⁷¹ ° through those meadows

1.6K 179 22
                                    

Po wyjściu z instagrama napisałem do Jacksona, że ma do mnie przyjechać.
Wiedziałem, że ma bardzo ważną sesję i jest zajęty, ale byłem na niego bardzo wściekły, za to jak potraktował BamBama. Po chwili dostałem sms-a,że będzie za godzinę, bo nadal pracuje. Zasiadłem więc na kanapie razem z Coco i oczekiwałem na przyjście mojego chłopaka. No właśnie. To jest bardzo ciekawy zwrot akcji. Po tym jak Jackson na instagramie zapytał mnie o chodzenie,zrobił to później u siebie w domu, kiedy jedliśmy pizze i oglądaliśmy telewizję. Może to oklepane, ale uznałem to za bardzo romantyczne i od razu się zgodziłem. Kochałem go i to mocno. Mimo, że znałem go przeważnie z instagrama, to żywiłem do niego bardzo duże uczucia. Tonąc dalej w swoich myślach,usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi i kroki, które kierowały się do salonu.

- Kochanie wróciłem - W drzwiach stanął Jackson, który trzymał w ręku różową róże i pudełko czekoladek.
Mimowolnie się uśmiechnąłem.
To było cholernie kochane z jego strony i urocze.

Prawie bym zapomniał,o czym chciałem z nim porozmawiać.

- Co zrobiłeś BamBamowi?- Żadnego przywitania z mojej strony, tylko od razu przystąpiłem do ataku.

- Co miałem mu niby zrobić? Nic mu nie zrobiłem - Uśmiech od razu zszedł z jego twarzy,a zastąpiło go zdziwienie

Prychnąłem i pogłaskałem Coco, która wskoczyła mi na kolana.

- Nie rób ze mnie idioty. Coś mu musiałeś powiedzieć, skoro dostał tej swojej jesiennej handry. Pytanie tylko co?

- Ten debil zaczął się pultać o to,że nikt mu nie powiedział, że jesteśmy razem. Napisałem mu po prostu, że to nie jest jego sprawa, że to nie dzięki jego "planowaniu" jesteśmy ze sobą i napisałem mu, że ma się ogarnąć.

- JACKSON! - Krzyknąłem i nakazałem mu skinieniem ręki, żeby usiadł obok mnie na kanapie, co wkrótce uczynił.

- No co? Wzruszył ramionami.

Spojrzałem na niego spod byka i już byłem gotowy, żeby wygłosić mu kazanie.

- Wiesz dobrze jaki jest BamBam. Zachowuje się jak dziecko, jest nieodpowiedzialny i często ma głupie pomysły, ale w gruncie rzeczy to dobry człowiek. Wrażliwy i bardzo pogodny. Nie możesz mówić mu takich rzeczy, zwłaszcza, że jesteś jego przyjacielem. On cie kocha i traktuje jak starszego brata. Musisz mu pokazać, że jest dla ciebie ważny i się o niego troszczysz. Jesteś mu to winien.

- Nie będę go przepraszał. Nie jestem mu niczego winien. To on zaczął.

- Powiedziałem coś! Albo go przeprosisz,albo ja się zastanowię nad kandydatem na ojca dla Coco.

- Nie zrobisz mi tego. Wiesz, że Coco mnie pokochała - Wybałuszył na mnie oczy, po czym spojrzał na mnie z jadem w oczach

-Nie zrobię tego? Jesteś tego pewien?

- No dobrze, przeprosze go. Ale robię to tylko dla ciebie - Z wielkim westchnięciem przewrócił oczami i wyjął z kieszeni telefon.

- Co ty robisz? - Zapytałem zdziwiony, widząc, że wystukuje coś na telefonie

- Jak to co? Piszę przeprosinowego sms-a do BamBama

- Ty chyba sobie jaja robisz chłopie. Żadnego sms-a nie będzie. Masz zadzwonić i poprosić o spotkanie w moim domu.

- Do kogo mam zadzwonić? - Zrezygnowany zablokował telefon.

- Do Yugyeoma. BamBam od ciebie nie odbierze.

Tak,jak mu kazałem tak zrobił. Zadzwonił i poprosił ich, żeby przyjechali do mnie. Nie obyło się oczywiście bez ochrzanu ze strony Yugiego, że Jackson zepsuł mu chłopaka, który zachowuje się jak baba w depresji. Powiedział, że przyjadą,tylko musi ogarnąć BamBama i ściągnąć go z kanapy w salonie,poczym się rozłączył.
Jackson siedział jak na ścięciu,ja wziąłem od niego róże, którą wsadziłem do wazonu, a czekoladki schowałem do szafki w kuchni.
Po około godzinie czasu, usłyszałem dźwięk dzwonka do drzwi.
Krzyknąłem "otwarte",a sam zacząłem się przyglądać Jacksonowi, który zaczął bawić się własnymi palcami.
Do salonu weszli naburmuszony Yugi, który dźwigał jedną z toreb BamBama oraz coś zawinięte w koc, co miało przypominać BamBama.
Wyglądał okropnie, jakby nie spał kilka dni, włosy miał w nieładzie,a jego dres chyba pralki dawno nie widział.

