Rozdział 11

1.3K 140 127
                                    

Witajcie Kochani!

A teraz na scenę gorącymi brawami zaprośmy @Sana_Aiden *klaszcze* 

Dzięki jej geniuszowi mamy kolejny rozdział który ma być na:

1 wesoło

2 słowa kluczowe to: miska, policja, biały koc, wiewiórka

Leci w Wasze rączki :)

Miłego czytania

A i jeszcze...

Dziękuję z Wasze komentarze, do zabawy może dołączyć się każdy i ile razy chce. A jeśli znajdziecie jakieś błędy, wytykajcie śmiało. 

Naruto wpatrywał się w mijany krajobraz, gdyż Sasuke uparł się, że odwiezie ich do domu.

Nie mógł przestać myśleć o wydarzeniach z wczoraj. Znowu przeszłość go dopadła, bezlitośnie wyrywając go z już jakoś uporządkowanego uniwersum. Sprawa pobudki, w łóżku z nagim Sasuke stała się jakby drugorzędna. Były ważniejsze rzeczy. 

Już z daleka zobaczyli stojący radiowóz. 

- Co policja robi w moim domu? - mamrotał sam do siebie - O ja pierdole! - walnął się w czoło.

- Co jest? 

- Nie zadzwoniłem do Jiraiyji! On mnie zabije! - Naruto wtulił się w fotel. Jego chrzestny czasem był przerażający.

- Aż takim jesteś gagatkiem, że starzy od razu wzywają psiarnię? 

- Nie mam rodziców - burknął - To chrzestny. Dobra, wysadź nas tu. 

Sasuke nie wiedział co odpowiedzieć. Zatrzymał samochód i spojrzał na niego. Naruto odetchnął kilka razy, jakby zbierał w sobie odwagę.

- Pójdę z tobą. - rzucił nagle wyciągając kluczyki.

- Co? Nie! Nie musisz! - zmieszał się - Nie jestem małym dzieckiem. Nie potrzebuję niańki. 

- Nie zgodzę się z tym - wspomniał wczorajsza sytuację.

- Daj spokój, poradzę sobie! - rzucił zuchwale i otworzył drzwi. - Kurama idziemy!

Ale Kurama ani myślał opuszczać tylną kanapę. Leżał rozwalony, obśliniając skórzane obicia. 

- Kurama! - wrzasnął Naruto - No rzesz kurwa! - złapał psa za obrożę jednak zwierzak ani drgnął. 

Naruto już szykował się do próby wyciągnięcia go na siłę, kiedy to samochód opuścił Sasuke. 

- Chodź - rzucił krótką i niezbyt głośną komendę, na co wielki mastiff zareagował natychmiastowym opuszczeniem auta. Naruto załam ręce. Jego wierny, jak dotąd pies, stał się nie tylko zdrajcą, ale i farbowanym lisem. Jak on tak mógł?!  Wykarmił go, wychował, zawsze był przy nim, a teraz co? Jeden ruch tego dupka a Kurama posłuszny jak baranek! Jednak to nie do końca była prawda. Kurama ruszył się dopiero jak obaj jego ludzie ruszyli w tym samym kierunku. 

Naruto zanim otworzył drzwi, jeszcze raz przełknął głośno ślinę. Niepewnie ujął klamkę i wkroczył do środka.

- Wróciłem - rzucił niepewnie zdejmując obuwie. 

- Naruto? NARUTO! Gdzieś ty był do cholery?! - do przedpokoju wparował Jiraiya. Odrzucił spojrzeniem całą trójkę. - Co się stało?! - spojrzał na rozciętą wargę.

Kurama nie przejmując się niczym, wiedząc, że w domu pańciowi nic nie grozi, szczególnie w obecności nowego człowieka, podreptał do kuchni chcąc sprawdzić czy nie ma tam dla niego czegoś do zjedzenia. Niestety jego miska okazała się pusta.

Ratownik (SasuNaru)Where stories live. Discover now