10

7.1K 700 261
                                    


Odłożyłem Louisa na swoje łóżko. Przydałoby się kupić dla niego łóżeczko, ale potrzebowałem pomocy Zayna. Może udałoby nam się pojechać po ten mebel jutro, jak tylko skończę pracę. Na pewno mi nie odmówi.

Tak jak myślałem, Lou od razu zasnął. Był śpiący i zasypiał już w drodze do domu. Miałem teraz chwilkę dla siebie. Chciałem ugotować obiad. Ostatnio jedyne co jadłem to kanapki. Louis uwielbiał gdy nosiłem go na rękach i przeważnie marudził, gdy musiał leżeć sam. Przez to niewiele co mogłem robić w domu.

Ostrożnie wyszedłem z sypialni i zszedłem po schodach. Gdy znalazłem się w kuchni zacząłem nasłuchiwać, czy na pewno maluch nie płacze. Nie miałem gdzie indziej go położyć, aby sobie spał. Koniecznie potrzebowałem łóżeczka i nosidełka. Zayn powinien jutro skończyć przed południem swoją pracę, więc będę mógł liczyć na jego pomoc. Codziennie przyjeżdżał do nas sprawdzając, co u niebieskookiego. Gdy nie mógł przyjechać, to dzwonił.

Wstawiłem garnek z wodą na gaz i sięgnąłem po paczkę makaronu. Dziś miałem ochotę na spaghetti. Było to proste i szybkie danie. Nie trzeba było być wybornym kucharzem, aby go zrobić. Gdy woda zaczęła wrzeć, wsypałem makaron. Na kuchence postawiłem malutki rondelek i przelałem sos ze słoiczka. Łyżką od czasu do czasu mieszałem. Pachniało przepysznie i dopiero sobie teraz uświadomiłem jak bardzo głodny byłem. Niestety moje rozmyślanie przerwał płacz dziecka.

Odłożyłem łyżkę i pobiegłem po schodach na górę. Oczywiście musiałem potknąć się o stopień i wywaliłem się na schody. Stłukłem sobie nogę, ale podniosłem się i szybko dotarłem do sypialni. Niebieskooki głośno płakał i kopał nóżkami. Podszedłem do niego i wziąłem na ręce. Spojrzał na mnie. Przytuliłem go do siebie. Chwilkę zeszło mi uciszane bobasa. Obślinił mi bluzkę, w którą wczepił się również rączkami. Chyba bał się, że zaraz znów go odłożę.

- Już, malutki. - szepnąłem i pocałowałem go w główkę. - Czemu tak marudzisz? Nie chcesz sobie jeszcze pospać? Może jak dam ci butelkę, to będziesz grzeczny? Napełnimy ten brzuszek? - podniosłem malucha w górę i pocałowałem go w  brzuszek.

Louis zaczął się śmiać i kopać nóżkami. Pomimo łez, które wciąż znajdowały się na jego policzkach, uśmiechał się szeroko, pokazując bezzębne dziąsła.

- Zjemy obiadek i... - akurat w tym momencie poczułem zapach spalenizny.  - Chyba tylko ty zjesz...

Odłożyłem chłopca na łóżko i zbiegłem po schodach. Wyłączyłem palnik i zabrałem rondel z kuchenki. Właśnie spaliłem sos do swojego obiadu. Otworzyłem okno w kuchni, aby pozbyć się zapachu spalenizny i dymu. Wyłączyłem również garnek z kluskami, które za bardzo się rozgotowały. Gdy opanowałem sytuacje w kuchni, wróciłem do sypialni. Louis znów marudził i wiedziałem, że za chwilę da swój popis. Nie lubiłem gdy płakał, wolałem go szczęśliwym, a nawet śliniącym się.

- Może wujek Zayn nas odwiedzi, co ty na to? - popatrzyłem na niego, delikatnie głaszcząc go po główce.

Odpowiedział mi radosny pisk. Zaśmiałem się i wyciągnąłem komórkę z kieszeni. Wybrałem numer przyjaciela. Za pół godziny kończył pracę i obiecał, że wpadnie. Poprosiłem go, aby kupił jakieś jedzenie po drodze. Powiedział, że postara się nie zapomnieć i rozłączył się.

Ponownie zszedłem na dół i zrobiłem mleko dla niebieskookiego. Zamknąłem okno, gdy już się wywietrzyło i wróciłem do sypialni. Dzisiaj spaliłem mnóstwo kalorii, biegając po tych schodach w górę i na dół. Wziąłem malucha na ręce i podałem butelkę. Oczywiście złapał mnie za palec i w spokoju wypił całą butelkę. Zaczekałem aż mu się odbije i położyłem go na łóżku. Wciąż trzymałem go za rączkę i delikatnie głaskałem brzuszek. Gdy zasnął, sam również zamknąłem oczy i miałem ochotę na krótką drzemkę. Niestety nie mogłem sobie pospać, gdyż usłyszałem dzwonek do drzwi. Spojrzałem na Louisa, lecz ten tylko poruszył ustami i spał dalej. Ostrożnie zszedłem z łóżka, a następnie po schodach na dół.

- Louis dopiero zasnął. - zbeształem przyjaciela.

- Mam kebab. - powiedział.

- To witam cię w moich skromnych progach. - wyszczerzyłem się szeroko. - Chodźmy do salonu.

- Co tu tak śmierdzi?

- Mój spalony obiad. - wytłumaczyłem. - Życie mi normalnie ratujesz.

- Nie pierwszy raz. - westchnął i usiadł na kanapie.

Zająłem miejsce obok niego i przyjąłem od niego swoją porcję jedzenia. Pachniało tak smakowicie, że ślina niemalże ciekła mi po brodzie. To było coś o wiele lepszego niż zwykłe kanapki z szynką. Lepsze nawet od spaghetti!

- Kocham cię Zayn. - powiedziałem już po pierwszym gryzie. - Możesz mi takie jedzenie przywozić codziennie.

- Nie przyzwyczajaj się. - uderzył mnie delikatnie  pięścią w ramię. - Jak tam Lou?

Akurat w tym samym momencie usłyszeliśmy płacz dziecka. Odłożyłem kebab na stolik i podniosłem się z kanapy. Po chwili mulat zrobił to samo.

- Właśnie słyszysz. - powiedziałem. - Daje o sobie znać.

- Ja do niego pójdę, ty sobie w spokoju zjedz. I tak pewnie czeka cię bezsenna noc. - odparł i skierował się w stronę schodów. - Wujek już do ciebie idzie, Loueh!


❉❉❉❉❉❉❉❉❉❉❉❉❉❉❉❉❉❉❉❉❉

Witajcie kadeci/wilki/nietoperze/dzieciaki!

Harry to jest taki sam kucharz co ja. Kiedyś też przypaliłam sos...

Dziś zauważyłam, że MSLB znajduje się w pierwszej 60 w ff. ^.^

Cieszę się, że czytacie to opowiadanie <3

Dziękuję za gwiazdki i komentarze!

Do następnego xx

My sweet little boy ~Larry ❌Where stories live. Discover now