- Cześć Yugi co mu się stało? - Zapytałem zaskoczony, wciąż nie mogąc zrozumieć jak w takie coś mógł się zamienić nasz fashionista.

- A zapytaj swojego Jacksona, bo ja sam nie wiem. Wiem tyle, że mój chłopak zamienił się w jakiegoś wegetującego pasożyta,który non stop siedzi na kanapie i ogląda jakieś babskie seriale. Nie da się z nim nawet dogadać porządnie, bo sie odzywać nie chce. Ja nie wiem, co mam z nim zrobić. Macie go naprawić, nie obchodzi mnie jak to zrobicie. Ma być taki, jak wcześniej.
Ja wracam za dwie godziny, a on ma być sobą. Teraz jadę do Jinyounga,bo miałem mu pomóc skręcać tą szafę, co kupiłeś z nim ostatnio w komisie.
Macie tu jego torebeczke z ubraniami i czymś,co go przywróci do życia. To jest tak zwany jego "zestaw ratunkowy". Nie wiem, co tam jest i nawet nie chce wiedzieć. Liczę, że go naprawicie. A zwłaszcza ty Jackson, bo inaczej cie kopne w dupe - Podał mi torbę, która była bardzo ciężka,posłał Jacksonowi wrogie spojrzenie, dał buzi BamBamowi i coś mu powiedział na ucho, po czym wyszedł i tyle go było.

- No dobrze Bamie, to może usiądziesz,co? Jackson chce z tobą porozmawiać.

Bez słowa usiadł na kanapie, naprzeciw Jacksona i zaczął na niego patrzeć obojętnie. Ja usiadłem obok mojego faceta, żeby w razie czego go ogarnąć, gdy powie coś za dużo.
Szturchnąłem go łokciem, żeby mógł zacząć.

- No więc... BamBam ja chciałem... No ja chciałbym Ci powiedzieć, że przepraszam. Czasami doprowadzasz mnie do szału,jesteś dziecinny i głupi,oraz non stop robisz jakieś przekręty z Coco. Wielokrotnie odbierałem cie z tego powodu z komisariatu i płaciłem twoje mandaty, ale mniejsza. Chodzi mi o to, że mimo iż masz dużo wad, to jesteś bardzo dobrym przyjacielem. Nikt nie pomógł mi tyle co ty. Troszczysz się o mnie i pomagasz,mimo, że tego nie chciałem. Pomogłeś mi w związku z Markiem. To wszystko twoja zasługa. Gdyby nie twoja pomoc, nie mógłbym pokochać mojej miłości. Dzięki Ci za to. Jesteś dla mnie jak młodszy brat i kocham cie niesamowicie mocno. Nie chce, żebyś był przeze mnie nieszczęśliwy i smutny. Chcę tego starego BamBama, który musiał się we wszystko wtrącać. Dlatego przepradzam Bamie. Wybaczysz mi?
- Po skończeniu swojego monologu, przysunął się bliżej i mocno go przytulił. Mimo, że Bam na początku był zaskoczony, to oddał uścisk.
A ja siedziałem tam zaskoczony i nie wiedziałem, co powiedzieć. Mój chłopak przepraszał,jak zawodowiec i byłem z niego niesamowicie dumny.
Po odsunięciu się od siebie,zobaczyłem, że obydwoje siedzą i płaczą. Jak małe dzieci.

- Oczywiście, że ci przebacze,tylko na to czekałem. Jesteś naprawdę świetnym przyjacielem. Dziękuję, że tak o mnie myślisz. A teraz pozwólcie, że pójdę do łazienki, bo musze się ogarnąć, iż jestem nie świeży.

- Przyznaj po prostu, że śmierdzisz.

- Chciałbyś gnomie.- Wstał, zabrał mi torbę i pokazał Jacksonowi język, na co ten się zaśmiał i pobiegł do łazienki.

Wszystko wróciło do normy. Lepiej być nie może, czyż nie?



_________________

Otóż chce podziękować każdemu, kto przeczytał, zagłosował i skomentował Californie. To naprawdę znaczy dla mnie bardzo dużo i jestem bardzo wdzięczna,że moje Marksony przypadły wam do gustu
Przesyłam przytulasy i buziaki 💜
Dziękuję raz jeszcze za to,że wspieracie mój badziewny styl pisania, a California może się rozrastać

california | m.tn + j.wg Where stories live. Discover now