dwadzieścia osiem: chyba się za nim stęskniłem.

1.8K 213 110
                                    

Mia

— Nadal nie wierzę, że mnie tu zaciągnąłeś. Dlaczego nie Mitchella? — Pociągnęłam Justina za rękaw marynarki, posyłając mu groźne spojrzenie.

Miejsce w którym byliśmy ani trochę mi się nie podobało. Od przepychu i bogactwa aż piekły mnie oczy, a mój żołądek zaciskał się niemiłosiernie, jakby chciał zwrócić swoją zawartość.

Nie było dla mnie jasne to, że zostałam tutaj tak po prostu wpuszczona. Ochroniarz kiedy zobaczył mężczyznę u mojego boku, tylko się do niego uśmiechnął i otworzył dla nas drzwi.

Ja osobiście nigdy nie popełniłabym takiego błędu. Przecież mogłam być psychofanką którejś z tych gwiazd, które zaraz zobaczę!

— Mitch nie lubi takich imprez — mruknął, patrząc na mnie z rozżaleniem.

Tak naprawdę doskonale wiedziałam, czemu to ja jestem na miejscu Johansona. Chłopcy tak samo jak nigdy nie okazywali sobie publicznie uczuć, to nigdy się nie ujawnili. Nikt o nich nie wiedział. Do tej pory Justin chodził na wszystkie imprezy samotnie, ale stwierdził, że skoro już tu jestem, to postara się dostarczyć mi choć trochę rozrywki.

Za to nie mogłam być przecież zła.

Przytłaczały mnie nieco te wszystkie wystrojone kobiety, które ciągle widziałam i przy których czułam się jak ziemniak w ładnych butach.

Wszystko co miały na sobie było wytworne, z klasą i kosztowało pewnie więcej nic moja lewa nerka. Ja założyłam tylko bordową, krótką sukienkę z tiulu na szerokich ramiączkach, srebrne szpilki i czarny płaszcz, który oddałam przy samym wejściu. Z twarzą zrobiłam tyle ile mi się udało (czytaj: związałam włosy w kucyk i pomalowałam się nieco bardziej odświętnie niż zawsze) i chyba nie wyglądałam potwornie. Przynajmniej tak mi się wydawało, dopóki się tu nie pojawiłam.

Nawet nie wiedziałam co to za impreza, ale wiedziałam, że będzie tutaj Ed Sheeran, Beyoncé i Taylor Swift. To już przekonało mnie do tego, żeby się poświęcić i ewentualnie towarzyszyć Justinowi...

— Nie upij się zbyt mocno, proszę cię. — Szatyn złapał mnie za ramiona, delikatnie nimi potrząsając.

— To na takich imprezach można się upić? — zapytałam ze zdziwieniem. Miałam to raczej za kulturalne spotkanie poważnych osób.

— Na takich imprezach można wszystko — powiedział, a ja uniosłam brwi. — Ale nie próbuj tego! — dodał szybko. — Mitch mnie zamorduje.

Parsknęłam śmiechem, klepiąc go pocieszająco po ramieniu.

— Spokojna głowa, nic nie wezmę, obiecuję — zapewniłam go, czując się jak małe dziecko. — Jestem dorosła.

— Mam nadzieję, że u ciebie idzie to w parze z dojrzałością...

Już miałam odpowiedzieć, kiedy ktoś szarpnął Justina za ramię i przytulił się z nim jak kumpel z kumplem.

Nie musiałam widzieć jego twarzy, żeby rozpoznać mężczyznę po burzy rudych włosów.

Zastanawiałam się, czy najpierw mam zacząć krzyczeć, czy stracić przytomność z wrażenia, ale opamiętałam się, kiedy jeden z moich największych idoli, zwrócił się w moją stronę:

— Jesteś partnerką Justina? — zapytał.

— Um–można tak powiedzieć — mruknęłam nieśmiało, chwilę po tym zostając zamknięta w stalowym uścisku.

Może to dziwne, ale jego włosy pachniały jak pomarańcza i przyprawa do piernika.

Chyba polubię ten zapach.

Tell no one | Shawn MendesTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang