18. Przyszła teściowa i Kapitan Ameryka

193 33 12
                                    

Hillary

Zegarek w telefonie wskazywał na ósmą wieczór. Martwiłam się, że to trochę zbyt późno, jak na niezapowiedziane odwiedziny, ale czułam, że nie mogę już zawrócić. Poza tym, zerkając przez ramię, ujrzałam taksówkę, którą przyjechałam z lotniska. Kierowca właśnie ruszał w dalszą drogę, nie dając mi możliwości, bym jeszcze zdążyła się rozmyślić. Nie byłam pewna, czy faktycznie trafiłam pod dobry adres. Trzymałam w dłoni niewielką, zmiętą kartkę, która towarzyszyła mi przez całą podróż do Baltimore w Maryland.

Kupno biletów wcale nie okazało się dużym wydatkiem, choć, niewątpliwie, wydałam jednak jakąś część swoich oszczędności. Prawie drugie tyle poszło na taksówki do Filadelfii i na przedmieścia Baltimore, w którym byłam pierwszy raz w życiu. Nie znałam tego miasta, nie potrafiłam się tam odnaleźć i zjadał mnie strach. Byłam przerażona, bo wszystko mogło pójść nie tak. Odbywając pierwszy lot samolotem, bardziej bałam się o to, co zastanę na miejscu, niż o to, że jestem tyle kilometrów nad ziemią. Ale nie było już odwrotu, nie na tę chwilę.

Stałam pod piętrowym, nowoczesnym domkiem na przedmieściach. Wyróżniał się na tle zwyczajnych budynków, budowanych na typowy, amerykański styl. Szara fasada wyglądała na świeżo odmalowaną, dwie pary drzwi garażowych także błyszczały nowością. Stojąc na podjeździe, tuż pod uliczną latarnią, dostrzegłam idealnie przystrzyżoną trawę, elegancką skrzynkę na listy i kilka sporych rabatek. Nad wejściowymi drzwiami znajdował się długi balkon, a także okno, które wyglądało na panoramiczne. Budynek oświetlony był kilkoma lampkami solarnymi, co dodawało mu uroku i szyku. Podobał mi się, wyglądał naprawdę okazale.

Światło paliło się też w jednym z okien, jednak było zasłonięte kotarą, więc nie mogłam stwierdzić, kto znajdował się w środku. Gdybym miała pewność, że trafiłam pod dom Huntera, nie byłabym aż tak zdenerwowana. Zawsze kojarzyłam chłopaka z nowoczesnością – naprawdę ją lubił, wiedziałam o tym, ale nie pomyślałabym, że odziedziczył to po rodzicach i właśnie tu się wychował.

Ogarnęło mnie poczucie wstydu. Dość już namieszałam w naszej relacji, a teraz jeszcze przyleciałam do jego rodzinnego domu i właziłam mu na głowę. Mówił, że nie ma mnie dość, ale... może to było przed tym, co się wydarzyło. Przed tymi całymi kłótniami i kłamstwami. Ja zdążyłam mu wybaczyć, ale nie wiedziałam, czy on wybaczy mnie. Na dobrą sprawę nadal nie zgadzałam się z tym, co robił chłopak, ale teraz wiedziałam, że to wynikało ze strachu. Po rozmowie z Terrym zrozumiałam jednak, że nie mogę przerwać ich małego śledztwa, kiedy chodzi o tak ważne sprawy. Zareagowałam zbyt gwałtownie i wiedziałam, że muszę to naprawić, ale nie chciałam czekać, aż Hunter wróci do Pensylwanii. Chciałam go przeprosić od razu, nim znów zmienię zdanie.

W końcu na drżących nogach podeszłam do drzwi, poprawiając ramię swojego podróżnego plecaka, wyładowanego rzeczami potrzebnymi na kilka najbliższych dni. Na jego dnie leżały też tajemnicze dokumenty, które znalazł Hunter. Szykowałam sobie w głowie jakąś formułkę, na wypadek, gdyby właścicielami domu okazali się być zupełnie obcy ludzie. Nie wiedziałam tylko, co powinnam zrobić, jeśli to faktycznie się stanie.

Zapukałam dwa razy, a potem zrobiłam głęboki wdech. Powtarzałam sobie w myślach, że wszystko będzie dobrze, że jakoś to naprawię. Sterczałam pod obcym domem, w obcej okolicy, w stanie, którego nie znałam, czekając, aż ktoś wreszcie mi otworzy. I w końcu usłyszałam upragnione szczęknięcia zamka. Wstrzymałam oddech, kiedy otwieranie drzwi wydawało się trwać w nieskończoność.

Cały niepokój, strach i obawa uleciały ze mnie na widok wysokiego blondyna, który stanął w progu. Ubrany w rozciągnięte dresy, z roztrzepanymi włosami i szeroko otwartymi oczami, Hunter wpatrywał się we mnie ze zdumieniem, lekko uchylając pełne usta.

Cold PhoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz