"Kot Syjonu"

19 3 5
                                    

Są takie książki, które wywołują uśmiech na twarzy zanim zdążysz doczytać pierwszą stronę. Są też takie, które sprawiają, że uśmiech ten nie schodzi ci aż do strony ostatniej. „Kot Syjonu" Jerzego A. Wlazło, jest książką, która przylepi uśmiech do Twojej twarzy na czas czytania każdej z 304 stron.


Co jeszcze mogę dodać? Zaintryguje Cię na pewno świat detektywa, który na swojej drodze spotyka osoby równie pokręcone jak on sam: ekscentryczną hrabinę, służącą Klarę zwaną Marią, a może Marię zwaną Klarą? (naprawdę nieważne), Polesiaka, Ninę i wielu, wielu innych bohaterów, którzy dodają niezłego kolorytu tej powieści detektywistycznej. Jeśli zdecydujesz się więc sięgnąć po tę pozycję, musisz być bardzo ostrożny! Bo książka ta może zabić! Śmiechem.


Bialas jest prywatnym detektywem z podłej dzielnicy. Jak w tego typu kryminałach bywa, jest również byłym policjantem zwolnionym ze służby w nie do końca jasnych okolicznościach. A przynajmniej wersja oficjalna różni się od prawdziwej. Detektyw przechodzi właśnie problemy finansowe, gdy wzywa go ona – tajemnicza Hrabina Chattearstone. Kobieta jest z gatunku tych, które nie przyjmują sprzeciwu, w dodatku uważają, że mogą wszystko kupić. Ukryta za czarną woalką przyjmuje Bialasa w bajecznie drogiej rezydencji. Co ciekawe, samo zlecenie wydaje się być mocno ekscentryczne. Hrabina bowiem życzy sobie kota. Nie byle jakiego futerkowca, ale tego jedynego idealnego dla niej. Bialas nie do końca wie jak ma poradzić sobie z tak absurdalnym zadaniem, jednak sposób motywacji jaką stosuje Chattearstone oraz zwykła ciekawość przeważają szalę. Zresztą nie sposób odmówić Hrabinie gościnności. Nawet tej nieco zniewalającej i ograniczającej swobody osobiste.


Wraz z Bialasem poznajemy walijską wysepkę, gdzie mają miejsce niecodzienne zdarzenia. Pozornie niepowiązane ze sobą przypadki zaczynają tworzyć w miarę spójną całość. To detektyw jest naszym przewodnikiem po tej mrocznej opowieści, gdzie dawne wierzenia druidów mieszają się z współczesnym gwarem. Detektyw przedstawia nam historię w sposób ironiczny, pełen czarnego humoru i złośliwości. A jednak gdy bliżej poznajemy jego przeszłość, zarówno podejście do życia jak i zamiłowanie do alkoholu wydaje się być logicznym następstwem. Mamy do czynienia z człowiekiem, który kompletnie zagubił się w życiu. Nie jest samotny, jednak prowadzi samotny tryb życia. Nie jest ani Polakiem, ani Anglikiem, a bezładną mieszanką obu narodowości. Żyje przeszłością i jednocześnie stara się ciągle o niej zapomnieć. Chce być kompletnym cynikiem, ale kiedy dostanie jakieś pieniądze za rozwiązanie sprawy, to wydaje je na poprawienie życia sponiewieranej przez pechowy los dziewczyny z nocnego klubu. Słowem, detektyw Bialas to kwintesencja sprzeczności i za to go polubiłam. Jest postacią tak barwną i w swych poczynaniach tak ludzką, że aż realną.


Mroczna sceneria powieści w połączeniu z intrygującymi faktami wypływającymi na światło dziennie, suspensem, oraz kotem nie kotem, wzmaga dramaturgię wydarzeń i powoduje, że walijska wyspa Anglesey wydaje się być miejscem z nie tego świata. Pomimo, że książka jest interesującą i wciągającą lekturą, to miłośnicy prostych konstrukcji oraz chronologicznie ułożonych treści, mogą mieć problemu z odnalezieniem się w fabule. Proponuję nie zrażać się tym, bo gra warta jest świeczki.


„Kot Syjonu" jak najbardziej polecam, jest to bardzo dobra powieść detektywistyczna, wymykająca się lekko z klasycznej formy, jednak jej charakter oraz nastrój sprawia, że doświadczamy ciekawych wrażeń.

Recenzje Książek - RÓŻNEWhere stories live. Discover now