Rozdział 45

4K 176 34
                                    

-Marry,mam pytanie-powiedziała Stella zaglądając do pokoju.-co się dzieje?-spytała widząc jak siedze na łóżku w otoczeniu chusteczek i płacze.
-Nic-wyszeptałam i znów zaczęłam płakać,a siostra usiadła obok mnie.
-Przecież widze.Co jest?Pokłóciłaś się ze Sky?Z Jasonem?-na samą myśl o nim znów zaczęłam płakać i wtuliłam się w siostre.-o co chodzi?Marry,jestem twoją siostrą.Chce ci pomóc.
-Mi już nic nie jest w stanie pomóc.
-Jesteś w ciąży?

-Co?!Nie!-krzyknęłam i znów wytarłam nos w chusteczke.
-No to o co chodzi?-w skrócie opowiedziałam jej o Jasonie cały czas płacząc i wycierając oczy i nos chusteczką.Cały makijaż i tak pewnie już spłynął.
-Tak ci współczuje-powiedziała tuląc mnie do siebie.-na pewno coś się da z tym zrobić.
-Nic sie nie da.To już postanowione-wyłkałam.-ja tego nie przeżyje.
-Dasz rade Marry.Jesteś śliczna,mądra...coś sie wykąbinuje-w tym momencie do mojego pokoju wszedł chłopak Stelli,ale ta szybko go wygoniła machnięciem ręki.-kiedy wyjeżdża?-spytała po chwili.
-Za cztery dni.
-To co ty tu jeszcze robisz?Powinnaś z nim być.To są wasze ostatnie wspólne dni.
-Ja wiem-wychlipiałam.-ale nie wiem jak będe żyła gdy on..wy...wyjedzie.
-Dasz rade-mocniej mnie przytuliła.-jesteś silna.

Zadzwoniłam też do Sky zaraz po wyjściu Stelli i wszystko jej opowiedziałam mocząc prześcieradło.Ta również strasznie mi współczuła.Przegadaliśmy chyba godzine.Cały dzień siedziałam w pokoju płacząc i zadając sobie pytanie "co będzie dalej?".Nie wiem jak to będzie,ale wiem,że muszę teraz go wspierać.I że muszę z nim być przez te ostatnie dni jakie nam zostały,dlatego już następnego dnia poprosiłam go o spotkanie i umówiliśmy się o ustalonej godzinie w parku.
-Hej-wyszeptałam cicho.
-Cześć-powiedział smutno.-więc...
-Ja...nie wiem co powiedzieć.Jest mi tak samo smutno i...
-Wiem-przerwałam mu.-nie rozmawiajmy o tym.Chodźmy gdzieś,pośmiejmy się jak kiedyś.Jakby wszystko było w jak najlepszym porządku.

Jason spojrzał na mnie i objął w talii całując w skroń.
-Wiesz,że cie kocham?

-Wiem.Ja ciebie też-chwyciliśmy sie za ręce i ruszyliśmy przed siebie.Jason zaprowadził mnie do wesołęgo miasteczka.Kocham takiego miejsca.Zapach waty cukrowej i karmelu pobudziły moje receptory węchowe.
-Gdzie idziemy?-spytałam.
-Zabawić się-zaśmiał się prowadząc mnie do kasy.Kupił nam bilety i ruszyliśmy na pierwszą atrakcje.Bawiliśmy się,śmialiśmy i całowaliśmy.Najcudowniejsza randka na świecie.Zupełnie zapomniałam o tym wszystkim.Jason wygrał nawet dla mnie dużą pande.Byliśmy na wielu atrakcjach,więc po paru godzinach cudownej zabawy wyszliśmy z równie dobrych humorach.

-To co?Idziemy gdzieś?Nie chce cie jeszcze opuszczać-powiedział Jason chwytając mnie za ręke.
-Mhm.Możemy iść.
-Lody?Kebab?Pizza?
-Um...dawno nie jadłam kebaba.
-Robi się.
***

Błagam.Powiedźcie,że to nie dzisiaj.Że sie obudze i to będzie tylko sen.Że to nie dzisiaj Jason sie wyprowadza.Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam jak śpi wtulony we mnie.Chcieliśmy tą ostatnią noc mieć tylko dla siebie,więc poszłam do niego na noc.Przez te trzy dni Jason zabierał mnie wszędzie.Byliśmy w wesołym miasteczku,w kinie,w kręgielni,na plaży...miał wiele cudownych pomysłów.Za to go kochałam.Nie chciałam,żeby wyjeżdżał.Tak bardzo chciałam,żeby tu był na zawsze ,żeby mnie przytulał i powiedział,że jednak nie wyjeżdża.
-Hej-mruknął całując mnie w usta.-jak się spało?

