Strach,przerażenie,rozpacz

24.5K 1K 129
                                    

SOPHIE

Boże.Mina chłopaków-bezcenna.Myślałam,ze tam się poryczą.Przez kolejne minuty o tym gadaliśmy i nie mogliśmy się przestać śmiać.Szczerze to..dobrze,że Naomi se poszła.I tak jej nie lubiłam.
Jak prawie wszyscy tutaj.

-To było zajebiste,musze przyznać-powiedzia Patrick trzymając ręke na mojej talii.
-Wiem.Mówiłam,że was przestrasze-przybiłam sobie z dziewczynami piątke które nadal się śmiały.To przedszkole nie było już straszne tak jak początkowo.Te...okropne głowy zabawek dało się zignorować.Wszyscy rozmawiali ze sobą-chłopcy ze sobą,a dziewczyny ze sobą.
-Ej,idę do toalety-mruknęłam do dziewczyn,a te tylko skinęły głowami.I tak nie wiem gdzie jest,ale jakoś znajdę.

Spojrzałam na telefon.Trzecia w nocy.Wow,długo tu jesteśmy.Zdążyłam już załorzyć ciepłą bluze Arona.

Znalazłam jakiś straszny,opuszczony kibel.Załatwiłam potrzebe i miałam już wyjść gdy poczułam,że zostaje odepchnięta i przyparta do ściany.Z moich oczu natychmiast napłynęły łzy.Duch?Zjawa?Jednak ten dom jest nawiedzony?Bo kto normalny tutaj przychodzi o trzeciej w nocy i chce mnie wystraszyć?

Zamknęłam przerażona oczy czując,że gdy otworze zobacze jakąś zjawe bez oczu,albo samare.
-Znowu sie widzimy-usłyszałam ten okropny głos.Zaczęłam się go bać.Cholera.To nie duch,ani zjawa.Tylko...Austin.
-Skąd..skąd ty tu?-wyjąkałam.Po moich policzkach lały się łzy.

-Myślisz,że jestem głuchy i nie słyszałem jak się umawialiście?Znałem to przedszkole więc tu wpadłem,aby...być z tobą-przejechał dłonią po moim policzku.
-Zostaw mnie,albo zaczne krzyczeć-fuknęłam.
-Nie zrobisz tego-warknął,a ja w tym momencie pisnęłam przerażona najgłośniej jak umiałam,ale przestałam gdy poczułam ból na policzku.Uderzył mnie.Znowu zaczęłam płakać.
-Nikt cie nie znajdzie.Jesteś tylko moja-szepnął,a ja znowu zaczęłam płakać.

PATRICK

Gdy usłyszałem krzyk Sophie nie przejąłem się tym.
-Nie damy się wystraszyć-powiedziałem widząc zdezorientowany wzrok dziewczyn które wyglądąły na zdenerwowanych.

-Tym razem to nie nasz plan-broniła się Francesca.
-Jasne-prychnął jej chłopak.-kocham cie Fran,ale nie uwierze ci.
-Na prawde-podniosła się Mia.-to nie my.Chodźcie ją znaleźć.
-Nie damy się już nabrać-zaśmiałem się.-było śmiesznie,ale drugi raz jest już nudno.
-Jesteście idiotami!-fuknęła Kendall.-to na prawdę nie nasz pomysł.My idziemy jej szukać.
-Idźcie.A potem pewnie znowu nas nastraszycie.
-To na prawde nie my-Mia miała łzy w oczach i wyglądała na przejętą.-cholera,jesteś jej chłopakiem,a jak coś jej się stanie?Po co mielibyśmy drugi raz was straszyć?To głupie.To moja przyjaciółka,twoja dziewczyna.Do cholery,zrób coś!Bo jak nie to my sami pójdziemy.
Odłorzyłem piwo i spojrzałem na nie.Cholera,wyglądały na przejęte.
-Stary,nie słuchaj jej-powiedział Aaron.
-Oj zamknij się-syknęła Mia wciąż płacząc.A jak coś jej się na prawdę stało?Cholera.Wstałem i nie czekając na innych po prostu ruszyłem przed siebie.Nic.Cisza.Nie widziałem nic poza rozbitymi oknami,głowami zabawek i starymi ścianami.To zaczynało się robić niepokojące.

Jeżeli dziewczyny robią sobie z nas żarty...pożałują.

Szukałem na parterze,bo tam raczej powinna być.I po chwili usłyszałem jej łkanie.Jej cichy szloch.Cholera,co się dzieje?Byłem przerażony.Włączyłem lampke w telefonie i zacząłem jej szukać.Ale to co po paru minutach zobaczyłem...zmroziło mi krew w żyłach.Serce mi stanęło,miałem ochote wziąźć cokolwiek i zajebać temu draniowi.Bez opamiętania po prostu ruszyłem w ich strone.Sophie stała pod ścianą cała zapłakana i trzęsąca się podczas gdy ten cwel-Austin całował ją po szyji.Jedna jego ręka była pod jej bluzką,a druga-pod spodniami.
Nie daruje skurwielowi.Zabije go.Zabije...

Tylko ja mogę ją dotykać i nawet na nią patrzeć.Odepchnąłem go od siebie,a ten zdezorientowany nie spodziewając się takiego ruchu po prostu runął na ziemie.
-Ty skurwielu!-wrzasnąłem i zacząłem okładać go pięściami.Pare razy też dostałem.Z ust,nosa i łuku brwiowego leciała mu krew.Był coraz słabszy,a ja nie hamowałem się.Coś we mnie pękło.Chciałem go zabić.Ale nagle moi kumple stanęli obok i odciągnęli go gwałtownie od niego.

-Już stary-szepnął Max-dałeś mu naucze.
-Zabije-syknąłem i ruszyłem do niego,ale kumple mnie przytrzymali.-puście mnie!Zabije go!Zabije!-zachowałem się jak w trasie.Chciałem go zamordować.Nic innego nie miało znaczenia.
-Stary,uspokój się-mówił Spencer.-ten frajer już dostał nauczke.Idź teraz do Sophie,bo ona cie potrzebuje.

Otrząsnąłem się i spojrzałem na nią.Stała i strasznie szlochała,a dziewczyny ją przytulały i szeptały coś na ucho.Sophie miała cały rozmazany makijaż i poczochrane włosy.Chciałem wrócić i dokończyć to co zacząłem,ale chciałem też do niej wrócić.
Po chwili Sophie mnie zobaczyła.Odsunęła się od Mii która ją przytuliła i podeszła do mnie.Bez wahania zamknąłem ją w swoim uścisku.Objęła mnie swoimi małymi rączkami i zaczęła głośniej szlochać w moją koszulke.
-Spokojnie,już nic ci nie grozi-szepnąłem mocniej ją do siebie przyciskając.

I nie chciałem puścić.

Pocałowałem ją w czoło słysząc jak zanosi się coraz głośniejszym płaczem.
-Dz...dziękuje-szepnęła mocniej mnie do siebie tuląc.-ja...ja tak się bałam.
-Już jest okey.Jest okey skarbie-powiedziałem cicho i znowu ją pocałowałem.Wciąż byłem zły.Wkurzony na maxa.Chciałem go pobić,ale nie mogłęm teraz.Musiałem uspokoić moją księżniczke.

MOJĄ.

Wszyscy zadręczali ją pytaniami "okey?" "jak się czujesz?" "Nic ci nie jest?",ale Sophie nie mogła odpowiedzieć,bo wciąż szlochała przytulona do mnie.
-Cholera,dajcie jej spokój!-nie wytrzymałem.-nie widzicie,że nie może nic powiedzieć?

Nie wiem ile tak staliśmy.Przyjaciele stali obok nas co chwile mówiąc jej czułe słówka.

Ja jej powinienem te słówka mówić,ale wciąż byłem zły.

-Wracajmy-zaproponował Paolo,a wszyscy się zgodziliśmy.Niechętnie ją puściłam,a ona spojrzała na mnie.Otarłem kciukiem jej łze i pocałowałem w czoło.

Co ta mała dziewczynka ze mną robi?
-Chodź,odwioze cie do domu-powiedziałem splatając nasze palce gdy inni kierowali się do wyjścia.
-Zostaniesz ze mną?-spytała pociągając nosem.
-A rodzice?
-Dostałam wiadomość,ze wyjechali do babci,bo jest chora.
-Um...do dobra.Mogę zostać.
Przytulona do mojego torsu szła obok mnie,aż w końcu wyszliśmy na świeże powietrze gdzie od razu zaczerpnąłem oddechu.

Ostatni raz wpakowałem się w takie gówno.



Heh,dzisiaj mam jakąś wene :D I dodaje dłuższe rozdziały.I jest ich więcej.Po prostu mam pomysł i boje się,że jutro wszystko zapomnę ;) Więc od razu przelewam moją wene tutaj.Kiedy ma się pojawić następny rozdział?Wy zadecydujcie :* <3

To tylko układWhere stories live. Discover now