🎧 Magic! - Rude
Zamknęłam oczy i westchnęłam głośno. Czy to działo się naprawdę? A może tylko w mojej głowie? Może wszystko co do tej pory przeżyłam było tylko snem, z którego zaraz się obudzę? Albo głos Johna to tylko wytwór mojej wyobraźni? Omam spowodowany przez alkohol? Podświadomy głos, który ma mnie przed czymś ostrzec?
— Charlie, jesteś tam? – zawołał ponownie Watson i znów zapukał w drzwi, tym razem mocniej.
Nie, to jednak cudowna rzeczywistość.
Otworzyłam oczy, zacisnęłam dłonie w pięści, a potem wstałam i ruszyłam do wejścia.
Jim również wstał i szedł tuż za mną.
Z impetem otworzyłam drzwi, za którymi stał John.
— Co? – zapytałam ostro. Moja klatka piersiowa szybko unosiła się i opadała. Zaciskałam mocno palce na krawędzi drewnianej płyty i mierzyłam blondyna spojrzeniem.
Mężczyzna przez chwilę mi się przyglądał, a potem otworzył usta i już miał coś powiedzieć, ale wtedy dostrzegł stojącego za mną Moriarty'ego. Wyraz jego twarzy zmienił się w jednej chwili.
— Co on tu robi? – zapytał, jakbym była nastolatką, która ma karę, a mimo to sprowadza sobie chłopaka do domu.
Prychnęłam i obejrzałam się w stronę Jima, a potem odwróciłam do Watsona.
— On ma imię – powiedziałam, akcentując każde słowo i założyłam ręce na piersi. — I czemu to cię w ogóle interesuje, co? Chcesz go wyprosić z mojego mieszkania, John?
Moriarty parsknął śmiechem i mimo iż zasłonił usta dłonią, było widać po jego oczach, że jest rozbawiony całą tą sytuacją.
Blondyn zrobił krok naprzód i ręką przytrzymał drzwi.
— Tak! Jeśli będzie trzeba to tak! Nawet siłą!
— John, daruj sobie – mruknęłam. Miałam dość tej sceny. Miałam dość, że traktuje mnie jak dziecko, którym do cholery nie byłam. Już nie.
Watson zmarszczył czoło. Oddychał ciężko, a jego dłonie zaciśnięte w pięści zaczęły robić się białe.
W tym czasie James podszedł jeszcze bliżej mnie i położył dłoń w dole moich pleców, rozwścieczając doktora do granic możliwości.
Zastanawiałam się, czy Jawn rzuci się na bruneta i połamie mu kilka kości, czy może znajdzie w sobie resztki spokoju i jakoś się opanuje.
Przez chwilę panowała cisza. Ja i Jim patrzyliśmy na Johna, a on patrzył to na mnie, to na Moriarty'ego.
Po kilku sekundach Watson zbliżył się jeszcze o dwa kroki i nachylił w stronę przestępcy-konsultanta.
— Jeśli ją zranisz... kiedykolwiek... w jakikolwiek sposób... znajdę cię, Moriarty. I to będzie twój ostatni czyn w życiu – wyszeptał doktor, patrząc prosto na bruneta.
Potem przeniósł wzrok na mnie.
Nie powiedziałam nic. Byłam tak zła i rozstrojona, że nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa.
Trzydzieści sekund później nie było ani śladu po Johnie Watsonie.
Przez kilka chwil otwierałam usta i zamykałam je, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa. Czułam się jak ryba wyciągnięta na powierzchnię. Całkowicie bezbronna i czekająca na cud, który mógł wcale nie nadejść.
Chwilę potem poczułam dłoń Jima na ramieniu.
Zamknęłam oczy i westchnęłam cicho, po czym położyłam swoją rękę na jego.
— Ja... Przepraszam, James... John po prostu...
— Jest zazdrosny – dokończył mężczyzna. – Albo w dziwny sposób okazuje zmartwienie.
Odwróciłam się przodem do bruneta i dokładnie przyjrzałam się jego twarzy.
Miał lekki zarost, ale pasował do niego. Dotknęłam dłonią jego policzka.
— Wiesz, że bym cię nie skrzywdził, prawda? – zapytał cicho. W tym momencie w oczach wielkiego Moriarty'ego było coś niesamowitego. Coś, co przypominało iskrę nadziei. Najczystszej, najbardziej pożądanej, najszczerszej nadziei. Zupełnie takiej, jak u małego dziecka.
— Wiem, Jim. Wiem – odpowiedziałam.
Dwadzieścia minut później, kiedy zamknęłam drzwi za Jimem i zostałam sama, nie mogłam pozbierać myśli.
Dlaczego część spraw mogła układać się po mojej myśli, a inna musiała rozpadać jak domek z kart?
Dlaczego chociaż raz nie mogło być normalnie?
Dlaczego?Osunęłam się po drzwiach na podłogę, wplątałam palce we włosy, zamknęłam oczy i wzięłam kilka głębokich oddechów. To wszystko zaczynało sprawiać, że powoli traciłam panowanie nad sobą, nas swoim ciałem i umysłem. A to nie zwiastowało niczego dobrego.
Po kilku chwilach podniosłam się z ziemi, a potem podeszłam do lustra, zawieszonego w korytarzu.
Co w nim widziałam?
Cholernie sfrustrowaną dziewczynę.
Znów zamknęłam oczy. Wróciło do mnie wspomnienie zaledwie sprzed kilkunastu minut.
Ja, Jim i prawie-pocałunek.
Palcami dotknęłam warg pomalowanych czerwoną szminką.
Moje serce zaczęło bić zdecydowanie szybciej.
Spojrzałam na swoje odbicie w szklanej tafli po raz kolejny.
Czy byłam gotowa stać się tym, do czego zmierzałam? Czy byłam gotowa na to, czego chciałam?Bóg jeden raczył wiedzieć.
---------------------------------------------------------------
Wiem, że krótki, ale mam nadzieję, że dodatek Wam to wynagrodzi.
YOU ARE READING
Black Wings |Jim Moriarty|
Fanfiction- Ale każda bajka potrzebuje sprawdzonego, staromodnego złoczyńcy, prawda? Albo: - Przynajmniej nie muszę przejmować się, że ktoś obleje mnie tanią wódką - powiedział, a potem pokazał na swój garnitur. - Westwood, Charlie. (Zdarzenia i postac...