Prolog #1

1K 54 26
                                    

POV: Narrator

W i przed chatą Stoicka Wielkiego panowało wielkie poruszenie... Valka, żona wodza, właśnie rodziła... Z domu co chwila dobiegały krzyki... Raz Valki, a raz jej najlepszej przyjaciółki, Any... Wszyscy wikingowie z niepokojem, zniecierpliwieniem i obawą czekali na narodziny przyszlego wodza... Wszak sama uzdrowicielka i szamanka Gothi nie miała pewności co do tego, że dziecko będzie zdrowe i przeżyje... Mija minuta za minutą, aż w końcu do uszu wszystkich zebranych dobiegło głośne kwilenie... W tym samym momencie do izby w której przebywały kobiety wbiegł zdenerwowany Stoick wraz ze swoim przyjacielem, Pyskaczem, który jest kowalem.

- I co? - spytał wódz - Nic im nie jest?

- Czują się dobrze, ale muszą dużo odpoczywać, ponieważ... - w tym momencie Stoick nie wytrzymał i przerwał

- Ale nic im nie jest?

- Tak jak mówiłam, Valka i wasz syn są zdrowi, ale nie mają zbyt wiele sił, więc muszą leżeć przez jakiś czas w łóżku i nabierać siły... - powiedziała Ana, nie przejmując się zirytowanym tonem wodza i próbując uspokoić kwilące dziecko. W tym momencie Stoick przeniósł swój wzrok na żonę, która otworzyła oczy i przysłuchuje się rozmowie.

- Dobrze się czujesz, Val? - zapytał tak jakby przed chwilą się tego nie dowiedział. Kobieta w odpowiedzi pokiwała lekko głową i ponownie zamknęła oczy...

- Pyskacz, zabierz z tond Stoicka, chcę trochę pospać... - wyszeptała cichym, ledwie słyszalnym głosem.

- Ale... - chciał zaprotestować wódz

- Chodź stary, jeżeli chcesz ją jeszcze kiedyś zobaczyć żywą... - zaoponował kowal.

- Pyskacz ma racje. - wtrąciła Gothi - Idźcie już...

- No dobra... - Stoick westchnął męczeńsko i dał się wyprowadzić z pomieszczenia...

POV: Valka - Poród

Ból i strach... To jedyne uczucia które mi teraz towarzyszą... Cholera! Wiedziałam że to będzie boleć, ale nie myślałam że aż tak... Strasznie się boję o dziecko... Słyszałam jak Gothi mówiła, że może umrzeć... Jeśli tak się stanie, nigdy sobie nie wybaczę... Ale, o czym ja myślę? Przecież moje dziecko będzie żyć... Do głowy cisną mi się setki pytań, na które nie znam odpowiedzi... Czy będzie zdrowe? Czy to będzie dziewczynka czy chłopiec? Stoick na pewno chciałby syna... Ale ja nie mogłabym znieść tego, że moje dziecko ma na rękach krew niewinnych stworzeń... Mój mąż na pewno zapisałby go na arenę, żeby nauczył się ''poskramiać'' bestie... Chociaż w sumie, to na tej wyspie wszyscy, bez wyjątku z nimi walczą i płeć nie jest aż tak ważna... Tutaj najważniejsze są mięśnie, umiejętności w walce i ilość zabitych smoków... Tia, nie przesłyszeliście się... Te stworzenia, które mój mąż zwie bestiami, to smoki... Atakują nas od wieków, zabijają i porywają owce... Ale my nie jesteśmy bez winy... Weszliśmy na ich terytoria i wybiliśmy ich całe tysiące... W pewnym momencie ból stał się silniejszy, więc przerwałam rozmyślania i odruchowo się rozluźniłam.

- Val, proszę cię... Przyj dalej... To nie potrwa już długo... Obiecuję... - usłyszałam jak przez mgłę słowa przyjaciółki. Pomyślałam o dziecku... Nawet, jeśli wydając je na świat umrę, to część mojej duszy zostanie przy nim... Spięłam się cała na tę myśl i postanowiłam że nie poddam się tak łatwo... Ból ponownie mnie zamroczył, lecz tym razem ja byłam na to przygotowana i wytrzymałam... Po kilku, bądź kilkunastu minutach tej męczarni wreszcie usłyszałam ciche kwilenie, które z każdą chwilą stawało się coraz głośniejsze... Udało mi się... Teraz czas na odpoczynek... Nie czuję się dobrze i nie mam sił nawet na to żeby usiąść i wziąć moje dziecko na ręce... Mam ochotę po prostu zamknąć oczy i zasnąć... Ale niestety nie jest mi to dane, ponieważ ledwie to robię, a już ktoś wbiega z hukiem do izby trzaskając drzwiami... Chcę otworzyć oczy i zobaczyć kto to, ale moje powieki jakby były z kamienia... Nie da się ich podnieść... Wyostrzyłam więc swoje inne zmysły i wsłuchałam się w rozmowę...

Smoczy jeździec - Smocza Dusza, Serce Wodza...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz