Rozdział XLII

230 17 0
                                    

Po skończonym treningu, Luke zostawił swojego skarba z Calum'em i ponownie udał sie do gabinetu prezesa, aby przedstawić jemu swój pomysł i zapytać o pozwolenie. Trochę obawiał się o malutką, która została z jego przyjacielem. Znając jego,można stwierdzić, że tak małe dziecko potrafi być dojrzalsze, niż on.  Idąc do prezesa, miał ogromną nadzieję, że to się uda i w pewnym stopniu będzie mógł wrócić na boisko i do swojej pasji. Nie tyle zależało mu na pracy, co na samym przebywaniu na boisku i tej adrenalinie, która towarzyszyła jemu na każdym meczu. Wiedział, że jako kapitan, musiał poprowadzić swoją drużynę do zwycięstwa, co najczęściej się udawało. Zapukał do drzwi i czekał na odpowiedź. Trochę obawiał się, że szef mógł być już w domu, o tej porze, ale dzieki Bogu, jeszcze siedział w swoim gabinecie. Mężczyzna usłyszał "proszę" zza drzwi, złapał za klamkę i wszedł do środka. Przywitał sie z prezesem i usiadł wygodnie w fotelu. 

-Co ciebie znowu do mnie sprowadza, Luke?

Zapytał zaciekawiony, starszy mężczyzna. Na jego twarzy widniał delikatny uśmiech, można było zauważyć, że jest już zmęczony całym tym dniem, ale siedzi jeszcze w pracy, żeby wszystko dokończyć. Od zawsze dokładny w tym, co robi. Typowy perfekcjonista i pracoholik.

-Mam pewien pomysł i chciałbym go Panu zaproponować..

Luke spojrzał na mężczyznę, a on zachęcił go, żeby kontynuował i wyjaśnił, o co mu dokładnie chodzi. Młody chłopak podrapał się w tył głowy, jakby to miało pomóc jemu pozbierać myśli i ubrać to wszystko idealnie w słowa.

-Jak już wcześniej wspominałem, chciałbym wrócić tutaj do pracy... i jeśli nie mogę wejść ponownie do składu drużyny, to może chociaż uda mi sie zostać pomocnikiem trenera? Wiem, że nie macie pieniędzy, ani miejsca dla nowego zawodnika, ale może udałoby sie jakoś utrzymać to dodatkowe stanowisko? Nie zależy mi na pieniądzach, fakt, są one ważne w naszym życiu, ale po prostu chciałbym po tej dość długiej przerwie znowu wrócić na boisko, nieważne, jako kto.. po prostu, chciałbym znowu zacząć obcować z tym sportem, który jest moją pasją tak naprawdę od zawsze i nie wyobrażam sobie bez niego życia, tak samo jak bez mojej córeczki. Jest jakaś minimalna szansa na to, że udałoby się to stworzyć?

Luke spojrzał na swojego dawnego szefa, który nad czymś myślał. Kilka zmarszczek pojawiło się na jego czole. Przez chwilę trwała miedzy nimi grobowa cisza. Można było usłyszeć dosłownie wszystko, co dzieje się w tym budynku, nie tylko zegarek. Ta chwilowa cisza dla młodego mężczyzny trwała wieczność i już w sumie cała nadzieja zaczęła znika i w swojej głowie już zesłał swój pomysł na straty. Siedział i wpatrywał sie oczekująco na prezesa.

-Luke, bardzo chciałbym ci pomóc, ale nie wiem, czy uda nam się cokolwiek zrobić. Niemniej jednak, to jest bardzo dobry pomysł i z chęcią wprowadziłbym coś takiego w naszym klubie, Franek mógłby dzięki temu trochę odpocząć i miałby więcej wolnego czasu, a dla ciebie to byłaby szansa na powrót do dawnego życia. Jutro pójdę do księgowości i dowiem się dokładnie co i jak, a później zadzwonię do ciebie, dobrze? Jeśli nie odzywałbym sie do końca tygodnia, to sam zadzwoń do mnie.

Mała iskierka nadziei pojawiła się w jego sercu i miał nadzieję, że jednak jakoś się uda to wszystko spełnić. Miał nadzieję, że istnieje jakaś malutka szansa na to, że będzie mógł tutaj wrócić i znowu zacząć pracować. Wiedział, że musi to wszystko wyjaśnić Alison, ale ona prawdopodobnie zrozumie go, ona kocha swój zawód i pomaganie innym, tak samo, jak on siatkówkę. Mają ze sobą wiele wspólnego, ale żadne z nich nie dopuściło jeszcze tej myśli do siebie.

-Dziękuję bardzo

Luke wstał i uścisnął rękę starszemu mężczyźnie. Odwrócił się i juz miał wychodzić, kiedy zatrzymał go głos prezesa. Spojrzał w jego stronę z pytającym spojrzeniem.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 23, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Single Father (L.H)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz