Część 2

5.2K 408 269
                                    

     Dziesięć minut przed otwarciem Wrót stałem przed nimi, przestępując z nogi na nogę. Nie spałem przez całą noc, nie potrafiłem zmrużyć oka. Cały czas myślałem o Thomasie, Minho i Alby'm i o tym czy im się udało.

     Musiało.

     Niedługo później dołączyło do mnie kilkoro Streferów, większość z nich była Zwiadowcami. Wstrzymałem oddech, kiedy usłyszałem jak Labirynt powoli zaczyna się otwierać.

     Żeby oni tam byli. Żeby oni tam byli. Proszę, żeby tam byli. Cali i zdrowi. Proszę. Proszę.

     Kiedy Wrota otworzyły się mniej więcej do połowy, bez zastanowienia wbiegłem do środka.

Tommy! - Zawołałem najgłośniej jak potrafiłem. - Tommy, Minho! - Wszedłem głębiej. - Alby!

Już chciałem ruszyć dalej, kiedy w oddali zauważyłem trzy postacie. Dwie z nich ciągnęły za sobą tą trzecią - Alby'ego.

- Idą! - Krzyknąłem, odwracają się na chwilę w stronę Streferów. - Purwa, żyją!

Kulejąc na jedną nogę, szybko do nich podbiegłem. Gdyby nie to, że Thomas trzymał Alby'ego, rzuciłbym się na niego i wyściskał. On, podobnie jak i Minho, wyglądał na wykończonego.

- Cholera, Newt, uważaj na nogę. Nie będę cię nosić - mruknął z lekkim rozbawieniem Minho i odetchnął z ulgą, kiedy dwóch chłopaków przejęło od nich Alby'ego.

- Purwa, nie gadaj o mojej nodze, kiedy Alby ledwo żyje, a wy wyglądacie, jakbyście walczyli ze stadem Bóldożerców - warknąłem.

- Bo tak było - wtrącił Thomas, opierając się o Minho.

- Cicho. - Zgromiłem go wzrokiem, na co Azjata cicho zarechotał. - Zostaniesz ukarany, wiesz o tym? Jak mogłeś być tak głupi i wbiec do Labiryntu? Tommy, na miłość boską!

- Gdyby nie on, nie byłoby nas tutaj. Mnie i Alby'ego - powiedział Minho. - Ten sztamak zachował zimną krew, kiedy ja stchórzyłem i po prostu uciekłem. A teraz, Newt, jak bardzo cię lubię, tak, proszę, daj mi spokój. Potrzebuję odpocząć, najlepiej przespać cały dzień. - Poklepał Thomasa po ramieniu i minął mnie, następnie wychodząc z Labiryntu.

- Umm... Alby jest zarażony. Bóldożerca go zaatakował kiedy... - Nie dokończył, ponieważ ja, pokonując dwa dzielące nas kroki, niemal się na niego rzuciłem, zgarniając do mocnego uścisku i praktycznie zwalając z nóg. Thomas sapnął zaskoczony, lecz chwilę potem objął mnie, opierając głowę na moim ramieniu.

Przymknąłem na chwilę powieki, w tym momencie, mimo iż znajdowaliśmy się w Labiryncie, czułem się bezpieczniej niż kiedykolwiek wcześniej. Było mi w tej chwili tak dobrze. Mógłbym tak stać przez cały dzień, po prostu tuląc się do Thomasa, czując jego ramiona wokół swojego ciała.

- Musimy porozmawiać - powiedziałem, kiedy się od siebie odsunęliśmy.

- O czym? - Zapytał, lekko skonsternowany.

- Ale to potem. Najpierw kara - westchnąłem. - Rozumiem, że ich uratowałeś, ale, mimo wszystko, złamałeś zasadę.

- Wiem.

- No właśnie. Więc, chodź, musisz odpocząć. Potem opowiesz wszystkim o swoim wielkim wyczynie, a na Zgromadzeniu podejmiemy decyzję jaką karę ci wymierzyć.

- Wygnacie mnie? - Zapytał cicho, kiedy odwróciłem się i ruszyłem w stronę wyjścia z Labiryntu.

- Nie wiem... Nie. Raczej nie. Myślę, że większość będzie za tym, żeby na kilka dni wsadzić cię do Ciapy. Tyle. Wygnanie raczej nie wchodzi w grę.

Don't Forget Me || Newtmas Where stories live. Discover now