I

3.8K 159 77
                                    

*Olivia*

W szkole jak zawsze było tłoczno. Szłam do sali matematycznej, kiedy ktoś złapał mnie za ramię i szarpnął w swoją stronę. 

-Czego? - Warknęłam, obracając się na pięcie.  Moim oczom ukazał się Nathaniel,  mój przyjaciel.  Zsunęłam torbę na podłogę i zarzuciłam mu ręce na szyję.  Od śmierci ojca nasze relacje znacznie się poprawiły.  Nath stał się moim najlepszym przyjacielem,  traktuję go jak brata... Ale nic poza tym.  Jego orzechowe włosy, zazwyczaj ulizane do tyłu, dziś fruwały na wszystkie strony. Wielkie czarne oczy wpatrywały się we mnie z zainteresowaniem i radością.  Uwielbiam patrzeć gdy się uśmiecha.  Wtedy właśnie na jego policzkach pojawiają się małe dołeczki,  których zawsze się wstydził. Pocałował mnie w policzek,  po czym natychmiast sięgnął do torby. 

-Mam coś dla ciebie... - Rzucił, cały czas szperając między zeszytami.  Obok wylądowało kilka papierków z batoników,  trzy pożyczone ode mnie długopisy i dziesięciodolarówka.

-Mamy czas... - Chrząknęłam znacząco, patrząc na niego z góry.

-Nie, to niemożliwe. - Usiadł okrakiem zaczesując gąszcz włosów. Oparłam się o ścianę zakrywając usta dłonią. Mój wybuch śmiechu chyba by go dobił.

-No? To co dla mnie masz?

-Zapomniałem. Liv, przepraszam. - Przewrócił oczami, po czym spakował wyrzucone rzeczy z powrotem do torby. Lekko zawiedziona pomaszerowałam do klasy i zajęłam swoje miejsce. 

5 godzin później
-----------------------------------------------------------

Matematyka oraz kolejne lekcje minęły szybko i spokojnie.  Wyszłam ze szkoły i już miałam wsiadać na rower,  kiedy ktoś zaczął wołać moje imię.  Szybko się odwróciłam i dostrzegłam Natha, biegnącego w moją stronę i machającego rękami na wszystkie strony. 

-Słuchaj... - Wysapał, opierając się o kierownice i ciężko dysząc. Rzuciłam mu pytające spojrzenie.

-Co robisz dziś po szkole?

-Miałam odwiedzić Emily i razem z nią iść do Meg. Czemu pytasz?

-Oh, pamiętasz jak mówiłem o tej niespodziance?  Chciałam żebyś dziś mnie odwiedziła,  ale jeśli będziesz zajęta...

-Może wytłumacz mi o co chodzi? 

-Am,  ok.  Pamiętasz jak mówiłaś,  że gdy umarł twój tata, oddałabyś wszystko,  żeby się z nim skontaktować? 

-No tak,  dalej tak jest. 

-Mam coś,  co mogłoby ci w tym pomóc.  - Również oparłam się o kierownicę i spojrzałam mu w oczy. 

-Nathaniel...co ty kombinujesz?

-Na pewno słyszałaś o tablicy Ouija. 

-Nath...ty chyba żartujesz?

-Nie.  Wpadnij do mnie na wieczór z Emily i Meg.  Aha, prawie bym zapomniał.  Poproś żeby Max przyszedł z wami.  Im więcej osób tym lepiej. 

-Stary,  ty chyba...

-Nie.  Nie oszalałem.  Przyjdź,  jeśli naprawdę ci na tym zależy.  - Powiedział i odszedł nawet się nie żegnając.  Otrząsnęłam się i pojechałam do domu. 

6 godzin później
-----------------------------------------------------------

-Meg!  Pośpiesz się! - Krzyknęłam przez uchylone okno samochodu.  Gdyby nie to,  że Max ma prawo jazdy musiałybyśmy wyjść o wiele wcześniej.  Meggie otworzyła drzwi i usadowiła się koło mnie.

-No? Jedziemy? - Powiedziała z uśmiechem i klepnęła Maxa w ramię.  Emily tylko cicho zachichotała, po czym ruszyliśmy w stronę domu Natha. 

Po kilkunastu minutach siedzieliśmy już w salonie.  Na białym stoliku stały zapalone świece oraz plansza.  Siedzieliśmy wokół niego,  jak przedszkolaki w zabawach.  Ta zabawa,  nie była jednak bezpieczna.  To było coś więcej niż tylko gra.  Złapaliśmy się za ręce i przy zgaszonym świetle zaczęliśmy rytuał.  Po tym wszyscy położyliśmy dłonie na wskaźniku.  Po kilku pierwszych pytaniach nic się nie działo.  Meg,  najbardziej wystraszona spośród nas w pewnym momencie odsunęła się i oparła się o ścianę. 

-Meg!  Co ty robisz?! - Krzyknęłam półgłosem kiedy stare,  drewniane drzwi prowadzące do salonu,  zamknęły się z niesamowitą siłą.  Nath podszedł do nich i zamknął je,  by więcej nas nie straszyły.  Wiatr,  który wpadał przez okno,  jeszcze bardziej potęgował emocje.  Jego ciche świsty przyprawiały wszystkich o ciarki. 

-Meggie,  chodź.  Musimy to dokończyć.  - Wyciągnęłam do niej dłoń.  Usiadła z powrotem obok mnie i położyła dłoń na planszy.

-Czy jest tu ktoś? - Zapytał Max półgłosem.  Niestety,  nic się nie działo.  Powtórzył głośniej.  Poczułam się jakby przez moje ciało przeszedł prąd.  Emily,  która trzymała moją lewą dłoń, ścisnęła ją mocniej. 

-Emily? - Wyszeptałam,  kiedy w jej oczach zebrały się łzy. 

-Czy jest tu ktoś?! - Wykrzyknął po raz trzeci podirytowany Max.  Nagle świece,  porozstawiane dookoła, zgasły. Został tylko jeden płomień,  ten najbliżej planszy. 

-Skończmy to proszę... - Meg powtarzała to coraz głośniej,  ale nikt nie zwracał na nią uwagi. Nath szturchnął ją lekko,  obawiając się utraty kontaktu z duchem.

-Liv... Myślę,  że teraz twoja kolej. - Wyszeptał mój przyjaciel,  obrzucając mnie litościwym spojrzeniem.  Jedna łza torowała drogę po moim prawym policzku. 

-Tato... Tato,  czy to ty? - Zapytałam i ostatnia świeca zgasła.

Sekta Where stories live. Discover now