Rozdział 5.

2.1K 123 56
                                    

Nowe możliwości.

Po prawie godzinie rozmowy z woźnym w końcu doszliśmy do przełomu i udało mi się uspokoić jego sumienie. Mężczyzna obwiniał się, że gdyby zareagował szybciej mógłby ją ocalić, ale z pomocą wielu argumentów dałam mu do zrozumienia, że to nie była jego wina.
Po skończeniu rozmowy z woźnym poszłam do sekretariatu, gdzie Stiles miał przeglądać nagrania z kamer licząc na to, że będzie z nim Lydia.

- To nie ma sensu. - Usłyszałam głos Stilinskiego zza drzwi sekretariatu. - Nawet w zwolnionym tempie nie widać nic.

- Cofnij - powiedziała Lydia po chwili ciszy. - Zatrzymaj. Widzisz?

Zapukałam do drzwi, powoli je uchyliłam i z lekkim grymasem na twarzy weszłam do pokoju. Wzrok małżeństwa od razu spoczął na mnie, ku mojemu zaskoczeniu w sekretariacie był również Theo, ale starałam się na niego nie patrzeć.

- Jak rozmowa? - zapytał Stiles.

- Kilka dni wolnego dobrze by mu zrobiło.

Lydia kiwnęła głową i zapewniła, że porozmawia o tym z dyrektorką, a swoją mamą.
Nic nie mówiąc chciałam wyjść i wracać do domu, bo według mojego grafiku skończyłam już dyżur na dziś, jednak przeszkodził mi w tym Stiles.

- Mam nadzieję, że mimo wszytsko odwiedzisz nas jutro.

Stanęłam na chwilę i posłałam Stilinskim uśmiech, który miał potwierdzić słowa mężczyzny.
Przez to całe zamieszanie zapomniałam, że już jutro sobota, a w planach miałam jeszcze włamać się tu wieczorem i przejżeć nagrania z monitoringu.

***

Jak postanowiłam, tak zrobiłam.
Tego samego dnia, kiedy słońce już zaszło przyjechałam do szkoły. Włosy związałam w koka i schowałam je pod kapturem, bo blond bardzo wyrórzniał się w nocy.
Wcześniej zostawiłam uchylone okno w moim gabinecie licząc na to, że nikt go nie zamknie. Na szczęście nikt nie pozbawił mnie łatwej możliwości włamania do szkoły, więc po chwili byłam w moim gabinecie.
Kiedy po krótkiej wędrówce korytarzem znalazłam się przed sekretariatem przeszedł mnie dziwny dreszcz, ale go zignorowałam. Ledwo weszłam do pomieszczenia, a do moich uszu dobiegł dźwięk odbezpieczania broni.

- Ręce na widoku.

Zaklęłam cicho pod nosem, bo nie byłam gotowa na kolejną konfrontację z Theo.
Uniosłam dłonie na wysokość głowy i powoli odwróciłam się przodem do Raekena. Mężczyzna widząc moją twarz lekko zmarszczył brwi.

- Od początku coś mi w tobie nie pasowało - rzucił.

Przygryzłam nerwowo policzek, wzięłam kilka głębokich wdechów i zapytałam:

- Chcesz usłyszeć, co mam na swoje usprawiedliwienie?

Nie zwracając uwagi na to, że mężczyzna nadal we mnie celuje zaczęłam zbliżać się do niego. Będąc w odpowiedniej odległości położyłam dłoń na pistolecie, Theo nawet nie protestował, kiedy zaczęłam naciskać na broń, przez co ją opuścił i mogłam podejść jeszcze bliżej.
Stanęłam tak, że nasze twarze dzieliło jedynie kilkanaście centymetrów. Spojrzałam mu w oczy i z pewnością w głosie powiedziałam:

- Zapomnisz.

Theo po raz kolejny zmarszczył brwi. W tym czasie poczułam, że moje oczy zaczynają lśnić.

- Zapomnisz - powtórzyłam. - Wrócisz do domu i zapomnisz o tym, że mnie tu spotkałeś.

Oczy Theo na chwilę zaświeciły na złoto, a gdy wróciły do normalnej barwy mężczyzna bez słowa wyszedł z sekretariatu, a ja wypuściłam powietrzne z płuc.
Słysząc klaskanie gwałtownie drgnęłam i odwróciłam się w stronę, z której dobiegało. Zobaczyłam przed sobą mężczyznę, który niedawno przyprawił mnie o siniaka.

- Świetny pokaz perswazji - powiedział nadal klaszcząc. - Jednak z tego, co mi wiadomo nie jesteś wampirem.

Ostatnie trzy słowa wypowiedział jakby z pretensją w głosie, ale jego twarz zdobił grymas podobny do zadowolenia, co oznaczało osobę złożoną psychicznie.

- Kim jesteś? - spytałam.

- Ostatnim razem nie chciałaś wiedzieć. Czemu więc mam ci powiedzieć?

Zacisnęłam dłonie w pięści i z nadzieją, że nieznajomy nie postanowi mnie zabić podeszłam do komputera, do którego kamery przesyłają obraz.

- Nie trudź się - powiedział blondyn. - To ja zabiłem tą dziewczynę.

Gwałtownie się wyprostowałam, wyjęłam z paska sztylet, który dostałam od Sama, i wycelowałam nim w mężczyznę, ale w ułamku sekundy zniknął. Zanim zdążyłam zareagować blondyn wyrwał mi z ręki jedyny przedmiot jakim mogłam się bronić.

- Wampir - warknęłam.

- Oczekujesz kolejnych oklasków?
Mężczyzna zaczął oglądać mój sztylet.

- Powiedz mi, Rosalie - zaczął - czym jesteś?

Sytuacja, w której się znalazłam wydawała się beznadziejna. On znał moje imię i nie dość, że jest wampirem to miał mój sztylet.
Chcąc przeżyć sprawiłam, że moje oczy zaczęły lśnić, a z rąk zaczęły sypać się błękitne iskry.

- Interesujące - mruknął z zadowoleniem na twarzy. - Nazywam się Klaus.

Przez chwilę straciłam wątek, bo zdałam sobie sprawę, że stoję oko w oko z Pierwotnym.

- Po twojej minie wnioskuję, że słyszałaś o mnie.

Mikaelson położył sztylet na biurku obok i przesunął go powoli w moją stronę. Zmarszczyłam brwi, ale powoli po niego sięgnęłam i schowałam, bo w starciu z Pierwotnym nawet ten sztylet nie pomoże.

- Mądrze.

- Co zrobiła ci ta dziewczyna?

- Ohh.. - westchnął Klaus. - To dlatego tak krzywo na mnie patrzysz? Bo ją zabiłem?

Zamrugałam, żeby moje oczy wróciły do normalności, bo do tej pory cały czas lśniły.
Klaus spojrzał na mnie i z przesadną lekkością powiedział:

- Weszła mi w drogę, a ja nie lubię, kiedy ktoś mi się sprzeciwia.

Nim się spostrzegłam Klaus opuścił sekretariat, a ja momentalnie sie rozluźniłam.
Jego słowa brzmiały dla mnie jak ostrzeżenie, które i tak zlekceważę.
Podeszłam do biurka i w kilka minut zgrałam na pendrive'a nagrania z kamer z ostatniego dnia, chciałam mieć pewność. Poza tym musiałam czymś zająć myśli. Czymś, co nie wygląda jak Theo Raeken.

Nie chcę zniszczyć postaci Klausa, ale obejrzałam dopiero 11 odcinków The Originals, więc jeśli wam coś nie pasuje lub macie jakieś propozycje, co do niego możecie pisać w komentarzach lub wiadomości prywatnej.

Opublikowano: 16:20 21 stycznia 2018

Little Promise |Teen Wolf| ☑️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz