— Dlaczego jest chwilę po dwunastej w południe, a ty jesteś już w domu? — Było pierwszym o co zapytała mnie Katie, kiedy otworzyłam jej drzwi. Wzruszyłam ramionami, przepuszczając szatynkę do środka.— Szpiegujesz mnie?
— Słyszałam jak wchodzisz — odpowiedziała, rzucając się na łóżko w mojej sypialni, które było jedynym wygodnym meblem w tej klitce.
— To nadal brzmi źle.
Wzięłam dwie puszki pepsi z lodówki, pamiętając o tym, żeby moja przyjaciółka dostała tą normalną. Ja już od dawna przyzwyczajona byłam do picia takich rzeczy tylko z etykietą "bez cukru". Zdawałam sobie sprawę, że wlewam w siebie równie niezdrowe gówno co inni, tylko może bardziej chemiczne, ale nawyki ze starych lat trzymały się mnie niezmiennie do dziś.
Rzuciłam w dziewczynę puszką, a ona posłała mi buziaka w powietrzu, od razu ją otwierając. Klepnęłam ją w udo, żeby zrobiła dla mnie trochę miejsca, na które od razu się wepchnęłam.
— Nadal nie rozumiem. Nie wytrzymałaś z nim psychicznie i już się zwolniłaś, tak? — Spojrzała na mnie, robiąc współczującą minę. Zmarszczyłam brwi, parskając śmiechem.
— Nie głupolu, po prostu o dwudziestej czterdzieści muszę być gotowa do wyjścia, a pan prezes stwierdził, że przecież jestem kobietą, więc potrzebuję w chuj dużo czasu, żeby założyć kieckę, nałożyć tapetę i uczesać włosy — wyjaśniłam, otrzymując głośny śmiech przyjaciółki.
— Zalazł ci już za skórę. — Bardziej stwierdziła, niż spytała.
— Dziwisz mi się?
— Ani trochę — przyznała. — Ja miałam z nim styczność średnio raz w tygodniu na pięć–dziesięć minut, a i tak mam o nim takie zdanie jakie mam.
— Jestem zobowiązana do spędzania całego swojego czasu pracy przy jego zasranym boku, jakby nie miał własnych znajomych, tylko asystentka musiała za nich robić.
Do tej pory właśnie tak to wyglądało – jakby potrzebował po prostu kogoś, do kogo będzie mógł raz na jakiś czas powiedzieć coś totalnie prostackiego i kto czasem poleci po kawę. Swoją drogą ma być czarna, z trzema łyżeczkami cukru. Mam nadzieję, że do moich obowiązków nie będzie należało odwiedzanie go w szpitalu, gdy już wyląduje tam z krytycznie podwyższonym stanem glukozy.
— A dzisiejsze wyjście, to...
— Oficjalna kolacja z szychami z Ameryki — powtórzyłam słowa bruneta. — Mam ochotę pójść tam i zrobić mu jakiś przypał, ale wtedy pewnie nie miałabym po co wracać do wytwórni.
— No tak, a musisz go jeszcze zaciągnąć do łóżka. Auć! — krzyknęła, kiedy zadałam jej dość mocny cios w udo. Mimo to szczerze się roześmiałam. — Zawsze jak zabraknie ci planu na życie, to możesz wrobić go przy okazji w dziecko.
— Dziecko? — Wytrzeszczyłam na nią oczy.
— Alimenty dostawałabyś pewnie większe niż wartość naszych dwóch mieszkań razem wziętych.
— Gratis bachor, którego musiałabym wychowywać? Nie, dzięki skarbie.
Katie jak nikt inny wiedziała, że w swojej przyszłości nie widziałam dzieci. Może dlatego, że Mitchell, z którym spędziłam prawie dwa lata swojego życia nie był zdolny do ich zrobienia, a może dlatego, że nigdy nie byłam zbyt odpowiedzialna nawet względem samej siebie. W każdym razie kierowałam się głównie tym, że owszem, mogę wziąć z nim ślub, ale jedynym dzieckiem jakie będę miała – będzie nasz pies. Ochotę nawet na to straciłam w momencie, kiedy mój narzeczony wyjechał do Stanów, razem z naszym buldogiem Benem.
![](https://img.wattpad.com/cover/124921074-288-k363131.jpg)
CZYTASZ
Tell no one | Shawn Mendes
FanfictionMia ma w swoim życiu jedną osobę, dla której byłaby w stanie zrobić wszystko - swoją najlepszą przyjaciółkę. Gdy Katie w wyniku nieporozumienia traci stanowisko w jednej z najbardziej pożądanych firm w Sydney, Mia postanawia bez żadnych skrupułów wc...