapy i kilka innych rzeczy, o które zawsze prosiła. Usiadła przy stoliku najbardziej oddalonym od tłumu. Kiedy Sara kelnerka przyniosła jedzenie skinęła jej głową w podzięce. Urwała kawałek chleba i zaczęła przeżuwać. Obserwowała ludzi. Ich ruchy ciała i warg.

Po zjedzeniu poszła do pokoju. Tam czekały już przygotowane przez Micheala mapy i prowiant na drogę. Lisa rozłożyła wielką mapę Imperium na ziemi. Obecnie znajdowała się w Mestis przy granicy Araise. Krediks było pomniejszym miastem znajdującym się tuż między rozdrożem dwóch rzek, blisko Lasu Kłów.

Zaczęła planować drogę wyprawy. Czekała ją długa droga. Musiała jednak zdążyć na czas. Skończyła późno w nocy. Zeszła na dół by omówić kilka spraw z Michaelem. Zastała go w kuchni. Było tak kilka ludzi. Biedni, których nie stać na jedzenie. Micheal zawsze oddawał takim ludziom jedzenie, jeśli mu zostawało. Mężczyzna zauważył ją i skinął głową w jej stronie. Lisa wyszła i usiadła na jednym ze stołków przy barze. Kwadrans później przyszedł do niej. Lisa zaczęła mówić czego potrzebuje. Kiedy wspomniała o bardzo szybkim koniu spojrzał na nią krzywo.

-O co chodzi?- zapytała.

-To jest niemożliwe, aby na jutro znaczy na dzisiaj rano wytrzasnąć konia. I to jeszcze szybkiego. Pożywienie, paszę, leki i resztę rzeczy załatwię. Konia nie.

-Dasz radę. Wierzę w ciebie- kobieta uśmiechnęła się do niego.

-Ehhh.... Co ja z tobą mam kobieto. Postaram się niczego jednak nie obiecuję.

-Dziękuję!- wykrzyknęła uradowana.

Wstała i poszła na górę. Zrzuciła z siebie wszystkie ubrania i otworzyła okno. Dzisiejsza noc była przejrzysta. Gwiazdy lśniły jak drogowskaz dla zagubionych. Księżyc nie był w pełni. Mimo to jego blask był dzisiaj niesamowicie jasny. Lisa położyła się do łóżka. Kilka chwil później Kelius podarował jej sen.

Rano Lisa niczym błyskawica ubrała się. Mimo, że spała tylko kilka godzin była pełna energii. Otworzyła drzwi pod, którymi Micheal zostawił rzeczy. Wzięła je i zaczęła wszystko przepakowywać. Wyciągnęła białą maskę ozdobioną malowidłami kolorowych kwiatów. Lisa uśmiechnęła się pod nosem i schowała pod pelerynę.

Kiedy była już gotowa zeszła na dół, aby zjeść śniadanie. Osób było bardzo mało, gdyż było wcześnie. Sara przyniosła jej śniadanie. Zaczęła szybko jeść. Nie może tracić więcej czasu. Micheal podszedł do niej i oznajmił jej, że zdobył konia. Razem wyszli na dwór. Dla Lisy był piękny. Cały brązowy z białymi łatkami.

-Dziękuję za wszystko- uśmiechnęła się do niego.

-Nie masz za co dziękować. Trzeba sobie pomagać w dzisiejszych czasach. Bezpiecznej drogi niech Światłość ma cię w opiece.

-Dziękuje raz jeszcze.

Po tych słowach wsiadła na konia. Światłość opuścił ją już dawno. Teraz w opiece ma ją Ciemność i Mrok. Ruszyła. Obróciła ostatni raz by pomachać Michealowi na pożegnanie. Nic od niej nie chciał nigdy. Jednak zostawiła w jego pokoju woreczek pełen złotych monet. Popędziła konia. Musiała się spieszyć, aby spotkać się ze swoim przeznaczeniem.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Nov 12, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

SkrytobójcyWhere stories live. Discover now