1

1.3K 67 15
                                    

Podnoszę wzrok z butów i nasze oczy spotykają się. Nawet z daleka jestem w stanie stwierdzić, że na twarzy bruneta maluje się pogarda. Im więcej kroków stawiam w stronę szkoły, a co za tym idzie w stronę Maksa Szymańskiego i jego znajomych, tym bardziej mam ochotę zawrócić. Uczucie dyskomfortu, a zarazem smutku i poczucia winy przepełnia całą moją osobę. Niemniej jednak nie zdradzam moich emocji i wciąż jak gdyby nigdy nic idę przed siebie. Szymański najwyraźniej mówi coś bardzo śmiesznego, bo jego grupka przyjaciół niemalże wije się ze śmiechu. Jestem prawie pewny, że żart Maksa dotyczył nie kogo innego, ale właśnie mnie. Nawet to nie to, że jestem pewny. Ja to po prostu wiem. Po chwili nastolatek i reszta zaczynają kierować się ku wejściu do liceum plastycznego. Jak się tego spodziewałem po Maksie, to w jego przypadku nie mogło się oczywiście obejść bez pokazania mi jeszcze na odchodne, jak bardzo się myliłem. Zanim chłopak znika za zakrętem, jeszcze raz łapie ze mną kontakt wzrokowy, w dodatku tym razem dosadnie parskając śmiechem i obejmując jakąś blondynę. Nie, po prostu nie. Nie ma takiej opcji. Nie idę dzisiaj do szkoły.

W niecałe pół godziny jazdy tramwajami po Warszawie docieram do celu. Wchodzę na teren jakiejkolwiek knajpy znajdującej się przy brzegu Wisły i szukam miejsca na zewnątrz z najlepszym widokiem na rzekę. Już po chwili rozwalam się z moimi rzeczami na ławce pod czymś w rodzaju drewnianej altany. Jeszcze kiedyś zapewne zwróciłbym uwagę na świetny klimat lokalu. Pewnie ujęłyby mnie lampiony pozawieszane na sznurkach. Spodobałyby mi się drewniane skrzynki postawione gdzieniegdzie zamiast ławek. Jednak teraz to miejsce jest w moim obecnym odczuciu wyłącznie ładne. Ładne na tyle, żeby spędzić tutaj trochę czasu, ale nie na tyle, żeby się nim zachwycać, albo zainspirować do wykonania rysunku. Może i kilka dni temu byłoby inaczej, jednak dzisiaj zupełnie nic nie dodaje mi weny do narysowania jakiegoś sensownego szkicu. Mimo wszystko chęć odciągnięcia myśli od niedawnych wydarzeń jest ode mnie silniejsza, więc i tak, czy tak wyciągam szkicownik. Przez chwilę bezrefleksyjnie przerzucam kartki przy okazji rzucając okiem na to, co właściwie nabazgrałem przez ostatnie dwa tygodnie szkoły. Wśród szkiców martwej natury i przypadkowych ludzi znajduję TEN szkic. Postać chłopaka o zamyślonym wyrazie twarzy. Jedną rękę ma schowaną w kieszeni lekko rozpiętej ciemnej bluzy, a w drugiej trzyma kopcącego się papierosa. Chłopak jest zarówno chudy, jak i dobrze zbudowany. Pod jego szyją widnieją odsłonięte obojczyki. Największą uwagę przykuwa jednak twarz nastolatka. Lekko zarysowane rysy, nieskazitelna cera, grube gęste brwi, brak zarostu. Oczy duże i piękne, ale zabarwione melancholią. Obok postaci znajduje się bardzo mały napis : Maks. Pod wpływem impulsu przejeżdżam dłonią po rysunku. Gładzę szorstką strukturę kartki trochę rozmazując przy tym szkic. Moje opuszki palców zostawiają na niej szare, pociągłe smugi. Biorę głęboki wdech i wydech po czym wyrywam kartkę z rysunkiem chłopaka, przerywam ją jeszcze z cztery razy, zgniatam w kulkę i wrzucam ją do rzeki. Mimo, że to nie miało sensu, bo równie dobrze mógłbym ją zwyczajnie wyrzucić do śmietnika, czuję się o dziwo trochę lepiej.

- Coś podać? - Kelnerka wyrywa mnie z zamyślenia.

- Mhm tak, jedno piwo proszę. - Obserwuję, jak zgrabna szatynka o krótkich włosach skrobie coś w swoim notesie dopóki nie odchodzi. W sumie to ta dziewczyna była całkiem niezła. Ale niestety nic więcej nie jestem w stanie stwierdzić. Nie wiem, czy jest w moim typie, czy nie. Nie ma kogoś takiego, jak dziewczyna w moim typie. Jestem gejem. Nawet jakbym chciał, nie potrafiłbym się zauroczyć w dziewczynie.

Po dobrych dwudziestu minutach nerwowego stukania ołówkiem o stół i wpatrywania się w białą kartkę z nadzieją, że przyjdzie mi jakiś pomysł na szkic, rezygnuję. Nie potrafię się skupić na czymkolwiek innym, niż na własnych negatywnych, natarczywych myślach. Nie ucieknę od tego. Nie jestem w stanie. Nie umiem się pogodzić z moją pomyłką. Ale cholera, czuję się, jakbym został co najmniej podpuszczony. W dzisiejszym świecie z dzisiejszą modą już nie jesteś w stanie czasami poznać, czy chłopak jest gejem, czy po prostu o siebie dba. Ale Maks... Wydawało mi się, że apropo niego sprawa jest jasna. Może i po jego zachowaniu, nie można było mieć podejrzeń, że nie jest hetero, bo miał dużo dziewczyn. Ale czy to, że facet słucha STRFKR, reguluje sobie brwi, chodzi do salonów kosmetycznych, a nawet goli sobie nogi, nie jest jednoznaczne? Jak widać nie. Byłem pewny, że on nie jest kimś, za kogo wszyscy go uważają i bardzo się myliłem. Na początku może i nie robiłem nic złego tak naprawdę, bo chciałem go zwyczajnie poznać. Zapisałem się na kółko malarskie w tych samych godzinach, co on i niby przypadkiem na pierwszych zajęciach postawiłem sztalugę obok jego. Trochę się nawet zaprzyjaźniliśmy, ale właściwie w tym przypadku to "trochę" robi różnicę. Nasze rozmowy ograniczały się do konwersacji pokroju: "cześć, co tam?" i do wymienienia kilku szablonowych zdań. Wszystko wyglądałoby teraz tak samo, gdyby nie to, do czego doszło na zeszłej piątkowej domówce u Maksa. Albo raczej nie przez to, do czego doszło, a raczej do czego prawie doszło i to przeze mnie. Pod wpływem alkoholu i nie tylko postanowiłem postawić sprawę jasno. Teraz cholernie tego żałuję.

Idiota // boyxboyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz