evan

71 8 0
                                    

  3

         Bolesne poranki. To witało go codziennie. Budził się z bólem głowy. Budził się z pobitym sumieniem. Budził się w obojętności, dla której rozłożył ramiona już dawno temu.
Miał zaledwie siedemnaście lat, ale wiek nie był przeszkodą, by ukrywać swój ból w alkoholu. Wiek nigdy nie był dla niego przeszkodą. Może powodował to jego wysoki wzrost, a może ostre rysy twarzy z ponurą miną. Może to czego doznał powodowało, że wydawał się nieco starszy, a może zwyczajnie przestawał już być chłopcem.
Każdy poranek zaczynał tak samo: odpalał papierosa, pił pół litra wody i wychodził przez okno swojego pokoju, by pobiegać.
Każdy wieczór kończył tak samo: wracał do domu, przez piętnaście minut kłócił się z rodzicami, trzaskał drzwiami i gasił papierosa na wewnętrznej stronie dłoni.
Może zwyczajnie przestawał już być chłopcem, gdy zauważył że nie chce mu się nawet podnosić głosu, nie chce mu się nawet odzywać, ani nie chce mu się nawet na nich patrzeć.
Może zwyczajnie przestawał już być chłopcem, gdy pokochał kobiety i pokochał pozostawiać po sobie złamane serca.
Może zwyczajnie przestawał już być sobą, gdy sam sobie złamał serce, a przecież sto razy krzyczał: „To nie tak miało kurwa być".
Może zwyczajnie przestawał być już dzieckiem, gdy zbliżały się jego osiemnaste urodziny, a on klęcząc błagał boga, w którego nie wierzył, by udało mu się ich dożyć. Tylko po to, by móc to skończyć, ale sam nie rozumiał co w nim oznacza „to".

100 pisane winem Where stories live. Discover now