Część 1

10.2K 529 419
                                    

opowiadanie jest po lekkich poprawkach!!

     Siedziałem pośrodku niewielkiego łóżka w pokoju, który od kilku miesięcy dzieliłem z chłopakiem o imieniu Minho. Wspomniany Minho był Azjatą i miał bardzo, bardzo niewyparzony język. Był również zabawny, może lekko zdystansowany oraz, przede wszystkim, miły dla mnie. Można nawet powiedzieć, że się przyjaźniliśmy. Znaliśmy się od bardzo długiego czasu, kiedy to w wieku sześciu lat obaj trafiliśmy do DRESZCZu razem z wieloma innymi dzieciakami.

     Na świecie panowała przeraźliwa choroba, zwana Pożogą, a DRESZCZ twierdził iż jest w stanie wynaleźć na nią lek. Nie miałem pojęcia na czym dokładnie to wszystko polegało, ponieważ tak naprawdę nikt nam — obiektom, jak kiedyś ktoś nas nazwał — nie chciał nic powiedzieć. Wiedziałem jedynie, że chcą wysłać nas do jakiegoś Labiryntu. Nic więcej. Żadnych szczegółów.

     Zerknąłem na puste łóżko współlokatora, który zniknął jakąś godzinę temu. Zaraz potem przeniosłem wzrok na drzwi, słysząc jak te się otwierają. Uśmiech automatycznie pojawił się na mojej twarzy, zauważając osobę, która mnie odwiedziła.

     — Tommy. — Zerwałem się z łóżka i szybko podbiegłem do przybyłego chłopca. Wtuliłem się w niego, a ten z cichym śmiechem objął mnie.

     Thomas był chłopcem w moim wieku, tak samo jak i ja w dzieciństwie został zabrany przez DRESZCZ i umieszczony w tej placówce. Oni jednak traktowali go zupełnie inaczej niż resztę obiektów. Jak kogoś... Ważniejszego. To samo tyczyło się Teresy — najlepszej przyjaciółki Thomasa.

     — Tęskniłeś za mną, Newtie? — Zapytał, używając zdrobnienia, które tak bardzo uwielbiałem.

     — Trochę. — Zrobiłem krok do tyłu.

     — Tylko trochę? — Uniósł lekko brew. Przewróciłem oczami z uśmiechem.

     — Możliwe iż troszkę bardziej niż trochę. — Złapałem go za rękę i pociągnąłem za sobą w stronę łóżka. Położyłem się, co Thomas również zrobił, a następnie objął mnie. Z zadowoleniem wtuliłem się w jego tors. Przez jakiś czas leżeliśmy tak w kompletnej ciszy, po prostu ciesząc się swoją obecnością. — Gdzie Minho? — Zadałem pytanie, które nie dawało mi spokoju od momentu, kiedy mój przyjaciel został zabrany. Zerknąłem na ciemnowłosego, który miał przymknięte powieki, lecz słysząc pytanie, niechętnie z powrotem je uchylił. Widząc smutek w jego brązowych oczach, zmarszczyłem brwi. — Co jest? — Podparłem się na łokciu. — Gdzie Minho? — Ponowiłem pytanie.

     — Wysyłają dziś pierwszą grupę do Labiryntu. W tym Alby'ego i właśnie Minho.

     Momentalnie posmutniałem.

     — Już? — Zagryzłem wargi, spuszczając wzrok. Zdawałem sobie sprawę z tego, że niedługo sam tam również trafię, co też wiązało się z rozstaniem z Thomasem.

     Nie chciałem rozstawać się z Thomasem, nie potrafiłem wyobrazić sobie tego iż nagle miało go przy mnie zabraknąć. Jednak, ufałem mu. Ufałem mu najbardziej na świecie i skoro on uważał, że to jest w porządku, że tak właśnie ma być, nie miałem zamiaru się z nim kłócić.

     — Kiedy... Umm, kiedy moja kolej? — Zapytałem niepewnie. Nie wiedziałem czy naprawdę chce to wiedzieć. Thomas usiadł, więc zrobiłem to samo. Ujął moje dłonie w swoje i delikatnie je ścisnął.

     Mieliśmy dopiero po piętnaście lat. Nie było to wiele, prawdę mówiąc byliśmy jeszcze dziećmi. Lecz kochaliśmy się. Na swój sposób się kochaliśmy. Może była to tylko zwykła, szczenięca miłość, która zniknie równie szybko jak się pojawiła. Nie wiedzieliśmy. Wiedzieliśmy jedynie, że to, co nas łączy jest prawdziwe i bardzo silne.

Don't Forget Me || Newtmas Onde histórias criam vida. Descubra agora