Rozdział 5

600 45 7
                                    

3 lata później - POV: Czkawka

Czy coś przez te trzy wiosny się zmieniło? A i owszem... Stoick zaczął mnie bić za każdy błachny problem lub przewinienie, ale bywa też tak że po prostu mu się nudzi... Są też jeszcze dwie rzeczy... Po pierwsze - zaliczyłem termin u Pyskacza i Gothi... Po drugie - mam najlepszego przyjaciela... Ma na imię Szczerbatek, choć niektóre smoki nadal wołają na niego Num, wiedząc że nie lubi tego imienia... Tak, jest smokiem... Konkretniej Nocną Furią... Najsłodszą jaką widziałem... Teraz jestem w zatoczce i się z nim bawię... Niestety, zaraz będę musiał iść ponieważ wódz niedługo wypływa w poszukiwaniu Smoczego Leża... Taki przypadek, że ja je znalazłem jakieś półtorej roku temu, a nasi pradziadowie szukali go odkąd się tu osiedlili i wikingowie nadal nawet nie wiedzą w którą jest stronę... Byłem tam kilkakrotnie w odwiedzinach u Czerwonej Śmierci... Całkiem miła, ale jest jakaś taka... Pogrążona w rozpaczy... Nie wiem po kim... Ale na pewno był to dla niej ktoś ważny... Na początku nie chciała mi zaufać, ale potem gdy się dowiedziała że jakiś czas temu straciłem smoczą matkę z którą mieszkałem przez cztery lata, jak byłem mały, to stała się bardziej przyjazna... Poprosiłem ją aby na razie nie wydawała rozkazów do ataków na wyspy, tylko zebrała jak najwięcej smoków i wraz z nimi skryła się w podziemnych korytarzach Leża... Posłuchała mnie i od tamtego czasu nie ma już ataków... Oczywiście niby wikingowie mają czas na wyrób odpowiedniej ilości broni, ale jakimś niewiadomym sposobem co jakiś czas z arsenału znika im praktycznie cała broń... A ja nie wiem jakim cudem zawsze znajduję ją w pewnych jaskiniach znajdujących się pod całą wyspą i... Oczywiście im jej nie oddaje... Idę do portu aby wraz z tymi, którzy zostają pożegnać idących na pewną śmierć... W czasie ich nieobecności ma się odbyć Smocze Szkolenie... Niestety pan "jestem wodzem idealnym" mnie na nie zapisał... Kiedy się o tym dowiedziałem, nie mogłem już powstrzymać mojej złości i wygarnąłem mu trochę... Konsekwencjami tego jest rana na środku dłoni oraz rozcięta blizna, którą mi zrobił trzy lata temu... Gdy dotarłem na miejsce, zobaczyłem wikingów, którzy w pośpiechu wskakiwali na statki... Na lądzie został tylko Stoick... Pożegnał się ze wszystkimi, obiecując że postarają się znaleźć leże i je zniszczyć nawet za cenę śmierci...Na koniec popatrzał się na mnie nienawistnym wzrokiem, w którym czaiło się ostrzeżenie... Wzruszyłem na to ramionami, a on się odwrócił i wsiadł do głównej łodzi i wypłynęli w nieznane, żegnani smutnymi okrzykami dzieci i matek...

'Oby cię tam smok przypalił stary idioto'

Najlepsze życzenia dla własnego "ojca"... Heh... No i zaczyna się codzienna rutyna...

Następnego dnia

Dzisiaj budzę się, tak jak zwykle, o piątej... Od razu idę do łazienki, aby się odświeżyć i ubrać w czyste ciuchy... Po wyjściu z domu automatycznie kieruję się w kierunku, znanego tylko mi, miejsca położonego w lesie... Wziąłem ze sobą, oczywiście, kosz ryb dla głodomora... Czasami Noe wiem jak mam z nim wytrzymać... Temat tabu u Mordki? Ryby, ryby i jeszcze raz ryby... No dobra... Jeszcze tylko przedrzeć się przez krzaki i...

- Szczerbo, już jestem! - zawołałem i niemal natychmiast zostałem przygnieciony do ziemi, a co się z tym wiąże, również wylizany, przez mojego kochanego gada...

~ Czkawka! Nareszcie jesteś! ~ wykrzykiwał wyraźnie ucieszony moimi odwiedzinami ~ Myślałem że dziś do mnie nie przyjdziesz i będę musiał cały dzień spędzić sam... ~ dodał ciszej.

Spojrzałem w jego oczy, tak podobne do moich, zobaczyłem w nich smutek i strach... Uśmiechnąłem się pokrzepiająco, kładąc swoją rękę na jego mordce...

- Mordko... - zacząłem - Przecież wiesz że jesteś dla mnie najważniejszy...

~ Ale ja się boję... Boję się tego że jak się z kimś zaprzyjaźnisz, to o mnie już zapomnisz... ~ z jego oczu poleciało kilka łez.

- Nigdy cię nie opuszczę... Przysięgam... Razem na zawsze... Pamiętasz? - podniosłem jego mordkę tak aby spojrzał mi w oczy - Jesteś moim jedynym najlepszym przyjacielem i nigdy nie będę chciał innego... Nikt nigdy nie zajmie twojego miejsca... Nawet nie ma kto... Widzisz jak ja wyglądam... Chudy rybi szkielet, wiecznie wywalająca się oferma i nieusłuchany następca tronu Berk... Chociaż mi się wydaje że jednak nim nie będę... - dodałem cicho ostatnie zdanie.

~ Dlaczego? ~ zapytał mój towarzysz ~ Nadajesz się na przywódcę bardziej niż inni wikingowie... Widziałem twoje projekty... No, a poza tym... Moje siodło? Jest ekstra lekkie, wogóle nie przeszkadza i nie ociera podczas latania i biegania... Jest idealne... Myślisz że ktoś inny by tak potrafił?

- No chyba nie... A właśnie! Szczerb, ojciec zapisał mnie na szkolenie wbrew mojej woli i dzisiaj jest pierwsza lekcja... - powiedziałem.

~ Boisz się? ~ zapytał a ja popatrzałem się na niego pytającym wzrokiem ~ No, tego że przez przypadek inni uczestnicy dowiedzą się o tym że rozumiesz smoki...

- Tak... - pokiwałem smutno głową - Ale najbardziej boję się o ciebie... Co jeśli cię znajdą?

_________________

Przepraszamciam za dłużutką nieobecność i praszamciam o wybaczonko...

~ Blood_-_Queen

Smoczy jeździec - Smocza Dusza, Serce Wodza...Donde viven las historias. Descúbrelo ahora