-Dobrze,a tobie?

-Dobrze,bo byłem z tobą-powiedział przytulając się do mnie.
-Za ile...musisz wyjechać?-spytałam starając się nie rozpłakać.
-Za jakieś trzy godziny.
Wtuliłem się w niego bardziej czując jak muska moje czoło ustami.Będzie mi tego strasznie brakować.
-Odwiedzisz mnie kiedyś?
-Oczywiście-powiedział niemal natychmiast.-będe sie starał cie odwiedzać.

Poleżeliśmy jeszcze chwile wtuleni w siebie.Jason bawił się moimi włosami co chwile mnie całując.Gdy tylko pomyśle o tym,że za niedługo go tu nie będzie mam ochote sie rozpłakać.
***
-Masz wszystko?-spytała jego mama gdy pakowali bagaże do samochodu.Jason chciał,abym została z nim do końca,więc tak zrobiłam.
-Tak-westchnął pakując ostatnią walizke do auta i patrząc na swój dom.
-Musimy się zbierać Jason-powiedział jego tata klepiąc go po ramieniu.-dam wam chwile.
Znowu zaczęłam płakać.Nie chciałam,ale to było silniejsze.Podeszłam do niego i po prostu się w niego wtuliłam,a ten objął mnie i mocno do siebie przytulił.
-Będe tęsknił-wyszeptał.
-Ja też.Jak cholera-wyłkałam.
-Nie płacz skarbie.Bede cie odwiedzał.Spróbuje.Nie zapomne o tobie,nigdy-oparł swoje czoło o moje.
-Ro...zstajemy sie?-to słowo ledwo przeszło mi przez usta.
-Tak będzie najlepiej.Chce,żebyś kogoś znalazła,żebyś miała swojego chłopaka tutaj,a nie na odległość.Możemy zostać przyjaciółmi.To będzie trudne,ale...rozumiesz?

Pokiwałam twierdząco głową.Cały czas płakałam.Łzy,łzy jeszcze raz łzy.
-Ty też kogoś znajdź.Nie myśl o mnie.
-Będe o tobie myślał-powiedział całując mnie w czoło.-może kogoś znajdę,ale nigdy nie znajdę tak cudownej dziewczyny jak ty.Kocham cie.Ciesze się,że w tedy do ciebie napisałem.Że cie poznałęm.Zakręciłaś mi w głowie.
-Ja też sie ciesze,że cie poznałam.Kocham cie.
-Ja ciebie też-złączył nasze usta w ostatnim długim pocałunku.Włorzyliśmy w ten pocałunek wszystkie nasze emocje.
-Obiecaj mi,że kogoś znajdziesz-wyszeptał gdy się od siebie oderwaliśmy.
-Obiecuje.Ale nigdy nie znajdę tak cudownego chłopaka jak ty.
-Ja tak cudownej dziewczyny.Jesteś dla mnie wszystkim.Będe do ciebie pisać.Mam nadzieje,że znajdziesz cudownego chłopaka na którego zasługujesz,a nie jakiegoś dupka.A gdy cie zrani napisz do mnie,a frajer nie będzie miał życia.
Zaśmiałam się przez łzy.
-Ty też obiecaj,że kogoś znajdziesz.
-Obiecuje-westchnął.-nie wiem jak uda mi się o tobie zapomnieć.
-Jason,jedziemy!-zawołała mama.
-Niedługo tu przyjadę-wyszeptał i ostatni raz mnie pocałował.-kocham cie.
-Kocham cie-powtórzyłam.Spojrzeliśmy sobie ostatni raz w oczy,a potem Jason wziął walizki i posyłając mi ostatnie spojrzenie wszedł do auta.Gdy odjechał w tedy zrozumiałam co się stało.Straciłam go.Tak cudownego chłopaka.Nie mogę w to uwierzyć,że zobacze go do piero za pare tygodni,albo miesięcy jako przyjaciel.Tylko przyjaciel...

Upadłam na kolana i zaczęłam szlochać jak małe dziecko.


Czeka nas epilog i koniec :) Jak myślicie?Jak skończy się ta książka?

Przez internetWhere stories live. Discover now