dwadzieścia dziewięć: co ty tutaj robisz?

1.8K 228 55
                                    

Mia

Uważnie obserwowałam wschód słońca w Nowym Jorku przez duże okna, leżąc wtulona w silne ramię mężczyzny, w którym byłam zakochana.

Na tę chwilę nie mogłoby zdarzyć się nic lepszego.

Shawn spał, a jego naga klatka piersiowa unosiła się miarowo przy każdym oddechu. Zasnął już kilka godzin temu, niestety ja nie mogłam się uspokoić po tym wszystkim, co się wydarzyło.

Najpierw kiedy wyznał, że coś do mnie czuje, płakałam jak małe dziecko i zajęło nam dobre pół godziny, żebym się wyciszyła. Później bezceremonialnie zwialiśmy z jego imprezy, żeby siedząc na najwygodniejszej kanapie świata w dresach, obżerać się pizzą.

Na początku było ciężko. Żadne z nas tak naprawdę nie wiedziało, co ma powiedzieć.

Słowa zaczęły same wychodzić z moich ust, kiedy znów odskoczyłam od niego pół sekundy przed pocałunkiem.

Wyrzuciliśmy z siebie wiele, ale to nie było nawet jedną czwartą tego, co chcieliśmy sobie przekazać.

Nie wiedzieliśmy co będzie z nami dalej. Nie było żadnego planu, ani żadnych postanowień.

Spędziliśmy razem czas, którego potrzebowaliśmy. Tylko to się liczyło.

Delikatnie wyswobodziłam się z jego uścisku, uważając, żeby go nie obudzić. Na palcach ruszyłam w stronę łazienki, ostrożnie zamykając za sobą drzwi.

Pod prysznicem puściłam gorącą wodę, która niestety zmyła ze mnie resztki zapachu bruneta.

Po upływie kilku a może kilkunastu minut, owinęłam ręcznikiem swoje włosy i ciało, wracając tak do sypialni, w której nie zastałam Shawna.

Podskoczyłam, kiedy poczułam, jak jego ręce owijają się wokół mojego pasa, a on składa czuły pocałunek na mojej szyi.

— Kiedy wstałeś?

— Kilka minut po tym, jak wyszłaś — odpowiedział, narzucając rozpinaną bluzę na moje ramiona.

— Mhm — mruknęłam, nieustannie wpatrując się w panoramę Manhattanu, którą widziałam zza okna.

— Jesteś głodna? — zapytał, krzątając się po pokoju.

Pokręciłam przecząco głową, bo mój brzuch nadal był pełny po pięciu kawałkach pizzy.

— Muszę jechać do firmy — poinformował mnie, zbierając potrzebne rzeczy.

Przekręciłam głowę, by móc na niego spojrzeć i mimowolnie się uśmiechnęłam. Wcześniej nie zdawałam sobie sprawy ile radości sprawia mi samo patrzenie na niego.

— Nie ma problemu. I tak powinnam się już zbierać. Pewnie czeka mnie spory ochrzan — parsknęłam. — Ciebie zresztą też.

— Mnie? — Uniósł wysoko brwi, uśmiechając się w ten swój głupkowaty sposób.

— O tak, zabiją cię za to, że uciekłeś z imprezy, którą od kilku miesięcy organizowali specjalnie dla ciebie.

— Są sprawy ważne i ważniejsze.

Nie chciałam się do tego przyznawać nawet sama przed sobą, ale serce zabiło mi odrobinę mocniej na jego słowa.

— Ach tak?

Tell no one | Shawn MendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz