6.

8.3K 388 2.2K
                                    

Gdy wszedłem do sypialni po porządnej kąpieli on już spał, owinięty moim jedynym kocem, na jedynym miejscu, gdzie można było się na prawdę wyspać. Westchnąłem i położyłem się obok niego na materacu patrząc w okno. Za brudną szybą widać było białą tarczę księżyca, jego srebrne oblicze przedzierające się przez korony gubiących liście drzew. Za kilka tygodni zrobi się na prawdę zimno i co wtedy? Muszę zrobić zapasy na zimę. Dużo butli z gazem do turystycznej kuchenki. I jeszcze więcej jedzenia. Z doświadczenia wiedziałem, że właśnie największy problem jest z jedzeniem, szczególnie w zimie. No, prawda jest taka, że na chwilę obecną jadłem jeden ciepły posiłek dziennie, żeby oszczędzać. I to tylko wtedy gdy mogłem sobie pozwolić na taką stratę dóbr materialnych.

- Jeff... - wymamrotał Jack w zwiniętą bluzę która robiła za poduszkę. No ładnie, może jeszcze się mu śniłem? Uśmiechnąłem się mimowolnie. - Jeff. - Jack trącił mnie łokciem w żebra. Odwróciłem do niego głowę. - Czemu nie mówisz, że zabrałem cały koc?

- Nie chciałem cię budzić. Myślałem, że już śpisz...

- Jasne. - Uśmiechnął się lekko i owinął mnie połową okrycia. Koc przejął już ciepło jego ciała i pomimo tego, że nie był prany od wieków od razu wyczułem jego zapach. Zakopałem się w nim próbując wszystko ułożyć w głowie. Jack nie odezwał się więcej, po prostu położył z powrotem i zamilkł.

Leżałem dosyć długo gapiąc się na księżyc i słuchając jego oddechu. Długi i głęboki, uspokajał mnie jak nigdy. Gdy już powoli odpływałem, zaczął się rwać. Wyczułem napięcie jego mięśni, jakiś dziki, nienaturalny stan pomiędzy przerażeniem a furią. Podniosłem się odrobinę i spojrzałem na niego. Palce jego lewej dłoni napinały się tworząc podręcznikową dłoń szponiastą, widziałem jak prawie dławił się powietrzem we własnych płucach. Położyłem dłoń na jego ramieniu i ścisnąłem je lekko. Nie zareagował, więc potrząsnąłem nim trochę mocniej ale bez rezultatu.

Przygryzłem mocno wargę i przewróciłem się w jego stronę. Przysunąłem i objąłem go mocno od tyłu przytulając się do jego pleców. Złapałem jego dłoń, a on momentalnie zacisnął palce na moich ściskając mi kostki boleśnie.

- Spokojnie, uspokój się. - wyszeptałem mu do ucha odgarniając włosy z karku. - Jack, spokojnie. - Jego palce zacisnęły się jeszcze mocniej, czułem jak wbija mi paznokcie w skórę, ale nie odpuszczałem. Zacząłem do niego mówić, cokolwiek, byleby tylko słyszał czyjś głos. Mówiłem o tym, że na swój posrany sposób, ale jednak cieszę się, że tutaj jest. Cieszę się, że jest ktokolwiek poza mną w tym starym domu, bo sam zaczynałem już gadać do ścian. Powiedziałem też, że świetnie gotuje, sam nie wiem skąd ale jednak takie są fakty. Że pewnie poradziłby sobie z Liu gdyby nie ta rana postrzałowa, że ja na jego miejscu nie wiem, czy tyle bym wytrzymał i doszedł aż tak daleko.

Po chwili jego uścisk rozluźnił się a oddech odrobinę pogłębił. Wypuściłem powietrze z ulgą i oparłem czoło o tył jego głowy. Poruszyłem wymęczonymi palcami, wysunąłem je z jego uścisku i oglądnąłem pobieżnie. Pewnie nawet nie będzie śladów. Splotłem swoje palce z jego i przycisnąłem się szczelniej do jego ciała. Był tak cholernie ciepły, że wystarczyłby mi za dziesięć koców. Jack wciągnął powietrze do płuc i zatrzymał je na kilka sekund.

W tym momencie zrozumiałem, że się obudził.

Miałem ochotę wyskoczyć przez okno, zapaść się pod ziemię albo powiesić w trybie natychmiastowym, ale nie zrobiłem nic z tego. Po prostu leżałem za nim udając, że śpię. Poczułem jak chłopak porusza palcami, splecionymi z moimi, przekręca głowę w ich stronę. Wyczułem ruch jego szczęki kiedy przygryzł wargę i cichutkie, krótkie fuknięcie kiedy się uśmiechnął. Przycisnął nasze splecione dłonie do swojej piersi wzdychając. Drżały mu palce. Żaden moment nie był dobry, żeby się odezwać więc siedziałem cicho. Ale chciałem go przytulić. Odczuwałem wręcz fizyczny ból, który nasilał się z każdą sekundą zwłoki

Nóż i skalpel (Jeff x EJ yaoi) [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now