~ rozdział 1 ~

16 2 0
                                    

Dzisiaj się przeprowadzam.

Z jednej strony bardzo się cieszę- chcę w końcu skończyć z poprzednim życiem i zacząć wszystko od nowa, ale... boję się. Bo kto powiedział, że nowe życie - w innym mieście, bez rodziny i przyjaciół - będzie lepsze od poprzedniego?

Zebranie wszystkich swoich rzeczy zajęło mi niecałe 2 godziny. Wyszło z tego w sumie 5 pudeł.

Okazało się oczywiście, że tylko 4 z nich zmieszczą się do mojego samochodu, więc zadzwoniłam do firmy zajmującej się przeprowadzkami po auto dostawcze. Przyjechało 20 min później, a ja byłam już mocno podenerwowana, bo jak tak dalej pójdzie to nie zdążę na rozmowę kwalifikacyjną.

Cztery godziny później jestem na miejscu. W pustym, małym i nieumeblowanym mieszkaniu.

To mój nowy dom. Dom. Jak to dziwnie brzmi. Nigdy wcześnie nie wyobrażałam sobie go bez rodziny, ciepła i poczucia bezpieczeństwa. Teraz jestem sama i za wszelką cenę muszę sobie poradzić. Obiecałam.

***

Byłam na rozmowie o pracę. Przyjęli mnie! Od początku kolejnego tygodnia zaczynam pracować w niewielkiej kawiarni, w której zawsze jest pełno ludzi. Swoją zmianę zaczynam dopiero o 16. Całe szczęście okazało się, że kawiarenka jest niedaleko mojej nowej uczelni. Mam tylko nadzieję, że nie zawalę zajęć i będę to umiała jakoś pogodzić.

Wyliczyłam, że przy moich zarobkach i pieniędzy z częściowego stypendium, uda mi się opłacić miesięczne wydatki. Co prawda bardzo mało pieniędzy zostanie mi na jedzenie i drobne potrzeby, ale na szczęście jestem oszczędna.

Dziś sobota, więc mam jeszcze niecałe dwa dni wolnego. Po namyśle postanowiłam rozpakować wszystkie pudła - co zajęło mi blisko 1,5 godziny - i pójść pozwiedzać okolice.

Założyłam czarne rurki z przetarciami, białą koszulkę oraz najwygodniejsze na świecie trampki. Zgarnęłam jeszcze tylko słuchawki i telefon ze stołu i ruszyłam w drogę.

Zamyślona zmierzałam w stronę parku, który miał się znajdować 15 minut drogi od mojego mieszkania, jak mówiły mapy. Włączyłam swoją ulubioną playlistę i myślałam o tym, jak teraz będzie wyglądała moja przyszłość.

Mówi się, że życie daje ci tylko tyle, ile dasz rady unieść na swoich ramionach. Bardzo się cieszę, że moje życie tak mocno we mnie wierzy, ale... nie jestem pewna, czy uniosę więcej. Już teraz wydaję mi się za dużo. Wszystko jednak dzieje się w jakimś celu...

W tym momencie zaliczyłam bliskie spotkanie z chodnikiem. Ała. Poczułam nieprzyjemne pulsowanie z łokcia i zobaczyłam trochę krwi z obdartego przedramienia. Cholera... nie mam w domu nawet czym tego przemyć. Dopiero jutro zamierzałam wybrać się na zakupy. Najwyraźniej był to znak, że muszę to zrobić dzisiaj.

Moje przemyślenia przerwał niski i głęboki głos oraz ciepła, duża dłoń, która dotknęła mojego ramienia. Wzdrygnęłam się lekko przestraszona.

- Nic ci nie jest?

Popatrzyłam w górę, ale gdy tylko zobaczyłam brązowe tęczówki intensywnie wpatrzone we mnie, pospiesznie spuściłam wzrok.

- Nnie, jest okej. - Zająknęłam się, wstając na nogi.

Mignęła mi przed oczami czarna czupryna.

- Jesteś pewna?

- Muszę już iść... - Obróciłam się na pięcie i jak najszybciej uciekłam od nieznajomego.

Nie mogę. Nie mogę pozwolić zbliżyć się komuś do mnie. Nigdy więcej nie zranię nikogo. Nigdy więcej. To warunek mojego nowego życia.

Pierwszy rozdział za nami kochani! Mam nadzieję, że się podobało. Zostawcie po sobie gwiazdkę lub/i komentarz to będzie mi bardzo miło. Niedługo kolejna część.

Pozdrawiam

Puck <3


CHANGEWhere stories live. Discover now